wtorek, 16 grudnia 2014

Od Beatrice

  Słońce chyli się ku zachodowi. Już niedługo powinno zniknąć za horyzontem.
  Idę brzegiem morza, bezczynnie gapiąc się w piasek. Woda zawraca, by później znowu dotknąć noich kopyt. W oddali dostrzegam Ivana, mojego brata (myślałam, że on nie istnieje), który rozmawia z siwą, wysoką klaczą. Śmieją się. Ja nie.
  Odwracam głowę i dalek wpatruję się w piasek, by później skierować spojrzenie na słońce i piękne niebo. Śnieg sypie leniwie, co jest dosyć ciekawym połączeniem.
  W końcu decyduję się na bezsensowne kłusowanie po zaśnieżonej plaży. Po jakimś czasie przyspieszam do galopu. Podskakuję nisko, co właściwie bardziej przypomina bryknięcie. Unoszę głowę do góry i wpadam na kogoś.
  - Sorry. - odzywam się, lecz w moim głosie z pewnością można wyczuć poirytowanie. No cóż.
  - Nic się nie stało. - odpowiada koń łagodnym głosem. Kto to jest? Nie mam pojęcia.
  Biegnę dalej, nie odzywam się. Już wyczuwam ryzyko nowej znajomości. Nie, nie pozwolę, by kolejne osoby miały przeze mnie kłopoty. Nie chcę na to pozwolić. Nie mogę na to pozwolić. Kiedy jestem już daleko, zatrzymuję się i wzdycham cicho.
  Nagle ktoś do mnie podchodzi.
  - Cześć. - mówi, a na jego twarzy pojawia się lekki, prawie niewidoczny uśmiech.
  - Yyy... - Jedynie na coś takiego mnie stać. Koń stojący przede mną unosi brew.
  - Kim jesteś? - pyta.
 - Nie, Tris. - odpowiadam, starając się, by nie zabrzmiało to niechętnie. Jako Beta chyba powinnam przynajmniej udawać, że mam ochotę na rozmowę... - A Ty? - Z trudem zadaję to pytanie, chociaż zawiera jedynie dwa słowa.
  - Mam na imię...

Wiem, że chcesz dokończyć, ale jeszcze o tym nie wiesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz