Wstałam dosyć wcześnie jak na moje upodobania. Wolałam wylegiwać się niż wstawać w nocy. Cóż trudno trzeba wstać o tej porze jeżeli mam zamiar zdążyć na wschód słońca na Podniebnej Łące.
Wyruszyłam czym prędzej miałam tylko półtorej godziny by dotrzeć na środek wyspy snu. Musiałam przeprawić się jeszcze morze. O tej porze roku morze być zimne.
- Brrrry! Już na samą myśl o przymusowej zimnej kąpieli dreszcze mnie przechodzą.
Ruszyłam czym prędzej wbiegłam do wody.
- Zimna!- wrzasnęłam i wyskoczyłam jak oparzona.
Po chwili zastanowienia wyruszyłam z powrotem. Brnęłam przez wodę. Zimno było strasznie ale obiecałam sobie że moje kopyto na pewno stanie na łące.
Po około czterdziestu minutach byłam już w lesie. Po drodze spotkałam znane mi ptaki.
Siadły mi na grzywie i razem brnęliśmy przez śnieg śpiewając sobie raźnie. Stanęłam na małej ścieżce, bynajmniej wydeptanej przeze mnie.Podążałam nią.Weszłam na łąkę. Podziwiałam wschodzącą czerwoną kulę. Piękna woń kwiatów. Spędziłam dobrą godzinę patrząc to na słońce, to na sikorki i wróble latające wokół mnie. Wyruszyłam w drogę powrotną. Kłusowałam ścieżką obok rzeki brzasku. Stanęłam na brzegu. Ptaki rozsiadły się na gałęzi i ćwierkały jakąś melodię.
Piękne słonce wznosiło się nad moją głową. Świeciło jasno na niebie co chwila chowając się za chmurą. Zapatrzyłam się i nagle...
Jakiś czarny koń wpadła na mnie i przerwał rozmyślanie.
- Przepraszam, że na Ciebie wpadłem, zapatrzyłem się na to piękne i jasne słońce, ale nie dorównuje ono twojej urodzie.
- Dziękuję Ci za ten komplement.- odpowiedziałam.
- Co robisz w tych stronach piękna pani?- spytał.
- Zwiedzam moje ulubione tereny. Przyszłam po to by zobaczyć wschód słońca.
Winner?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz