- NESSY! - wydarłem się najgłośniej, jak tylko byłem w stanie, w nadziei, że ktoś to usłyszy i przybędzie z pomocą. Sam prawdopodobnie nie dam rady. Czy tylko nam przytrafiają się takie rzeczy? Nie słyszałem, żeby ktoś jeszcze wpadł do jeziora.
Zacząłem krążyć dookoła. Nie miałem pojęcia, co zrobić. W końcu wpadłem chyba na jeden z najbardziej idiotycznych pomysłów w moim życiu (zaraz po zaproponowaniu partnerstwa klaczy imieniem Annabeth i całej reszcie moich byłych partnerek). Wskoczyłem do wody, by wyciągnąć stamtąd Awarness.
Dopiero, kiedy znalazłem się w wodzie zrozumiałem, że przecież teraz zmniejszyłem szansę na uratowanie Avi, bo sam utknąłem w wodzie.
Dasz radę, Ivan. Jakoś z tego wybrniesz.
Próbowałem coś zrobić. Złapałem zębami za grzywę Nessy i pociągnąłem w swoją stronę. Raczej nie byłaby z tego powodu zachwycona, ale w tym przypadku nie ma innego wyjścia. Udało mi się wyciągnąć jej głowę na powierzchnię, by miała możliwość zaczerpnięcia oddechu.
Potem wszystko działo się tak szybko, że niewiele mogłem zapamiętać. Wiedziałem tylko, że jakimś sposobem znaleźliśmy się na brzegu jeziora.
- Nigdy więcej. - wychrypiałem i zamknąłem oczy. Pozwoliłem sobie na padnięcie na ziemię.
***
Otworzyłem oczy i zorientowałem się, że leżę na śniegu. Wstałem i zacząłem rozglądać się za Awarness.
- Avi! - zawołałem.
- Tu jestem. - odezwał się cichy głosik. - Chyba żyjemy, co nie? - Klacz nie straciła poczucia humoru. Uśmiechnęła się lekko.
- Wszystko wskazuje na to, że tak. - odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech. - Dobrze się czujez? - spytałem.
- Chyba nie jest źle. - wstała i stanęła przede mną. - Która godzina?
- Nie mam pojęcia. - mruknąłem. - Ale lepiej się stąd ruszyć.
- Masz rację. - stwierdziła. - Co robimy? Chyba świat się nie zawali, jeśli pójdziemy sobie na spacer.
Wytrzeszczyłem oczy.
- War... my dopiero co wyszliśmy z lodowatego jeziora. Dopiero co wstaliśmy ze śniegu, ale nie wiadomo, jak długo tam leżeliśmy. Spacer chyba nie jest najlepszym pomysłem.
- No to co masz zamiar zrobić? Jak tu zostaniemy, będzie jeszcze gorzej.
- Chodźmy do domu, nie wiem, gdziekolwiek, byle nie sterczeć na mrozie.
- Ale to tak daleeeeeeekoooooo... - jęknęła. - Nie chce mi się, nie mam siły, nie chcę...
- To chodźmy do mnie. - zaproponowałem.
- To na jedno wychodzi.
- To dosłownie dwa kroki stąd. - nalegałem.
Klacz zastanowiła się chwilę. Spodziewałem się raczej odpowiedzi takiej jak: "Ja cię nie znam, możesz być jakimś mordercą!" lub coś w tym stylu (kilka razy coś takiego słyszałem od klaczy, którym proponowałem wizytę u siebie). Ale Awarness tylko powiedziała:
- Dobrze. Prowadź.
Poszliśmy w kierunku mojego "mieszkania". Było to wyjątkowo blisko, dlatego szybko dotarliśmy na miejsce.
- Czuj się jak u siebie. - odezwałem się przy wejściu.
- Chyba nie jest źle. - wstała i stanęła przede mną. - Która godzina?
- Nie mam pojęcia. - mruknąłem. - Ale lepiej się stąd ruszyć.
- Masz rację. - stwierdziła. - Co robimy? Chyba świat się nie zawali, jeśli pójdziemy sobie na spacer.
Wytrzeszczyłem oczy.
- War... my dopiero co wyszliśmy z lodowatego jeziora. Dopiero co wstaliśmy ze śniegu, ale nie wiadomo, jak długo tam leżeliśmy. Spacer chyba nie jest najlepszym pomysłem.
- No to co masz zamiar zrobić? Jak tu zostaniemy, będzie jeszcze gorzej.
- Chodźmy do domu, nie wiem, gdziekolwiek, byle nie sterczeć na mrozie.
- Ale to tak daleeeeeeekoooooo... - jęknęła. - Nie chce mi się, nie mam siły, nie chcę...
- To chodźmy do mnie. - zaproponowałem.
- To na jedno wychodzi.
- To dosłownie dwa kroki stąd. - nalegałem.
Klacz zastanowiła się chwilę. Spodziewałem się raczej odpowiedzi takiej jak: "Ja cię nie znam, możesz być jakimś mordercą!" lub coś w tym stylu (kilka razy coś takiego słyszałem od klaczy, którym proponowałem wizytę u siebie). Ale Awarness tylko powiedziała:
- Dobrze. Prowadź.
Poszliśmy w kierunku mojego "mieszkania". Było to wyjątkowo blisko, dlatego szybko dotarliśmy na miejsce.
- Czuj się jak u siebie. - odezwałem się przy wejściu.
Ness?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz