-Chyba masz racje- odparłem, cofając się o kilka kroków- Biegnijmy- poleciłem i ruszyłem galopem, a Melodia tuż za mną.
-Wiesz może, gdzie tu najbliżej jest najwyższy zbiornik wodny, najlepiej jezioro czy coś podobnego?- zapytałem, omijając zręcznie drzewa.
-Chyba nie daleko jest Wyspa Snu, wokoło niej jest woda, a czemu pytasz?- stanęła na chwilę.
Zaryłem kopytami w ziemi, aby zatrzymać się obok niej.
-Myślę, że wilki nie wejdą do lodowatej wody. Przynajmniej tak mnie uczono- spojrzałem w kierunku dochodzącego wycia.
-Obyś się nie mylił, jeśli tak to po nas- odpowiedziała i znów zaczęła galopować.
Zaraz potem pobiegłem za nią, nadal myśląc czy wejście do zimnego jeziora lub morza- jakiegokolwiek zbiornika wodnego- było dobrym pomysłem. Oby moja intuicja i lata nauk nie zawiodły. Po pewnym czasie uciekania przed wilkami, ujrzeliśmy wyspę, jakby płynącą po wodzie.
-To jak? Do wody?- uśmiechnąłem się szeroko jak nastolatek i wskoczyłem pierwszy, ochlapując przy tym nieco klacz.
-A mam inny wybór...?- westchnęła i podążyła moimi śladami.
Zatrzymałem się dopiero wtedy, kiedy moje nogi były całkowicie zanurzone w wodzie. Obok mnie stanęła Melodia, której woda sięgała nieco powyżej stawu barkowego. Teraz tylko modliłem się aby wilki nie weszły za nami. Czułem niepokój, który nasilał się z każdą chwilą kiedy grupka była coraz bliżej. Na szczęście zatrzymały się tuż przed zmąconą jeszcze przez nas wodą.
-Udało się- ucieszyłem się na widok wyjących wilków, które najwidoczniej miały nadzieje nas zdobyć.
-Na szczęście- rzekła z ulgą klacz, gdy tylko wilki rozbiegły się i zniknęły nam z oczu- Powiedz mi... to był plan czy zdałeś się na szczęście, wbiegając do tego lodowatego morza?- spojrzała na mnie podchwytliwie Melody.
-Eeeem...- zaśmiałem się cicho, myśląc nad odpowiedzią- Powinnaś wiedzieć, że jestem specem od ,,genialnych" pomysłów. Deni (nie) wiedział co robi- zaśmiałem się, dostając kuksańca od klaczy w bok- A jeśli już jesteśmy do połowy zmoczeni to nie wypada w połowie suchym wychodzić na brzeg- odparłem.
-Co masz przez to na...- nie dokończyła, bo została ochlapana przez moja osobę- Ej!- krzyknęła, gdy ja odbiegłem kawałek od niej, aby mi nie mogła oddać tym samym.
-No co? Jak już mówiłem nie warto wychodzić suchym na ląd- zaśmiałem się.
-Zobaczymy kto tu nie wyjdzie suchym na brzeg- uśmiechnęła się tajemniczo i pognała w moim kierunku.
Momentalnie się zanurzyłem i po chwili, tak samo szybko wynurzyłem, tak, że moja grzywka opadała z lekka na oczy. Poczułem chłód, który przeszywał moja skórę.
-I tak nie unikniesz kary- odpowiedziała i pochlapała mnie ze śmiechem.
Lekko odwróciłem głowę, by ustrzec się od lecących kropelek wody na mnie.
-I tak byłem już mokry, więc się nie liczy- uśmiechnąłem się teatralnie złośliwie.
-Akurat... chciałbyś. Liczy się, liczy- odparła, wytykając mi język.
Pokiwałem sarkastycznie głową z łobuzerskim uśmieszkiem, odwzajemniając jej tym samym.
Melodia? A mi się trochę rozpisało ;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz