Biegłem dzikim cwałem nagle usłyszałem głośny trzask i jęk. Odwróciłem się przerażony, zauważyłem przewróconą Amber. Biegłem w jej stronę jeszcze szybciej niż wtedy gdy się ścigaliśmy kilka razy prawie się poślizgnąłem, ale biegłem dalej. W końcu do niej dobiegłem.
- Amber! - krzyknąłem, gdy widziałem jak bezskutecznie próbuje się podnieść.
Nie za bardzo wiedziałem co robić, trochę spanikowałem, ale szybko się uspokoiłem wystarczyło już, że Amber była bardzo przerażona... Jej białka migotały w księżycu. Była pełnia, ale nie za bardzo przywiązywałem do tego uwagi, chciałem jak najszybciej postawić Amber na nogi, nie zwracałem na to uwagi do czasu kiedy usłyszałem wycie, ale nie było to zwykłe wycie. Znałem je. Wilki wyruszyły na łowy... Z coraz większą paniką starałem się ją podnieść. Wiedziałem, że jeżeli szybko tego nie zrobię to wilki nas dopadną... I tak mieliśmy małe szanse bo z taką nogą Amber daleko nie zajdzie... W końcu wyczerpany padłem na ziemię nie miałem już sił tak samo jak Amber. Wtedy nadeszły wilki.. Cała wataha. Nie wiedziałem skąd, ale poczułem nagły przypływ energii... Wstałem i z całej siły kopałem skaczące na mnie wilki, musiałem czasem zasłonić Amber przed ich pazurami i kłami przez co miałem wiele ran z których kapała świeża krew, prosto na biały śnieg. Wilki zamiast się męczyć widząc moją krew stały się jeszcze bardziej zażarte. Nie wiedziałem co robić... Czułem, że nogi się pode mną uginają... Mdleję...
Amber? (Ciekawe co wymyślisz...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz