Galopowałem przez jakąś rozległą polanę, pędząc niczym wiatr, czując chłód na karku i szyi, zimny powiew wiatru, czułem wolność i jej smak. Odkąd uciekłem ze swojego stada, pod przymusem, ale pomińmy to, poczułem, że życie nie musi być tylko nauką i ciągłym siedzeniem z nudnymi nauczycielami. Co prawda minął rok od mojego odejścia i bardzo tęskniłem za rodzinnymi stronami, jednakże nie wiem czy chciałby tam wrócić. Dobiegłem do jakiegoś jeziora, które leżało pod stokami ogromnych gór. To miejsce miało to coś, ale po tym co widziałem podczas mojego galopu, te piękne tereny i zapach, który aż zachęcał do podziwiania miejsc warto byłoby zwiedzić ich więcej. Moim kolejnym ,,mądrym” pomysłem było przejście przez jezioro i lodowatą wodę. Powoli zacząłem wchodzić, wkrótce, gdy czułem się w miarę bezpiecznie zacząłem znowuż galopować, mocząc sobie przy tym nie tylko potarganą przez wiatr grzywę, lecz także całą głowę. Gdy wyszedłem z wody, oparłem się o drzewo i zamknąłem oczy. Do moich uszu dotarł dźwięk stukotu kopyt. Odwróciłem się, lecz nikogo nie zobaczyłem, jednak czuć było czyjąś obecność. Zaciekawiony tym wszystkim postanowiłem stępem iść za dochodzącymi głosami. Nie długo potem znalazłem się na kolejnej polanie. Pasło się tam kilka koni, które gdy tylko mnie zobaczyły podniosły głowy i uważnie zaczęły się przyglądać. Wycofałem się ostrożnie, słysząc tylko cichy szmer pomiędzy nimi. Gwałtownie się odwróciłem i o mało nie wpadłem na innego konia. Praktycznie prawie nie zderzyłem się z nim głową.
-Przepraszam, nie zauważyłem ciebie- cofnąłem się arę kroków by uważnie przyjrzeć się nieznajomemu, a raczej nieznajomej- Nic ci nie jest?- spytałem w miarę grzecznie(kwestia przyzwyczajenia).
Spojrzała na mnie z lekka zaskoczona niespodziewanym spotkaniem i trochę zdenerwowana. W najgorszym przypadku wylądowałaby na ziemi, dobrze, że w porę się zatrzymałem. Nie fajnie byłoby zobaczyć klacz, leżącą w krzakach i to z twojej winy.
-Nazywam się Deniver- skinąłem głową, uśmiechając się łobuzersko.
Która klacz zechce dokończyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz