Mamy już 100 postów na SSN! Myślę, że równie szybko będzie 200 ^^
środa, 31 grudnia 2014
Od Ivana C.D. Awarness
Pokiwałem głową z uznaniem.
- Bardzo ładnie śpiewasz. - wypaliłem, zanim zdążyłem się powstrzymać. Ku mojemu zdziwieniu nie spojrzała na mnie ze zdziwieniem, tylko przyjęła to spokojnie, z lekkim uśmiechem.
Musiałem odwzajemnić ten uśmiech.
Awarness ziewnęła.
- Co robimy? - spytała zmęczonym głosem. - Chcę spać.
- Jest dopiero wieczór. - powiedziałem.
- Już? - zdziwiła się. - Jak ten czas szybko płynie...
Spojrzałem na niebo. Słońce już zachodziło.
War? Brak weny...
wtorek, 30 grudnia 2014
Od Avi C.D. Ivana
Słuchałam jak śpiewa. Muszę przyznać, że w pewnym momencie czułam się jak zaczarowana. Skończył. Stałam jeszcze chwilę, tak jakby nadal śpiewał. Po chwili ocknęłam się z tego 'transu'.
-No nie źle, nie źle-uśmiechnęłam się. Przecież mu nie powiem że ładnie śpiewa...!
-Myślę, że nawet lepiej-zaśmiał się-Ale to nie zmienia faktu, że teraz twoja kolej!
-Nie zmusisz mnie!
-Coś wymyślę i cię zmuszę...-zastanawiał się chwilę.
-No dobra chodź, idziemy dalej-Ogier nie zareagował.-Ivan?
Cisza.
-Nie obrażaj się! - czekałam za odpowiedź. Nic. Pchnęłam go.-Rusz się! -Nic.-Dobrze, zaśpiewam.
Uśmiechnął się pod nosem.
-Ale się nie śmiej!
Zaczęłam cicho śpiewać. Kiedy zobaczyłam, że Ivan się nie śmiał, śpiewałam trochę głośniej. Dopiero podczas refrenu naprawdę się wczułam...
-No..-Powiedziałam gdy skończyłam. -Zadowolony?
-No nie źle, nie źle-uśmiechnęłam się. Przecież mu nie powiem że ładnie śpiewa...!
-Myślę, że nawet lepiej-zaśmiał się-Ale to nie zmienia faktu, że teraz twoja kolej!
-Nie zmusisz mnie!
-Coś wymyślę i cię zmuszę...-zastanawiał się chwilę.
-No dobra chodź, idziemy dalej-Ogier nie zareagował.-Ivan?
Cisza.
-Nie obrażaj się! - czekałam za odpowiedź. Nic. Pchnęłam go.-Rusz się! -Nic.-Dobrze, zaśpiewam.
Uśmiechnął się pod nosem.
-Ale się nie śmiej!
Zaczęłam cicho śpiewać. Kiedy zobaczyłam, że Ivan się nie śmiał, śpiewałam trochę głośniej. Dopiero podczas refrenu naprawdę się wczułam...
I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did
And you were strong and I was not
My illusion, my mistake
I was careless I forgot
I did
And now when all is done
There is nothing to say
You have gone and so effortlessly
You have won
You can go ahead tell them:
Tell them all I know now
Shout it from the roof tops
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible!
-No..-Powiedziałam gdy skończyłam. -Zadowolony?
<Ivan?>
poniedziałek, 29 grudnia 2014
Od Altarii C.D. Felix'a
- Cóż... jestem szpiegiem, więc szpiegowałam.
- No tak...
- Słuchaj, nie widziałeś gdzieś Amber?
- Nie. Może spytaj Beatrice?
- Ok, dzięki.
Już miałam się odwrócić i iść, gdy usłyszałam odgłos, jakby coś spadło. Z wielkiego wzgórza,wraz ze śniegiem spadały kamienie. Rozdziawiłam pysk i poprułam gdzieś w bok. Chwila, moment! Felix?! Wszystko zrobiło się białe. Nie było nikogo.
- Tylko nie to... - wyszeptałam sama do siebie.
Usłyszałam czyjeś wołanie, było coraz głośniejsze:
- Aria... Aria! - po chwili rozpoznałam głos, należał do Amber. Uff.
- Amber?
- Hej! Co tu robisz?
- Eee... mieszkam.
- Tak, wiem. Miałam na myśli... miejsce, w którym stoisz.
Spojrzałam na moje kopyta. Wyglądały dość dziwnie. Stałam na niespotykanym kształcie... podłoża.
- Ja... chyba kogoś przygniotłam! - zaczęłam kopać. - O rany... To.... to koń!
- Pomóżmy mu!
- Nie, zaczekaj. Oczywiście nie chcę ci rozkazywać, ale to jest Alma! Szpieg z wrogiego nam stada! Byłam tam... podałam jej fałszywe informacje.
- Dobra. Zostawmy ją tutaj i poszukajmy reszty.
- Jasne.
Amber poinformowana o intruzie, zadanie wykonane. Mogłam kontynuować spacer. Chciałam się udać nad Rzekę Brzasku.
Lód pokrywał ją prawie w całości. Unosiła mgła, było widać zachód słońca, a na niebie nie było żadnej chmury. Panował wspaniały, magiczny klimat. Można powiedzieć, że mój klimat - zawsze uwielbiałam takie miejsca. Usłyszałam wycie wilka, było długie i niezwykle piękne, tak intrygującego odgłosu nie słyszałam nigdy w życiu.
Tej wspaniałej aurze wtórował mocny, zimowy zapach.
Mogłabym tak siedzieć godzinami.
Otaczały mnie tysiące myśli, głównie dotyczące przemijania. Jeszcze całkiem niedawno żyłam sobie beztrosko, nie wiedząc, że gdzieś teraz trwa walka o przetrwanie. Wilki gonią sarny, zające uciekają przed orłami. Tak naprawdę, życie mnie jeszcze niczego nie nauczyło; nie przeżyłam ani strasznej katastrofy, ani nikogo nie straciłam. Chociaż nie. Nie mam rodziny, ani siostry, ani rodziców. Właściwie nic o nich nie wiem. Całkiem możliwe, że nie żyją... A może powinnam zacząć ich szukać?
Wstałam. Zaczęło się ściemniać. Powinnam już wrócić od reszty stada.
- No tak...
- Słuchaj, nie widziałeś gdzieś Amber?
- Nie. Może spytaj Beatrice?
- Ok, dzięki.
Już miałam się odwrócić i iść, gdy usłyszałam odgłos, jakby coś spadło. Z wielkiego wzgórza,wraz ze śniegiem spadały kamienie. Rozdziawiłam pysk i poprułam gdzieś w bok. Chwila, moment! Felix?! Wszystko zrobiło się białe. Nie było nikogo.
- Tylko nie to... - wyszeptałam sama do siebie.
Usłyszałam czyjeś wołanie, było coraz głośniejsze:
- Aria... Aria! - po chwili rozpoznałam głos, należał do Amber. Uff.
- Amber?
- Hej! Co tu robisz?
- Eee... mieszkam.
- Tak, wiem. Miałam na myśli... miejsce, w którym stoisz.
Spojrzałam na moje kopyta. Wyglądały dość dziwnie. Stałam na niespotykanym kształcie... podłoża.
- Ja... chyba kogoś przygniotłam! - zaczęłam kopać. - O rany... To.... to koń!
- Pomóżmy mu!
- Nie, zaczekaj. Oczywiście nie chcę ci rozkazywać, ale to jest Alma! Szpieg z wrogiego nam stada! Byłam tam... podałam jej fałszywe informacje.
- Dobra. Zostawmy ją tutaj i poszukajmy reszty.
- Jasne.
***
Szłyśmy przez dłuższy czas nic nie mówiąc. Spotkałyśmy Avi oraz Nutę. Cieszyłam się, że nawiązuje kontakty z innymi końmi. Nie powiem; podobało mi się życie podróżniczki, ale ja jak przez dłuższy czas z nikim nie porozmawiam robię się smutna i łatwiej się irytuję.Amber poinformowana o intruzie, zadanie wykonane. Mogłam kontynuować spacer. Chciałam się udać nad Rzekę Brzasku.
Lód pokrywał ją prawie w całości. Unosiła mgła, było widać zachód słońca, a na niebie nie było żadnej chmury. Panował wspaniały, magiczny klimat. Można powiedzieć, że mój klimat - zawsze uwielbiałam takie miejsca. Usłyszałam wycie wilka, było długie i niezwykle piękne, tak intrygującego odgłosu nie słyszałam nigdy w życiu.
Tej wspaniałej aurze wtórował mocny, zimowy zapach.
Mogłabym tak siedzieć godzinami.
Otaczały mnie tysiące myśli, głównie dotyczące przemijania. Jeszcze całkiem niedawno żyłam sobie beztrosko, nie wiedząc, że gdzieś teraz trwa walka o przetrwanie. Wilki gonią sarny, zające uciekają przed orłami. Tak naprawdę, życie mnie jeszcze niczego nie nauczyło; nie przeżyłam ani strasznej katastrofy, ani nikogo nie straciłam. Chociaż nie. Nie mam rodziny, ani siostry, ani rodziców. Właściwie nic o nich nie wiem. Całkiem możliwe, że nie żyją... A może powinnam zacząć ich szukać?
Wstałam. Zaczęło się ściemniać. Powinnam już wrócić od reszty stada.
Od Felix'a C.D. Tris, Altarii
- To dobrze - odparłem trochę zmnieszany - Ale muszę już iśc. Cześć.
- Cześć - odparła klacz, powracając do swojej pierwotniej miny.
Słońce lekko ogrzewało moją sierść, a Kruk rozłożył się na moim grzbiecie, zapewne po to by się ogrzać i od sierści, i od słońca.
- Jak mniemam, Alarii? - Odparłem
- Tak, a Ty Felix?
Przystaknąłem, po czym rzekłem:
- Co robiłaś poza terenami stada?
- Cześć - odparła klacz, powracając do swojej pierwotniej miny.
* * *
Kłusowałem po zaśnieżonych łąkach, gdy po chwili wszedłem do lasu.Słońce lekko ogrzewało moją sierść, a Kruk rozłożył się na moim grzbiecie, zapewne po to by się ogrzać i od sierści, i od słońca.
* * *
Stojąc przy granicy, wypatrywałem, wielu rzeczy, a może nawet moich "znajomych" z podróży... Jednakże długo nie miałem spokoju bo przedemną na granicy stanęłą klacz.- Jak mniemam, Alarii? - Odparłem
- Tak, a Ty Felix?
Przystaknąłem, po czym rzekłem:
- Co robiłaś poza terenami stada?
< Altaria? >
niedziela, 28 grudnia 2014
Od Altarii
Otworzyłam oczy. Wiał delikatny wiatr, który powodował, że moje futro falowało. Było wcześnie, delikatnie prószył śnieg; czyli, jak dla mnie idealne warunki na spacer. Nie do końca jeszcze znałam tereny Stada Spokojnego Nieba i chętnie bym kogoś bliżej poznała, więc liczyłam na to, że spotkam jakiegoś w miarę obeznanego członka na swojej drodze.
Opuściłam swoje legowisko i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Między drzewami stała czarna klacz. Podeszłam nieco bliżej.
- Cześć. Chyba się jeszcze nie widziałyśmy. Jestem nowa, mam na imię Altaria.
Ta zrobiła dziwną minę i odpowiedziała.
- Hej. Alma jestem. Też niedawno dołączyłam i jeszcze nikogo nie zdążyłam poznać.
- Ja też! Opowiesz coś o sobie?
- Wybacz, ale cię praktycznie nie znam.
- Jasne, rozumiem. Pokażesz mi tereny?
- Sama ich dobrze nie znam...
- Okay, to nie przeszkadzam.
Samica wydała mi się dziwna. Alfa nie opowiadała mi o klaczy, która by się tak nazywała... Może tylko nie zapamiętałam imienia.
- Nie przeszkadzasz. Pokażesz mi siedzibę alf?
- To ty jej jeszcze nie widziałaś?
- Nieee....
- Amber pokazuję ja zawsze nowym jako pierwsze miejsce z terytorium stada. - Zaczęłam się zastanawiać czy ta Alma przypadkiem nie jest szpiegiem jakiegoś wrogo nastawionego stada. Ale nie miałam zamiaru od razu z tym wyskoczyć, trochę się z nią pobawiłam.
- Słuchaj... a wpadł ci w oko jakiś ogier? - Jeśli nie zna imienia żadnego z nich to na 100 procent jest nieuczciwa.
- Eee... nie. Miłość nie jest mi w głowie.
- Ale, kogo najbardziej polubiłaś?
- Nikogo. Lepiej dogaduję się z klaczami. - Sama wpadła jak gruszka w kompot.
- A z którą najlepiej?
- Z Amber i z tobą... - Imię Amber sama wymieniłam, w ten sposób pozbyłam się wątpliwości.
- Spoko. To ja już sobie pójdę. Muszę się zaopiekować źrebakami, które ukrywają się w jaskini. - Fałszywe informacje. Teraz na pewno pójdzie do swojej alfy przekazać nowinki. W ten sposób, śledząc ją będę mogła zweryfikować wrogie w stosunku do nas stado.
Gdy 'Alma' (prawdopodobnie podała fałszywe imię) się oddaliła poszłam za nią. Szła ostrożnie, co jakiś czas się rozglądając.
Po około godzinie znalazłam się na otwartej przestrzeni. O ile dobrze pamiętam to terytorium Stada Selorte. Tym razem to ja ich trochę poobserwuję.
Opuściłam swoje legowisko i wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Między drzewami stała czarna klacz. Podeszłam nieco bliżej.
- Cześć. Chyba się jeszcze nie widziałyśmy. Jestem nowa, mam na imię Altaria.
Ta zrobiła dziwną minę i odpowiedziała.
- Hej. Alma jestem. Też niedawno dołączyłam i jeszcze nikogo nie zdążyłam poznać.
- Ja też! Opowiesz coś o sobie?
- Wybacz, ale cię praktycznie nie znam.
- Jasne, rozumiem. Pokażesz mi tereny?
- Sama ich dobrze nie znam...
- Okay, to nie przeszkadzam.
Samica wydała mi się dziwna. Alfa nie opowiadała mi o klaczy, która by się tak nazywała... Może tylko nie zapamiętałam imienia.
- Nie przeszkadzasz. Pokażesz mi siedzibę alf?
- To ty jej jeszcze nie widziałaś?
- Nieee....
- Amber pokazuję ja zawsze nowym jako pierwsze miejsce z terytorium stada. - Zaczęłam się zastanawiać czy ta Alma przypadkiem nie jest szpiegiem jakiegoś wrogo nastawionego stada. Ale nie miałam zamiaru od razu z tym wyskoczyć, trochę się z nią pobawiłam.
- Słuchaj... a wpadł ci w oko jakiś ogier? - Jeśli nie zna imienia żadnego z nich to na 100 procent jest nieuczciwa.
- Eee... nie. Miłość nie jest mi w głowie.
- Ale, kogo najbardziej polubiłaś?
- Nikogo. Lepiej dogaduję się z klaczami. - Sama wpadła jak gruszka w kompot.
- A z którą najlepiej?
- Z Amber i z tobą... - Imię Amber sama wymieniłam, w ten sposób pozbyłam się wątpliwości.
- Spoko. To ja już sobie pójdę. Muszę się zaopiekować źrebakami, które ukrywają się w jaskini. - Fałszywe informacje. Teraz na pewno pójdzie do swojej alfy przekazać nowinki. W ten sposób, śledząc ją będę mogła zweryfikować wrogie w stosunku do nas stado.
Gdy 'Alma' (prawdopodobnie podała fałszywe imię) się oddaliła poszłam za nią. Szła ostrożnie, co jakiś czas się rozglądając.
Po około godzinie znalazłam się na otwartej przestrzeni. O ile dobrze pamiętam to terytorium Stada Selorte. Tym razem to ja ich trochę poobserwuję.
***
Po powrocie 'do nas' postanowiłam powiadomić o tym wszystkim naszą przywódczynię, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Za to tuż przede mną stał Felix.
<Felix, dokończysz?>
Dreama C.D. Shire
No nieźle sobie radzi dziewczyna. Wziąłem sobie kolejną kłodę i ruszyłem zjeżdżając za klaczą. W sumie to nie trudne trzeba tylko wyczaić jak dobrze i wygodnie się stoi.
- No nieźle jak na początek - pochwaliła mnie.
- Dzięki - powiedziałem.
Zeskoczyłem z kłody i zacząłem grzebać kopytem w ziemi.
- A ty co? - spytała.
- Nic po prostu nie jara mnie to aż tak bardzo - odparłem.
- A mnie tak - uśmiechnęła się.
- Z każdą chwilą coraz bardziej mnie zaskakujesz - uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Świetnie - powiedziała ironicznie.
- Oj nie przeginaj nie chce mieć ciebie za wroga - oznajmiłem.
- No nieźle jak na początek - pochwaliła mnie.
- Dzięki - powiedziałem.
Zeskoczyłem z kłody i zacząłem grzebać kopytem w ziemi.
- A ty co? - spytała.
- Nic po prostu nie jara mnie to aż tak bardzo - odparłem.
- A mnie tak - uśmiechnęła się.
- Z każdą chwilą coraz bardziej mnie zaskakujesz - uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Świetnie - powiedziała ironicznie.
- Oj nie przeginaj nie chce mieć ciebie za wroga - oznajmiłem.
Shire?
Od Deniver'a C.D. Melodii
Galopowaliśmy przed siebie przez cały czas, nawet nie zauważając, że droga do Mglistych Głazów dawno została przez nas ominięta. Co chwila czułem na sobie uważne i pełne ciepła spojrzenie Melodii. Także ja odwracałem wzrok na chwilę i uśmiechałem się tajemniczo. Co prawda to robiło się nader denerwujące, ale przynajmniej nam się nie nudziło. Poczułem po raz kolejny wzrok klaczy, jednak tym razem bardziej wyzywający na pojedynek. Zatrzymałem się z nie małą siłą, tak, że moje kopyta zaryły porządnie w ziemi.
-Czy ty proponujesz mi wzywanie?- spojrzałem, prostując się na nogach z ogromną dumą.
Malody zatrzymała się obok mnie i po chwili odwróciła się, patrząc prosto w oczy z wielkim potencjałem buzującym w niej.
-Może...- uśmiechała się złośliwie, stając wyżej, by zrównać swoją głowę z moją, lecz była lekko ode mnie niższa.
-To masz marne szanse kochana, ponieważ ja...
-Dobrze, już skończ- przerwała mi z wrednym uśmiechem na pysku- Nie wiem czy ty jesteś jasnowidzem czy co, ale wyzywam cię na pojedynek- odparła z dumą.
-Tak?- spojrzałem na nią z góry.
-Tak- odpowiedziała ostro, trzepocząc rzęsami.
-A więc zgoda. Jakież to wyzwanie?- cofnąłem się parę kroków w tył.
-Najpierw wyścig do Mglistych Głazów. Od tego miejsca gdzie stoimy. Potem utrzymywanie równowagi, gdy już dotrzemy na miejsce. A trzecim, ostatnim wyzwaniem będzie absolutna cisza. Polega na tym, że kto się pierwszy odezwie, przegrywa- wymieniała, chodząc w kółko, a gdy skończyła spowrotem stanęła obok mnie- Jestem pewna, że to wygram- posłała mi tajemnicze spojrzenie.
-Pf! Łatwizna! Przypominam ci, że miałem najlepszych nauczyciela w swoim stadzie, którzy uczyli mnie jak wygrywać z klasą- ustawiłem się gotowy do cwału.
-Doprawdy???- zrobiła niewinną minę- Ja też. Dopiero się okaże ile cię nauczyli i ile z tego wyniosłeś. Jestem pewna, że trzymanie buzi na kłódkę będzie dla ciebie sporym wzywaniem, wbrew twoich wniosków- rzekła pewna siebie.
-Dla ciebie też- dodałem i spojrzałem na nią wyzywająco.
Posłaliśmy sobie pewne siebie uśmiechy.
-Czy ty proponujesz mi wzywanie?- spojrzałem, prostując się na nogach z ogromną dumą.
Malody zatrzymała się obok mnie i po chwili odwróciła się, patrząc prosto w oczy z wielkim potencjałem buzującym w niej.
-Może...- uśmiechała się złośliwie, stając wyżej, by zrównać swoją głowę z moją, lecz była lekko ode mnie niższa.
-To masz marne szanse kochana, ponieważ ja...
-Dobrze, już skończ- przerwała mi z wrednym uśmiechem na pysku- Nie wiem czy ty jesteś jasnowidzem czy co, ale wyzywam cię na pojedynek- odparła z dumą.
-Tak?- spojrzałem na nią z góry.
-Tak- odpowiedziała ostro, trzepocząc rzęsami.
-A więc zgoda. Jakież to wyzwanie?- cofnąłem się parę kroków w tył.
-Najpierw wyścig do Mglistych Głazów. Od tego miejsca gdzie stoimy. Potem utrzymywanie równowagi, gdy już dotrzemy na miejsce. A trzecim, ostatnim wyzwaniem będzie absolutna cisza. Polega na tym, że kto się pierwszy odezwie, przegrywa- wymieniała, chodząc w kółko, a gdy skończyła spowrotem stanęła obok mnie- Jestem pewna, że to wygram- posłała mi tajemnicze spojrzenie.
-Pf! Łatwizna! Przypominam ci, że miałem najlepszych nauczyciela w swoim stadzie, którzy uczyli mnie jak wygrywać z klasą- ustawiłem się gotowy do cwału.
-Doprawdy???- zrobiła niewinną minę- Ja też. Dopiero się okaże ile cię nauczyli i ile z tego wyniosłeś. Jestem pewna, że trzymanie buzi na kłódkę będzie dla ciebie sporym wzywaniem, wbrew twoich wniosków- rzekła pewna siebie.
-Dla ciebie też- dodałem i spojrzałem na nią wyzywająco.
Posłaliśmy sobie pewne siebie uśmiechy.
Melodia? Zobaczymy kto wygra pierwsze wyzwanie? ^^
Od Melodii C.D. Deniver'a
- Sugeruję wyjść z tej wo... - zaczęłam ale w tym momencie oberwałam wodą prosto w pysk.
- Sugerujesz co? - spytał z szatańskim uśmieszkiem.
- Powiedziałam sugeruję, że jesteś głupi - zachichotałam ochlapując go wodą.
- Tak, tak jeśli tak myślisz to moż.. - ochlapałam go.
- I kto tu jest mistrzem ?! - zawołałam triumfalnie.
- Mistrzem hmmm.... niech no ja pomyślę - powiedział udając zastanowienie.
- Dobra koniec wygłupów chodźmy - powiedziałam wychodząc na brzeg.
- Niech będzie - powiedział i zrobił to samo co ja.
- Co teraz robimy? - spytał.
- Co sobie życzysz - odparłam.
- No więc ja proponuję odwiedzić mgliste głazy - odpowiedział.
- Spoko - powiedziałam przyśpieszając tempa.
Biegliśmy równo prosto przed siebie nie patrząc gdzie droga mimo, że oboje doskonale wiedzieliśmy gdzie powinniśmy skręcić biegliśmy dalej. Wiatr rozwiewał nam grzywy.
- Sugerujesz co? - spytał z szatańskim uśmieszkiem.
- Powiedziałam sugeruję, że jesteś głupi - zachichotałam ochlapując go wodą.
- Tak, tak jeśli tak myślisz to moż.. - ochlapałam go.
- I kto tu jest mistrzem ?! - zawołałam triumfalnie.
- Mistrzem hmmm.... niech no ja pomyślę - powiedział udając zastanowienie.
- Dobra koniec wygłupów chodźmy - powiedziałam wychodząc na brzeg.
- Niech będzie - powiedział i zrobił to samo co ja.
- Co teraz robimy? - spytał.
- Co sobie życzysz - odparłam.
- No więc ja proponuję odwiedzić mgliste głazy - odpowiedział.
- Spoko - powiedziałam przyśpieszając tempa.
Biegliśmy równo prosto przed siebie nie patrząc gdzie droga mimo, że oboje doskonale wiedzieliśmy gdzie powinniśmy skręcić biegliśmy dalej. Wiatr rozwiewał nam grzywy.
Deni? Wiem, że nie długie ale nie mam pomysłu
Altaria!
Przedstawiam Wam Altarię, nową klacz w naszym stadzie! Ach, głos taki, nad którym się zastanawiałam, gdy wybierałam piosenkę dla Tris. C:
Witamy!
(Najpierw muszę zdobyć pozwolenie na użycie zdjęcia...)
Altaria
Szpieg
Od Shire C.D. Dreama
- Shire - Powiedziałam krótko. Jaki opiekuńczy ogier... Masakra
- Od kiedy tu jesteś? - Zapytał.
- Wczoraj wieczorem dołączyłam. - Powiedziałam i zaczęłam się rozglądać. Wszędzie pełno śniegu. A tam była kłoda... leżała... kłoda! Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę kłody
- Gdzie idziesz? - Zapytał zdziwiony ogier
- Jeździłeś kiedyś na kłodzie? - Zapytałam
- Nie - Zaczęłam szukać drugiej kłody. Nie będzie mnie dotykał i był by za blisko mnie. Kopnęłam kłodę i drewno wylądowało na górce
- Jedziesz? Ale ostrzegam, jeśli masz słabe nerwy i nie masz równowagi, nawet się nie pakuj w to. - Powiedziałam i skoczyłam na czterech kopytach na kłodę i zaczęłam zjeżdżać z górki, omijając wszystkie przeszkody
- Od kiedy tu jesteś? - Zapytał.
- Wczoraj wieczorem dołączyłam. - Powiedziałam i zaczęłam się rozglądać. Wszędzie pełno śniegu. A tam była kłoda... leżała... kłoda! Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę kłody
- Gdzie idziesz? - Zapytał zdziwiony ogier
- Jeździłeś kiedyś na kłodzie? - Zapytałam
- Nie - Zaczęłam szukać drugiej kłody. Nie będzie mnie dotykał i był by za blisko mnie. Kopnęłam kłodę i drewno wylądowało na górce
- Jedziesz? Ale ostrzegam, jeśli masz słabe nerwy i nie masz równowagi, nawet się nie pakuj w to. - Powiedziałam i skoczyłam na czterech kopytach na kłodę i zaczęłam zjeżdżać z górki, omijając wszystkie przeszkody
<Dream?>
sobota, 27 grudnia 2014
Nieobecność/zmniejszona aktywność
wikimiki100 (Felix) będzie nieobecna lub mniej aktywna przez jakiś czas.
Od Deniver'a C.D. Melodii
Podniosłem natychmiastowo głowę, gdy tylko usłyszałem krzyk Melody. Odwróciłem się, patrząc jak daleko są od nas wilki, tymczasem klacz zaczęła się powoli wycofywać. Rzeczywiście, grupa wilków(szczęście, że nie wataha) zbliżała się z wyszczerzonymi kłami w naszym kierunku. Jak widać były bardzo głodne, pomimo tego, że głód im nie doskwierał.
-Chyba masz racje- odparłem, cofając się o kilka kroków- Biegnijmy- poleciłem i ruszyłem galopem, a Melodia tuż za mną.
-Wiesz może, gdzie tu najbliżej jest najwyższy zbiornik wodny, najlepiej jezioro czy coś podobnego?- zapytałem, omijając zręcznie drzewa.
-Chyba nie daleko jest Wyspa Snu, wokoło niej jest woda, a czemu pytasz?- stanęła na chwilę.
Zaryłem kopytami w ziemi, aby zatrzymać się obok niej.
-Myślę, że wilki nie wejdą do lodowatej wody. Przynajmniej tak mnie uczono- spojrzałem w kierunku dochodzącego wycia.
-Obyś się nie mylił, jeśli tak to po nas- odpowiedziała i znów zaczęła galopować.
Zaraz potem pobiegłem za nią, nadal myśląc czy wejście do zimnego jeziora lub morza- jakiegokolwiek zbiornika wodnego- było dobrym pomysłem. Oby moja intuicja i lata nauk nie zawiodły. Po pewnym czasie uciekania przed wilkami, ujrzeliśmy wyspę, jakby płynącą po wodzie.
-To jak? Do wody?- uśmiechnąłem się szeroko jak nastolatek i wskoczyłem pierwszy, ochlapując przy tym nieco klacz.
-A mam inny wybór...?- westchnęła i podążyła moimi śladami.
Zatrzymałem się dopiero wtedy, kiedy moje nogi były całkowicie zanurzone w wodzie. Obok mnie stanęła Melodia, której woda sięgała nieco powyżej stawu barkowego. Teraz tylko modliłem się aby wilki nie weszły za nami. Czułem niepokój, który nasilał się z każdą chwilą kiedy grupka była coraz bliżej. Na szczęście zatrzymały się tuż przed zmąconą jeszcze przez nas wodą.
-Udało się- ucieszyłem się na widok wyjących wilków, które najwidoczniej miały nadzieje nas zdobyć.
-Na szczęście- rzekła z ulgą klacz, gdy tylko wilki rozbiegły się i zniknęły nam z oczu- Powiedz mi... to był plan czy zdałeś się na szczęście, wbiegając do tego lodowatego morza?- spojrzała na mnie podchwytliwie Melody.
-Eeeem...- zaśmiałem się cicho, myśląc nad odpowiedzią- Powinnaś wiedzieć, że jestem specem od ,,genialnych" pomysłów. Deni (nie) wiedział co robi- zaśmiałem się, dostając kuksańca od klaczy w bok- A jeśli już jesteśmy do połowy zmoczeni to nie wypada w połowie suchym wychodzić na brzeg- odparłem.
-Co masz przez to na...- nie dokończyła, bo została ochlapana przez moja osobę- Ej!- krzyknęła, gdy ja odbiegłem kawałek od niej, aby mi nie mogła oddać tym samym.
-No co? Jak już mówiłem nie warto wychodzić suchym na ląd- zaśmiałem się.
-Zobaczymy kto tu nie wyjdzie suchym na brzeg- uśmiechnęła się tajemniczo i pognała w moim kierunku.
Momentalnie się zanurzyłem i po chwili, tak samo szybko wynurzyłem, tak, że moja grzywka opadała z lekka na oczy. Poczułem chłód, który przeszywał moja skórę.
-I tak nie unikniesz kary- odpowiedziała i pochlapała mnie ze śmiechem.
Lekko odwróciłem głowę, by ustrzec się od lecących kropelek wody na mnie.
-I tak byłem już mokry, więc się nie liczy- uśmiechnąłem się teatralnie złośliwie.
-Akurat... chciałbyś. Liczy się, liczy- odparła, wytykając mi język.
Pokiwałem sarkastycznie głową z łobuzerskim uśmieszkiem, odwzajemniając jej tym samym.
-Chyba masz racje- odparłem, cofając się o kilka kroków- Biegnijmy- poleciłem i ruszyłem galopem, a Melodia tuż za mną.
-Wiesz może, gdzie tu najbliżej jest najwyższy zbiornik wodny, najlepiej jezioro czy coś podobnego?- zapytałem, omijając zręcznie drzewa.
-Chyba nie daleko jest Wyspa Snu, wokoło niej jest woda, a czemu pytasz?- stanęła na chwilę.
Zaryłem kopytami w ziemi, aby zatrzymać się obok niej.
-Myślę, że wilki nie wejdą do lodowatej wody. Przynajmniej tak mnie uczono- spojrzałem w kierunku dochodzącego wycia.
-Obyś się nie mylił, jeśli tak to po nas- odpowiedziała i znów zaczęła galopować.
Zaraz potem pobiegłem za nią, nadal myśląc czy wejście do zimnego jeziora lub morza- jakiegokolwiek zbiornika wodnego- było dobrym pomysłem. Oby moja intuicja i lata nauk nie zawiodły. Po pewnym czasie uciekania przed wilkami, ujrzeliśmy wyspę, jakby płynącą po wodzie.
-To jak? Do wody?- uśmiechnąłem się szeroko jak nastolatek i wskoczyłem pierwszy, ochlapując przy tym nieco klacz.
-A mam inny wybór...?- westchnęła i podążyła moimi śladami.
Zatrzymałem się dopiero wtedy, kiedy moje nogi były całkowicie zanurzone w wodzie. Obok mnie stanęła Melodia, której woda sięgała nieco powyżej stawu barkowego. Teraz tylko modliłem się aby wilki nie weszły za nami. Czułem niepokój, który nasilał się z każdą chwilą kiedy grupka była coraz bliżej. Na szczęście zatrzymały się tuż przed zmąconą jeszcze przez nas wodą.
-Udało się- ucieszyłem się na widok wyjących wilków, które najwidoczniej miały nadzieje nas zdobyć.
-Na szczęście- rzekła z ulgą klacz, gdy tylko wilki rozbiegły się i zniknęły nam z oczu- Powiedz mi... to był plan czy zdałeś się na szczęście, wbiegając do tego lodowatego morza?- spojrzała na mnie podchwytliwie Melody.
-Eeeem...- zaśmiałem się cicho, myśląc nad odpowiedzią- Powinnaś wiedzieć, że jestem specem od ,,genialnych" pomysłów. Deni (nie) wiedział co robi- zaśmiałem się, dostając kuksańca od klaczy w bok- A jeśli już jesteśmy do połowy zmoczeni to nie wypada w połowie suchym wychodzić na brzeg- odparłem.
-Co masz przez to na...- nie dokończyła, bo została ochlapana przez moja osobę- Ej!- krzyknęła, gdy ja odbiegłem kawałek od niej, aby mi nie mogła oddać tym samym.
-No co? Jak już mówiłem nie warto wychodzić suchym na ląd- zaśmiałem się.
-Zobaczymy kto tu nie wyjdzie suchym na brzeg- uśmiechnęła się tajemniczo i pognała w moim kierunku.
Momentalnie się zanurzyłem i po chwili, tak samo szybko wynurzyłem, tak, że moja grzywka opadała z lekka na oczy. Poczułem chłód, który przeszywał moja skórę.
-I tak nie unikniesz kary- odpowiedziała i pochlapała mnie ze śmiechem.
Lekko odwróciłem głowę, by ustrzec się od lecących kropelek wody na mnie.
-I tak byłem już mokry, więc się nie liczy- uśmiechnąłem się teatralnie złośliwie.
-Akurat... chciałbyś. Liczy się, liczy- odparła, wytykając mi język.
Pokiwałem sarkastycznie głową z łobuzerskim uśmieszkiem, odwzajemniając jej tym samym.
Melodia? A mi się trochę rozpisało ;p
piątek, 26 grudnia 2014
Od Ivana C.D. Awarness
Ja? Mam śpiewać?
Ja?! Przecież ja nawet nie umiem śpiewać. Nie umiem, nie chcę i nigdy nie będę.
- Co zaśpiewasz? - Awarness spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
- Nic. - burknąłem i odwróciłem głowę udając obrażonego na zawsze.
- Oj, no weź. - zrobiła kilka kroków kłusem w moją stronę. - Na pewno coś zaśpiewasz. Jeśli ty zaśpiewasz, to ja również.
Westchnąłem i zacząłem myśleć, jaką piosenkę mógłbym jej zaprezentować. Nic nie przychodziło mi do głowy. Nagle mnie olśniło. Przypomniała mi się pieśń, którą ktoś kiedyś zaśpiewał w jednym ze stad, w którym zostałem na jakiś czas.
- No dobra. - mruknąłem. - Zaśpiewam Song of the Lonely Mountain. - przełknąłem ślinę i zacząłem śpiewać.
Far over the Misty Mountains rise
Leave us standing upon the height
What was before we see once more
Is our kingdom a distant light
(...)
All eyes on the hidden door
To the Lonely Mountain bourne
We’ll ride in the gathering storm
Till we get our long forgotten gold
Far away the Misty Mountains cold.
Kiedy skończyłem, uświadomiłem sobie, że od bardzo dawna nie śpiewałem. Po kilku sekundach przed oczami stanęło mi wspomnienie mojej młodszej siostry (nie chodzi o Tris), której śpiewałem coś, ale z pewnością nie to. Było to tak dawno, że już nie pamiętałem. I prawdopodobnie miałem sobie już nigdy nie przypomnieć.
Uniosłem głowę i rzuciłem klaczy spojrzenie mówiące: "No dobra, teraz Twoja kolej".
War?
Darowałam sobie wstawianie całego tekstu piosenki, aby nie zapchać tym opowiadania, dlatego jest tylko fragment.
Darowałam sobie wstawianie całego tekstu piosenki, aby nie zapchać tym opowiadania, dlatego jest tylko fragment.
Od Awarness C.D. Ivana
Nudzi mi się-wyznał ogier. Musiałam przyznać mu rację.
-Przypomniało mi się! -krzyknęłam nagle.
-Co takiego?
-Miałeś mi coś zaśpiewać!-powiedziałam patrząc na niego. Uśmiechnęłam się, ale on miał raczej przestraszoną minę.
-Co?-powtórzył.
-Zaśpiewaj coś.
-No co ty! Nie będę śpiewał.
-Obiecałeś!
-Nic takiego nie mówiłem..
-No proszę. ..Ja też zaśpiewam.
-Przypomniało mi się! -krzyknęłam nagle.
-Co takiego?
-Miałeś mi coś zaśpiewać!-powiedziałam patrząc na niego. Uśmiechnęłam się, ale on miał raczej przestraszoną minę.
-Co?-powtórzył.
-Zaśpiewaj coś.
-No co ty! Nie będę śpiewał.
-Obiecałeś!
-Nic takiego nie mówiłem..
-No proszę. ..Ja też zaśpiewam.
Ivan?
Zmniejszona aktywność
Informuję, iż aktywność kleo13 (Amber) w najbliższym czasie będzie zmniejszona.
Juniko (Awarness) również będzie mniej aktywna przez najbliższe dwa tygodnie.
Juniko (Awarness) również będzie mniej aktywna przez najbliższe dwa tygodnie.
Od Dreama C.D. Bell
Cwałem uciekaliśmy przed wilkami. Na nasze nieszczęście Bell potknęła się i przewróciła. Nie tracąc czasu wziąłem ją na swój grzbiet i zacząłem uciekać. Wilki trochę nadrobiły, w moich uszach słyszałem tylko szum wiatru i tętent kopyt. W końcu wilki zrezygnowały, ale żeby nie ryzykować odbiegłem za następny zakręt. Stanąłem i pomogłem Bell zejść.
- Było blisko - powiedziałem odgarnąłem grzywę, która zasłaniała mi oczy.
- Dziękuję - podziękowała.
- Wiesz to byłby grzech ciężki gdybym ci nie pomógł - uśmiechnąłem się nieco łobuzersko.
- Oj nie przesadzaj - rzekła.
- Nie przesadzam wiesz nie darowałbym sobie gdyby jakiejś klaczy stało się coś z mojej winy - powiedziałem stawiając na sowim.
- Było blisko - powiedziałem odgarnąłem grzywę, która zasłaniała mi oczy.
- Dziękuję - podziękowała.
- Wiesz to byłby grzech ciężki gdybym ci nie pomógł - uśmiechnąłem się nieco łobuzersko.
- Oj nie przesadzaj - rzekła.
- Nie przesadzam wiesz nie darowałbym sobie gdyby jakiejś klaczy stało się coś z mojej winy - powiedziałem stawiając na sowim.
Bell ? co wymyślisz? :3
wtorek, 23 grudnia 2014
Wrogowie
Drobna pomyłka związana z moim roztargnieniem. Obecnie mamy wrogów - Stado Koni Wiatru!
Od Tris C.D. Felix'a
Po usłyszeniu opowieści Felix'a milczałam przez chwilę. Nie bardzo wiedziałam, co powinnam teraz odpowiedzieć. A może nawet nie powinnam się odzywać ani słowem? W moim przypadku nie powinno być to rzeczą niezmiernie trudną.
- Ale jakoś dotarłem tu z powrotem. - dodał.
Zastrzygłam uszami. Mój ledwo co przytomny wzrok wodził po oddalonych o niewiadomo ile kilometrów szczytac gór.
- Wszystko w porządku? - spytał zdziwiony Felix.
- Tak. - natychmiast skierowałam swoją głowę w stronę ogiera. Czyli być może on znał moich bardzo dalekich przodków, bo z tego, co wiem, byli oni w rodzinie Alf SSN. Właśnie rozmawiałam z kimś, kto mógł mieć z nimi kontakt.
Jeżeli tam należał, to z pewnością musiał ich poznać.
- Lucky Wolves to obecnie nasi sojusznicy. - powiedziałam. - Jeny... Nieźle, że należałeś do pierwszego SSN. Myślałam, że nigdy nie poznam kogoś takiego. - Na mojej "twarzy" automatycznie pojawił się uśmiech, zanim udało mi się nad tym zapanować.
Zastrzygłam uszami. Mój ledwo co przytomny wzrok wodził po oddalonych o niewiadomo ile kilometrów szczytac gór.
- Wszystko w porządku? - spytał zdziwiony Felix.
- Tak. - natychmiast skierowałam swoją głowę w stronę ogiera. Czyli być może on znał moich bardzo dalekich przodków, bo z tego, co wiem, byli oni w rodzinie Alf SSN. Właśnie rozmawiałam z kimś, kto mógł mieć z nimi kontakt.
Jeżeli tam należał, to z pewnością musiał ich poznać.
- Lucky Wolves to obecnie nasi sojusznicy. - powiedziałam. - Jeny... Nieźle, że należałeś do pierwszego SSN. Myślałam, że nigdy nie poznam kogoś takiego. - Na mojej "twarzy" automatycznie pojawił się uśmiech, zanim udało mi się nad tym zapanować.
Felix?
Od Ivana C.D. Awarness
Śnieg sypał leniwie, plaża była już całkowicie biała. Kłusowaliśmy brzegiem morza, przez co woda dotykała naszych kopyt. Śmialiśmy się, oboje mieliśmy dobry humor pomimo ostatnich wydarzeń.
W pewnym momencie większa fala popłynęła bliżej oblewając nas. Słona woda dostała się do mojego pyska. Skierowaliśmy się w prawą stroną, aby taka sytuacja się nie powtórzyła.
- Ble. - skrzywiłem się. Klacz parsknęła śmiechem widząc moją minę.
- Daj spokój, nie było tak źle. - stwierdziła.
- Pewnie miałbym o tym lepsze zdanie, gdybym nie napił się tej wody. - mruknąłem.
- Heh. - westchnęła z szerokim uśmiechem.
- Nudzi mi się. - wyznałem z rozżaleniem.
Avi? Wymyśli coś, bo ja nie mam pomysłu. ;-;
Od Bell C.D. Dreama
Plaża była urocza. Śnieg, słońce - taka atmosfera jest u mnie mile widziana.
Chodziliśmy po terenach, ciągle rozmawiając i się śmiejąc. Doszliśmy do ciemnego lasu. Gdy przestaliśmy rozmawiać, zza krzaków usłyszeliśmy warczenie. Przybliżyłam się do Dreama. Przy nim czułam się.. bezpiecznie. Trącił mnie łbem i spojrzał, dając do zrozumienia, że zmywamy się stąd. Chwilę później, wybiegaliśmy z lasu, cwałując ile sił w nogach. Usłyszeliśmy wycie wilków. Po około dwóch minutach, wilki wybiegły z lasu chcąc nas dogonić. W mojej głowie myślałam tylko o jednym. To nie może się tak skończyć..
Chodziliśmy po terenach, ciągle rozmawiając i się śmiejąc. Doszliśmy do ciemnego lasu. Gdy przestaliśmy rozmawiać, zza krzaków usłyszeliśmy warczenie. Przybliżyłam się do Dreama. Przy nim czułam się.. bezpiecznie. Trącił mnie łbem i spojrzał, dając do zrozumienia, że zmywamy się stąd. Chwilę później, wybiegaliśmy z lasu, cwałując ile sił w nogach. Usłyszeliśmy wycie wilków. Po około dwóch minutach, wilki wybiegły z lasu chcąc nas dogonić. W mojej głowie myślałam tylko o jednym. To nie może się tak skończyć..
<Dream? Co Ty na to? >,< >
Życzenia świąteczne
Drodzy członkowie SSN!
Pragnę życzyć wszystkim wesołych i ciepłych Świąt Bożego Narodzenia, szczęśliwego Nowego Roku, mile spędzonego czasu i dużo weny twórczej!
Pozdrawiam,
Beatrice & Ivan & Amber
Od Melodii C.D. Amber
Teraz oficjalnie jestem w stadzie. Słyszałam jak niektóre konie coś do siebie szepczą. Kiedy zaczęli się rozchodzić pokłusowałam z gracją poszukać sobie przytulnego "mieszkanka". Był już wieczór dlatego kiedy znalazłam wreszcie jakieś odpowiadające mi miejsce zaczynało wschodzić słońce. No cóż to była najkrótsza noc w roku. Położyłam się ziemi i pogrążyłam się w śnie. Rano wstałam i wybrałam się na spacer. Po drodze ok 15 minut od kiedy wyszłam ujrzałam niedużą łączkę, na której rosło kilka drzew wiśni porośniętych różowymi kwiatami. Pobiegłam pod drzewko i zaczęłam skubać trawę. Musze powiedzieć, że była lepsza niż jakakolwiek inna, którą jadłam spojrzałam na przepiękny krajobraz. Po chwili na łączkę przyszedł jakiś ogier najwyraźniej nie tylko ja lubię tu przychodzić.
Jakiś ogier?
Od Dreama C.D. Shire
- Stój chcesz żeby ci coś zrobiły ? - zawołałem zdenerwowany - Nie wiem czy wiesz ale na terenach tego stada wilki nie są przyjazne.
- Nie chce ale no nie ważne - powiedziała.
- Dobra. Na przyszłość uważaj na nie bo są naprawdę groźne - powiedziałem - a teraz chodź zanim nas znajdą.
Powiedziałem ruszając spokojnym galopem. Klacz biegła tuż obok mnie.
- Dobra tu chyba będzie bezpiecznie - powiedziałem.
- Nie musiałeś mnie chronić dała bym sobie radę - powiedziała uparcie.
- Pewnie byś dała ale lepiej nie ryzykować życia czy czegoś. A gdyby to była cała swora mogła by ci odebrać życie - powiedziałem niespokojnie.
- Oj przesadzasz, a po co ty się w ogóle o mnie martwisz jak nawet imion swoich nie znamy - odparła.
- Dobra masz racje, jestem Dream - przedstawiłem się.
- Shire - ucięła krótko.
- Nie chce ale no nie ważne - powiedziała.
- Dobra. Na przyszłość uważaj na nie bo są naprawdę groźne - powiedziałem - a teraz chodź zanim nas znajdą.
Powiedziałem ruszając spokojnym galopem. Klacz biegła tuż obok mnie.
- Dobra tu chyba będzie bezpiecznie - powiedziałem.
- Nie musiałeś mnie chronić dała bym sobie radę - powiedziała uparcie.
- Pewnie byś dała ale lepiej nie ryzykować życia czy czegoś. A gdyby to była cała swora mogła by ci odebrać życie - powiedziałem niespokojnie.
- Oj przesadzasz, a po co ty się w ogóle o mnie martwisz jak nawet imion swoich nie znamy - odparła.
- Dobra masz racje, jestem Dream - przedstawiłem się.
- Shire - ucięła krótko.
Shire ?
Od Melodii C.D. Deniver'a
- No to mieszkanie masz - uśmiechnęłam się.
- Na to wygląda - odparł ogier.
- Jeśli chcesz to mogę ci jeszcze pokazać gdzie jest najlepsza trawa - powiedziałam i wyszłam z zakurzonej jaskini.
- Chętnie - powiedział kierując się za mną.
Kiedy dotarliśmy na miejsce skubnęłam trawy, która była najlepszą z najlepszych na całej ziemi.
- To tutaj - rzekłam rozglądając się po polanie.
- Nie dość, że ładnie to jeszcze trawa dobra - uśmiechnął się łobuzersko.
- A jak - zaśmiałam się i pokłusowałam z gracją po łące pod drzewko przy, którym zwykle jadam.
Ogier patrzył na mnie po czym sam zaczął delektować się smakiem trawy. Deniver to naprawdę spoko ogier. Skubałam soczystą i zieloną trawę delektując się śpiewem ptaków, świecącym słońcem i ciepłem jakie panowało na dworze. Wszystko wydawało się piękne do czasu kiedy zauważyłam grupki wilków.
- Deniver szybko uciekaj - krzyknęłam - sami nie damy sobie z nimi rady.
- Na to wygląda - odparł ogier.
- Jeśli chcesz to mogę ci jeszcze pokazać gdzie jest najlepsza trawa - powiedziałam i wyszłam z zakurzonej jaskini.
- Chętnie - powiedział kierując się za mną.
Kiedy dotarliśmy na miejsce skubnęłam trawy, która była najlepszą z najlepszych na całej ziemi.
- To tutaj - rzekłam rozglądając się po polanie.
- Nie dość, że ładnie to jeszcze trawa dobra - uśmiechnął się łobuzersko.
- A jak - zaśmiałam się i pokłusowałam z gracją po łące pod drzewko przy, którym zwykle jadam.
Ogier patrzył na mnie po czym sam zaczął delektować się smakiem trawy. Deniver to naprawdę spoko ogier. Skubałam soczystą i zieloną trawę delektując się śpiewem ptaków, świecącym słońcem i ciepłem jakie panowało na dworze. Wszystko wydawało się piękne do czasu kiedy zauważyłam grupki wilków.
- Deniver szybko uciekaj - krzyknęłam - sami nie damy sobie z nimi rady.
Deni? Wiem długość powalająca xD
Banner od wikimiki100!
Kolejny banner dla SSN! :3 Tym razem stworzony przez wikimiki100, czyli Felix'a!
Znów liczę, że zobaczę te bannery na Waszych prezentacjach. ^^
Kod HTML:
<a href="http://ssn-nowa-era.blogspot.com/"><img src="http://oi57.tinypic.com/1zlcdg4.jpg"></a>
Od Nessy C.D. Ivana
-I co teraz?
-Teraz?-ogier wyrwał mnie z zamyślenia.-Nie, nie wiem. Nie mam pomysłu.
Patrzyłam się w dal, a ogier chyba próbował wyłapać punkt w który się wpatrywałam. Nie było to nic konkretnego więc i tak by się mu to nie udało...
-Co tam widzisz?-spytał.
-Właśnie nic...Wiesz co to oznacza?
-Oślepłaś?- spytał z ironią Ivan.
-Nie!-odparłam śmiejąc się. Szturchnęłam go w bok.-To oznacza brak przygód.
-Więc może się przejdziemy, jak normalne konie?-zaproponował.
-Prowadź - powiedziałam uśmiechając się.
Po chwili znaleźliśmy się na Słonecznej Plaży.
-Teraz?-ogier wyrwał mnie z zamyślenia.-Nie, nie wiem. Nie mam pomysłu.
Patrzyłam się w dal, a ogier chyba próbował wyłapać punkt w który się wpatrywałam. Nie było to nic konkretnego więc i tak by się mu to nie udało...
-Co tam widzisz?-spytał.
-Właśnie nic...Wiesz co to oznacza?
-Oślepłaś?- spytał z ironią Ivan.
-Nie!-odparłam śmiejąc się. Szturchnęłam go w bok.-To oznacza brak przygód.
-Więc może się przejdziemy, jak normalne konie?-zaproponował.
-Prowadź - powiedziałam uśmiechając się.
Po chwili znaleźliśmy się na Słonecznej Plaży.
Ivan?
Od Felix'a C.D. Tris
Wziąłem głęboki wdech i rozpocząłem:
- Tak, należałem do Stada Spokojnego Nieba. Znałem Filickę i Apolla, przyszywaną córkę Filickiej - Lilian, która po czasie związała się się z Rudym, nie zapomnijmy też o Always'ie, który miał kiedyś zostać Alfą, a muszę wspomnieć też o Caffe i Dwójce, siostrach, które były potomkami młodej pary Alfa. Jednakże, co miłe nie trwa wiecznie, wybuchła wojna z watahą wilków, którą zwano Lucky Wolves. Choć praktycznie nikt nie zginął, po kilkunastu tygodniach stado się rozpadło. Każdy odszedł w swoją stronę...
- Tak, należałem do Stada Spokojnego Nieba. Znałem Filickę i Apolla, przyszywaną córkę Filickiej - Lilian, która po czasie związała się się z Rudym, nie zapomnijmy też o Always'ie, który miał kiedyś zostać Alfą, a muszę wspomnieć też o Caffe i Dwójce, siostrach, które były potomkami młodej pary Alfa. Jednakże, co miłe nie trwa wiecznie, wybuchła wojna z watahą wilków, którą zwano Lucky Wolves. Choć praktycznie nikt nie zginął, po kilkunastu tygodniach stado się rozpadło. Każdy odszedł w swoją stronę...
Tris?
Od Amber CD Melodii
- Jasne e możesz dołączyć!- dodałam z entuzjazmem.
- Dzięki!
- zaprowadzę cię do głównej siedziby stada. Zwołam wszystkich i oficjalnie dołączysz.
- To wspaniała wiadomość. Zabierzesz mnie tam jak najszybciej.
- Jasne tylko pamiętaj uważaj na słowa.
Zaczęłyśmy wędrówkę do Doliny. Rozmawiałyśmy trochę podczas drogi. Melodia to naprawdę fajna klacz.
Gdy dotarłyśmy wiele koni zaczęło się na nas patrzeć. Weszłyśmy na skałę Alf. Zwołałam wszystkich.
Po krótkim przemówieniu przedstawiłam Melodię. Na koniec zeszła ze skały i dołączyła do stada na stałe.
Melodia?
- Dzięki!
- zaprowadzę cię do głównej siedziby stada. Zwołam wszystkich i oficjalnie dołączysz.
- To wspaniała wiadomość. Zabierzesz mnie tam jak najszybciej.
- Jasne tylko pamiętaj uważaj na słowa.
Zaczęłyśmy wędrówkę do Doliny. Rozmawiałyśmy trochę podczas drogi. Melodia to naprawdę fajna klacz.
Gdy dotarłyśmy wiele koni zaczęło się na nas patrzeć. Weszłyśmy na skałę Alf. Zwołałam wszystkich.
Po krótkim przemówieniu przedstawiłam Melodię. Na koniec zeszła ze skały i dołączyła do stada na stałe.
Melodia?
Od Shire
Pierwszy dzień. Może niczego nie zepsuje... Oby. Sama nie wiem, czemu alfa mnie przyjęła. Jestem tylko jednym wielkim problemem. Nie ważne. Wracając do dzisiejszego dnia... chodziłam po lesie i patrzyłam na wszystkie rośliny. Nie było tu nic ciekawego
- Za stare te rośliny
Powiedziałam. Wszystkie widziałam i mi się nudziło
~~Może jak kiedyś, stać się problemem? Wtedy było fajnie
Pomyślałam
~~Durna ty!
Skarciłam sama siebie w myślach
- Jakie nudy
Powiedziałam i glebnełam na ziemie jak długi. Usłyszałam wycie
- Wilki!
Krzyknęłam uradowana. Ruszyłam w ich stronę, jednak ktoś mi przerwał. Na moją drogę wszedł jakiś ogier
<Jakiś ogier chce popisać?>
- Za stare te rośliny
Powiedziałam. Wszystkie widziałam i mi się nudziło
~~Może jak kiedyś, stać się problemem? Wtedy było fajnie
Pomyślałam
~~Durna ty!
Skarciłam sama siebie w myślach
- Jakie nudy
Powiedziałam i glebnełam na ziemie jak długi. Usłyszałam wycie
- Wilki!
Krzyknęłam uradowana. Ruszyłam w ich stronę, jednak ktoś mi przerwał. Na moją drogę wszedł jakiś ogier
<Jakiś ogier chce popisać?>
Od Deniver'a CD Melodii
Chwile patrzyłem na cwałującą klacz. Nadal nie byłem przekonany. Życie uświadomiło mi, że nie można od tak
sobie szybko zaufać. Co prawda, wydawała się przyjazna i była całkiem spoko, ale przyjaciółmi nie zostaje się od zaraz. Zarzuciłem grzywą i pogalopowałem za klaczą, która była już całkiem daleko ode mnie.
Zatrzymaliśmy się dopiero w jakimś lesie. Było słychać szum wody jakby gdzieś nie daleko płynęła jakaś rzeka, zamieniająca się w wodospad.
-Chodź... nie daleko muszą by jakieś wolne jaskinie- odparła, odwracając na chwilę wzrok by potem znowuż zacząć kłusować w stronę nasilającym się z każdym krokiem szumem.
Rzeczywiście, po nie długim czasie moje kopyta zanurzyły się w zimnej wodzie potoku. Tutejsze tereny na prawdę potrafiły zadziwić. Posłusznie kierowałem się za Melodią, która szukała jakiegoś bezpiecznego i przytulnego miejsca na ,,dom".
-Tam!- krzyknąłem, wskazując głową średniej wielkości grotę z wąskim przejściem, leżącą nie daleko Wodospadu Myśli, jak to nazwała Melody.
Podbiegłem do jaskini, wchodząc do jej wnętrza i rozglądając się uważnie. Nie było aż tak ciemno, w górze, bardziej z boku można było dostrzec otwór, którędy przelatywały swobodnie promienie słońca. W razie mrozów przykryje się gałęziami i zeschłymi liśćmi. To w zupełności wystarczy.
-Ładną jaskinię sobie upatrzyłeś- odezwała się po chwili ciszy klacz, wchodząc także do środka i uważnie przyglądając się wnętrzu.
-Mam oko-uśmiechnąłem się łobuzersko, spowrotem wracając do oglądania groty.
-Nie mówię, że nie. To jak? ,,Mieszkanie" znalezione?- stanęła pośrodku, kierując się w stronę wyjścia.
Kichnąłem. Było tutaj pełno kurzu, piachu, a w powietrzu można było wyczuć wilgoć i resztki mchu z wisony.
-Znalezione oczywiście, ale trzeba je jeszcze trochę ogarnąć- schyliłem się by ustrzec siebie przed wystraszonym nietoperzem, który widocznie został obudzony przeze mnie z zimowego snu. Zrobił przy tym nie zły hałas. Przynajmniej nie wplątał się w moją grzywę.
-A więc sprawę domu mamy już za sobą- rzekła Melodia.
Kiwnąłem niewidocznie głową.
Melodia?
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Od Tris C.D. Felix'a
- Dobrze. - przytaknęłam, zanim Dream zdążył się odezwać. Ruszyliśmy w stronę "centrum" Stada Spokojnego Nieba. Felix wyraźnie o czymś myślał. Nagle zapragnęłam dowiedzieć się, o czym tak rozmyśla i zdobyć umiejętność telepatii, ale szybko skarciłam się w duchu za tę myśl. Skoro zawsze znajduje się ktoś, kto chce wyciągnąć informacje, to może lepiej przynajmniej myśli zachować dla siebie. A ja nie powinnam być wścibska.
Kłusowaliśmy poprzez Zieloną Aleję (parę razy wspominałam, że nie jest już zielona). W pewnym momencie Dream zdecydował się na odłączenie od nas. Powiedział, że chciałby samotnie wybrać się na Karmarazynową Łąkę. Zostałam sama z Felix'em.
- Jakoś Cię kojarzę. - wymamrotałam, kiedy byliśmy już na "ty".
- Myślałem, że się nie znamy. - ogier zmarszczył brwi.
- Nie w ten sposób. - wyjaśniłam. - Ale... z opowieści. Od mojej rodziny wiele słyszałam na temat pierwszych lat Stada Spokojnego Nieba. Wspominali o jakimś Felix'ie. Z tego, co słyszałam, był on podobny do Ciebie. Już wtedy... - przełknęłam ślinę. - ...należałeś do SSN?
Ogier westchnął głęboko, po czym rozpoczął swoje "przemówienie".
Felix?
Od Ivana C.D. Awarness
Tris chyba nie była przekonana. Stała w miejscu i patrzyła w daleką przestrzeń. Jej wzrok był nieprzytomny. W tym czasie odezwał się Mordrake:
- Tris, pokażesz nam tereny? - spytał.
Klacz nagle wyrwała się z zamyślenia. Na początek wymamrotała jakieś bezsensowne "T-ta-tak?", a potem świadomie do nas wróciła. Poszła z nowymi członkami na zwiedzanie terenów. Natomiast ja i Avi zostaliśmy.
- I co teraz? - mruknąłem.
- Tris, pokażesz nam tereny? - spytał.
Klacz nagle wyrwała się z zamyślenia. Na początek wymamrotała jakieś bezsensowne "T-ta-tak?", a potem świadomie do nas wróciła. Poszła z nowymi członkami na zwiedzanie terenów. Natomiast ja i Avi zostaliśmy.
- I co teraz? - mruknąłem.
War? Długie, czyż nie? xD
Banner od Juniko!
Tym razem Juniko wykonała ładny, świąteczny banner dla SSN! Znowu liczę, że wstawicie go na swoje prezentacje. c;
Kod HTML:
<a href="http://ssn-nowa-era.blogspot.com/"><img src="http://oi59.tinypic.com/28k6bmr.jpg"></a>
Od Nessy
Zapadał Zmrok, ale zadna siła ni mogła nas odciągnąć od Plaży. Woda byłam Teraz przyjemnie Ciepła, MIMO, aby ja i Joshua staliśmy Na Brzegu. Ogier zanucił jakas piosenkę. Ptaki nerwowo dreptające PO Piasku przystawały na chwile zaciekawione i zbliżały Się do Nas. Niektórych ochoczo powtarzały Melodie. Śmiałam Się. JAK ZAWSZE GDY by robił. W JEGO czekoladowych oczach odbijały promienie zachodzącego Się ostatnie ... słońca
-Może Wybierzemy Się jutro w góry? -zaproponowałam.
-Nie ...- Odparł Joshua-Jutro ... Jutro Chciałbym zostać tu i spędzić Trochę Czasu z tobą.-zaśmiał Się. -Ale Na dziś Moze wystarczy, wracajmy.-Delikatnie wepchnął Mnie nie Wody.
***
Obudziłam Się. Z sufitu spadały małe krople Wody. Dziwne, ZE przedarły Się przez Taka warstwę skal i Piasku.
Mniejsza o do. Pora Chyba Wyjść z jaskini. Bylo BARDZO wcześnie. Udałam sie na Polanę. Byl tam TYLKO Jeden koń.
-Hej! -krzyknęłam. Kiedyś widziałam Tego Konia. Chyba rozmawiał Z Tris.
-Cześć - Odparł i uśmiechnął Się.
-Nie Znamy Się Jeszcze, prawda? -spytała.
-Zawsze Możemy Się poznac, jestem Mordrake - przedstawił Się.
-Awarness, Mi ale możesz mówić Na Przykład avi.
-Na Przykład?
-ōd Mojego imienia JEST WIELE skrótów-zaśmiałam Się.
-Może Wybierzemy Się jutro w góry? -zaproponowałam.
-Nie ...- Odparł Joshua-Jutro ... Jutro Chciałbym zostać tu i spędzić Trochę Czasu z tobą.-zaśmiał Się. -Ale Na dziś Moze wystarczy, wracajmy.-Delikatnie wepchnął Mnie nie Wody.
***
Obudziłam Się. Z sufitu spadały małe krople Wody. Dziwne, ZE przedarły Się przez Taka warstwę skal i Piasku.
Mniejsza o do. Pora Chyba Wyjść z jaskini. Bylo BARDZO wcześnie. Udałam sie na Polanę. Byl tam TYLKO Jeden koń.
-Hej! -krzyknęłam. Kiedyś widziałam Tego Konia. Chyba rozmawiał Z Tris.
-Cześć - Odparł i uśmiechnął Się.
-Nie Znamy Się Jeszcze, prawda? -spytała.
-Zawsze Możemy Się poznac, jestem Mordrake - przedstawił Się.
-Awarness, Mi ale możesz mówić Na Przykład avi.
-Na Przykład?
-ōd Mojego imienia JEST WIELE skrótów-zaśmiałam Się.
<Mordrake?>
Od Felix'a C.D. Tris
Przyglądałem się z zamyśleniem klaczy, przypominała mi... Może zbieg okoliczności? Po chwili mój wzrok spoczął na Dream'ie, gniady ogier raczej nie był zadowolony, że mnie spotkali, jednak jego sobie nie przypominam.
- Felix? - Usłyszałem głos Tris. - Coś się stało?
- Nie, nic. - Odparłem
Klacz podejrzliwie na mnie spojrzała, widocznie była czegoś ciekawa. Kruk znudzony Śnieg, zmienił swoje tempo, ze spokojnego i miłego, przemienił się w coraz większą zawieruchę. Ogier miał coś powiedzieć, jednakże wyprzedziłem jego zamiary.
- Może, znajdziemy jakieś mniej zaśnieżone miejsce do rozmowy?
- Felix? - Usłyszałem głos Tris. - Coś się stało?
- Nie, nic. - Odparłem
Klacz podejrzliwie na mnie spojrzała, widocznie była czegoś ciekawa. Kruk znudzony Śnieg, zmienił swoje tempo, ze spokojnego i miłego, przemienił się w coraz większą zawieruchę. Ogier miał coś powiedzieć, jednakże wyprzedziłem jego zamiary.
- Może, znajdziemy jakieś mniej zaśnieżone miejsce do rozmowy?
Tris, Dream?
Od Amber Cd Winner cz.2
Długo wędrowaliśmy mijając lasy i polany. Czułam że noga się trochę rozruszała. Stanęliśmy przy wodopoju.
Zanurzyłam pysk. Przyjemny chłód krystalicznej wody. Nagle przyleciał jeden z moich wróbli.
Zaczął coś świergotać o nowych członkach i o tym że powinniśmy już wracać. Śpiewał coś jeszcze o jakimś koniu o imieniu Felix. Że podobno go znam z opowieści matki. Potem odleciał.
- Felix...- chodziło mi po głowie.
- Już wiem!
- Co wierz?-zapytał Winner.
- Pamiętam go. Mama opowiadała ze w dawnym SSN on tam był. Lilian go dobrze znała... A teraz dołączył znów. Może on coś pamięta z dawnego stada. Ciekawe a tak w ogóle musimy wracać. Dużo członków przybyło. Ja muszę załatwić jakieś sprawy z sojuszami.
- Szkoda opuszczać to miejsce. Może pobawimy się w chowanego?
- Dobra byle nie za długo.
Miałam kryć się pierwsza. Spoko może w tamtej gęstwinie. Nie za proste. Wiem tam nad jeziorem.
Pobiegłam nad jeziorko. Stanęłam jak zaczarowana rozmyślając kiedy przerwał mi to znajomy głos.
- Witaj moja śliczna Amber! Wybierasz się gdzieś?
- Co!? Nexe!
- Nie inaczej! Przejdziesz się ze mną. skoczymy do mojego stada tam za wodą.
- Nigdzie z tobą nie pójdę!- wrzasnęłam.
- Chyba będziesz musiała.
- Winner ratuj!
Winner? ( On na pewno nie podda się bez walki. Ciekawe co wymyślisz?)
Zanurzyłam pysk. Przyjemny chłód krystalicznej wody. Nagle przyleciał jeden z moich wróbli.
Zaczął coś świergotać o nowych członkach i o tym że powinniśmy już wracać. Śpiewał coś jeszcze o jakimś koniu o imieniu Felix. Że podobno go znam z opowieści matki. Potem odleciał.
- Felix...- chodziło mi po głowie.
- Już wiem!
- Co wierz?-zapytał Winner.
- Pamiętam go. Mama opowiadała ze w dawnym SSN on tam był. Lilian go dobrze znała... A teraz dołączył znów. Może on coś pamięta z dawnego stada. Ciekawe a tak w ogóle musimy wracać. Dużo członków przybyło. Ja muszę załatwić jakieś sprawy z sojuszami.
- Szkoda opuszczać to miejsce. Może pobawimy się w chowanego?
- Dobra byle nie za długo.
Miałam kryć się pierwsza. Spoko może w tamtej gęstwinie. Nie za proste. Wiem tam nad jeziorem.
Pobiegłam nad jeziorko. Stanęłam jak zaczarowana rozmyślając kiedy przerwał mi to znajomy głos.
- Witaj moja śliczna Amber! Wybierasz się gdzieś?
- Co!? Nexe!
- Nie inaczej! Przejdziesz się ze mną. skoczymy do mojego stada tam za wodą.
- Nigdzie z tobą nie pójdę!- wrzasnęłam.
- Chyba będziesz musiała.
- Winner ratuj!
Winner? ( On na pewno nie podda się bez walki. Ciekawe co wymyślisz?)
niedziela, 21 grudnia 2014
Od Tris C.D. Felix'a
Moją uwagę przykuł ciemny punkt w oddali. Z daleka niespecjalnie mogłam zobaczyć, kto to był. Dream podążał za mną. Za poleceniem Amber, klaczy Alfa i jednocześnie mojej dalekiej kuzynki, miałam go oprowadzić. Ostrzegałam, że do miłych nie należę, lecz jemu to nie przeszkadzało. Ruszyłam w kierunku nieznajomego.
- Kim pan jest? - odezwałam się, gdy znaleźliśmy się bliżej.
W myślach pojawiły mi się wspomnienia z dzieciństwa (i nie tylko). Ogier kogoś mi przypominał, prawdopodobnie z wielu opowieści rodziny. Był opisywany właśnie jako siwy. Ale to niemożliwe, że akurat on tu trafił. Takie rzeczy nie zdażają się na codzień. To mało prawdopodobne.
- Mam na imię Felix. - odpowiedział.
Za nim zdążył zadać mi pytanie o moje imię, pojawił się Dream.
- Jestem Dream. - mruknął. Wyraźnie zauważył, że nie mam ochoty na przedstawianie się. - To jest Beatrice... znaczy Tris. Nasza Beta.
Felix spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Przyjrzałam mu się uważniej. On przecież nie należy do Stada Spokojnego Nieba, więc skąd mógłby wiedzieć, o co chodzi?
- Jak już wspomniał Dream, mam na imię Tris. - zaczęłam. - Na tych terenach znajduje się Stado Spokojnego Nieba. - dodałam.
Na dźwięk nazwy naszego stada ogier wytrzeszczył oczy.
- To niemożliwe. - szepnął.
Felix?
Od Felix'a
Wdychałem chłodne, zimowe powietrze. Ziemię, a przynajmniej tutaj otulił biały puch. Płatki śniegu, dostojnie opadały, na wszystko w zasięgu wzroku. Pogoda była bardzo ładna jak na tę porę roku, drzewa ogołocone z liści, przystrajały "górki" śniegu. Na błękitnym niebie nie było nic, prócz słońca. Jedynym punktem kontrastującym na całej kompozycji byłem ja. Czarne nogi, siwa sierść. Nic tu nie pasuje, a w szczególności to, że na karku co trochę czasu siadał zmęczony Kruk. Szelest i cień, dwie rzeczy, które mi do szczęścia teraz naprawdę były potrzebne. Czarny basior, i czwórka innych wilków stanęło przede mną. Zdezorientowany stanąłem dęba i pognałem przed siebie. Nie zważywszy na to, że wbiegam na lód. Wilki stanęły przed lodem i zawróciły.
- Mądrze - Mruknąłem.
- Mądrze, to ty się nie urządziłeś - Usłyszałem głos Kruka.
Ruszyłem bardzo wolno, po kruchym lodzie. Kiedy zaczął się łamać, zrezygnowałem z precyzyjnego wyjścia, ruszyłem galopem i przy najbliższym momencie skoczyłem.
Kruk z rezygnacją wzbił się w powietrze i odleciał. Kłusowałem po plaży, to było dziwne po jednej stronie woda i piasek, a po drugiej lód i śnieg. Po chwili spostrzegłem szybko poruszający się obiekt, którym była gniada klacz. Gdy tylko dobiegła, pojawił się koło nas Skarogniady ogier, a po chwili Kruk wylądował na moim grzbiecie.
- Mądrze - Mruknąłem.
- Mądrze, to ty się nie urządziłeś - Usłyszałem głos Kruka.
Ruszyłem bardzo wolno, po kruchym lodzie. Kiedy zaczął się łamać, zrezygnowałem z precyzyjnego wyjścia, ruszyłem galopem i przy najbliższym momencie skoczyłem.
Kruk z rezygnacją wzbił się w powietrze i odleciał. Kłusowałem po plaży, to było dziwne po jednej stronie woda i piasek, a po drugiej lód i śnieg. Po chwili spostrzegłem szybko poruszający się obiekt, którym była gniada klacz. Gdy tylko dobiegła, pojawił się koło nas Skarogniady ogier, a po chwili Kruk wylądował na moim grzbiecie.
< Beatrice, Dream? >
Od Tris C.D. Crazy'ego
Usłyszeliśmy wycie. Wstrzymałam oddech i szepnęłam:
- Co to było?
- A od kiedy ty się zrobiłaś taka strachliwa? - mruknął ogier. Wywróciłam oczami.
- Nie jestem strachliwa. - burknęłam.
- Czyżby? - uniósł prawą "brew".
- Tak. - powiedziałam twardo. Odwróciłam się i zdenerwowana ruszyłam stępem do przodu, mocno uderzając kopytami o ziemię. Prychnęłam głośno. Crazy wyglądał na zbitego z tropu, co dało mi dodatkową satysfakcję.
Pokłusował za mną. Przyspieszyłam, ale stanął mi na drodze.
- O co chodzi? - westchnęłam.
Crazy? Brak pomysłu, sorry...
Felix!
Pamięta ktoś jeszcze Felix'a z I edycji SSN? Ja tak.
Oto nasz Felix, czyli strażnik w SSN (chyba poprzednio też nim był)! Mam nadzieję, że znowu zostaniesz na tak długo!
Felix
Strażnik
Od Melodii C.D. Duniego
- Patrz jak chodzisz - powiedziałam lekko zdenerwowana - Jestem Melodia.
- Miło mi - powiedział.
- Taaak... mi też - odparłam.
- Na pewno nic ci nie jest? - dopytywał.
- Na pewno. Tak w ogóle co robisz na terenach naszego stada ? spytałam podejrzliwie.
- Emmm... jakby to.... Uciekłem z dawnego stada i szukam nowego - odpowiedział niepewnie.
- Czyli zmieniasz stada jak rękawiczki? - spytałam ironicznie.
- Nie... znaczy się... uciekłem z rodzinnego stada bo... - zaczął, a ja mu przerwałam.
- Dobra nie kończ. Ja też uciekłam ze stada rodziców, bo miałam dość. Chociaż to nie była do końca ucieczka bo w tym stadzie był zwyczaj, że dzieci alph w odpowiednim wieku w swoje urodziny przed całym stadem musiały powiedzieć czy odchodzą czy zostają. Ja jednak wybrałam ucieczkę, bo nie odpowiadało mi życie w śród tylu koni, które chciały wyprać mi mózg i zrobić ze mnie idealną przywódczynię - powiedziałam patrząc na ogiera.
- To praktycznie tak jak ja - odrzekł.
- Widzisz. Ja wiem jak to jest. I skoro już tyle o sobie wiemy to uznam cię za przyjaciela, a u mnie o to nie łatwo. Więc możesz do mnie mówić teraz Melody - spojrzałam na konie, które przyglądały się naszej rozmowie.
- Dzięki! - zawołał - Ej wiesz może gdzie jest jakiś przywódca? - spytał.
- Dobra, chodź - powiedziałam ruszając kłusem.
Wiatr rozwiewał mi grzywę, a moja sierść błyszczała w słońcu. Przeszłam do galopu ogier dotrzymywał mi kroku. Po jakiś 15 minutach byliśmy już u Amber. Przedstawiłam jej przybysza, a ona pozwoliła mu dołączyć.
- No to sprawę dołączenia mamy z głowy -powiedziałam - teraz trzeba ci znaleźć "mieszkanie".
- Em ok - rzekł.
- Jeśli się pośpieszysz to do wieczora będziesz mieć dach nad głową - krzyknęłam przechodząc w cwał.
- Miło mi - powiedział.
- Taaak... mi też - odparłam.
- Na pewno nic ci nie jest? - dopytywał.
- Na pewno. Tak w ogóle co robisz na terenach naszego stada ? spytałam podejrzliwie.
- Emmm... jakby to.... Uciekłem z dawnego stada i szukam nowego - odpowiedział niepewnie.
- Czyli zmieniasz stada jak rękawiczki? - spytałam ironicznie.
- Nie... znaczy się... uciekłem z rodzinnego stada bo... - zaczął, a ja mu przerwałam.
- Dobra nie kończ. Ja też uciekłam ze stada rodziców, bo miałam dość. Chociaż to nie była do końca ucieczka bo w tym stadzie był zwyczaj, że dzieci alph w odpowiednim wieku w swoje urodziny przed całym stadem musiały powiedzieć czy odchodzą czy zostają. Ja jednak wybrałam ucieczkę, bo nie odpowiadało mi życie w śród tylu koni, które chciały wyprać mi mózg i zrobić ze mnie idealną przywódczynię - powiedziałam patrząc na ogiera.
- To praktycznie tak jak ja - odrzekł.
- Widzisz. Ja wiem jak to jest. I skoro już tyle o sobie wiemy to uznam cię za przyjaciela, a u mnie o to nie łatwo. Więc możesz do mnie mówić teraz Melody - spojrzałam na konie, które przyglądały się naszej rozmowie.
- Dzięki! - zawołał - Ej wiesz może gdzie jest jakiś przywódca? - spytał.
- Dobra, chodź - powiedziałam ruszając kłusem.
Wiatr rozwiewał mi grzywę, a moja sierść błyszczała w słońcu. Przeszłam do galopu ogier dotrzymywał mi kroku. Po jakiś 15 minutach byliśmy już u Amber. Przedstawiłam jej przybysza, a ona pozwoliła mu dołączyć.
- No to sprawę dołączenia mamy z głowy -powiedziałam - teraz trzeba ci znaleźć "mieszkanie".
- Em ok - rzekł.
- Jeśli się pośpieszysz to do wieczora będziesz mieć dach nad głową - krzyknęłam przechodząc w cwał.
Duni?
Od Awarness C.D. Ivana
Z przeciwnej strony uciekały zwierzeta. Ptaki różnego rodzaju, dzikie psy i wilki, Wiewiórki, sarny i Wszelkie Mnie nie wymienione przeze, Które zamieszkiwały pobliski las. Coraz cieplej Robiło Się. Najpierw myślałam, že by przez BIEG. Potem zauważyłam, ZE Drzewa w lesie z niewyjaśnionych powodów padają na Ziemie. Po chwili widac bylo dym, NASTĘPNE ogień. Chyba kazdy koń boi Się ognia. Gwałtownie zahamowałam i obróciłam Się w Tyl podnosząc do góry Przednie Nogi. Przez Przypadek wpadłam na Ivana, Chyba Się zamyślił.
-Co Żart? -spytał.
-Uciekamy, Nie zauważyłeś ognia? -odparłam Zdziwiona.
-Może Powinniśmy ...- zaczął.
-Nie, Nie nie Tym Razem chce sie pakować w kłopoty.-powiedziałam SZYBKO.
Ogier zatrzymał Się. Nie wiem co go tam tak ciągnęło. - PROGRAM Proszę ...- dodałam błagalnym tonem. Po chwili Iwana ruszył Się z MIEJSCA.
-Dobrze, Powinniśmy Chyba zawiadomić stado-powiedział zmienionym głosem.
-Dobrze ...- Odparłam. Pobiegliśmy zrobić Alfy. Nigdzie JEJ Nie było, wiec zawiadomiliśmy Beatrice, Która akurat rozmawiała z dwoma ogierami. Nie miałam pojęcia kto się. Nowi?
-Chyba Nie nie powinniśmy Się martwić. Przeszkoda dla ognia BĘDZIE rzeka, przez ktora przebiegaliśmy.-powiedziałam patrząc na Ivana.
-Co Żart? -spytał.
-Uciekamy, Nie zauważyłeś ognia? -odparłam Zdziwiona.
-Może Powinniśmy ...- zaczął.
-Nie, Nie nie Tym Razem chce sie pakować w kłopoty.-powiedziałam SZYBKO.
Ogier zatrzymał Się. Nie wiem co go tam tak ciągnęło. - PROGRAM Proszę ...- dodałam błagalnym tonem. Po chwili Iwana ruszył Się z MIEJSCA.
-Dobrze, Powinniśmy Chyba zawiadomić stado-powiedział zmienionym głosem.
-Dobrze ...- Odparłam. Pobiegliśmy zrobić Alfy. Nigdzie JEJ Nie było, wiec zawiadomiliśmy Beatrice, Która akurat rozmawiała z dwoma ogierami. Nie miałam pojęcia kto się. Nowi?
-Chyba Nie nie powinniśmy Się martwić. Przeszkoda dla ognia BĘDZIE rzeka, przez ktora przebiegaliśmy.-powiedziałam patrząc na Ivana.
<Ivan?>
sobota, 20 grudnia 2014
Od Deniego
Galopowałem przez jakąś rozległą polanę, pędząc niczym wiatr, czując chłód na karku i szyi, zimny powiew wiatru, czułem wolność i jej smak. Odkąd uciekłem ze swojego stada, pod przymusem, ale pomińmy to, poczułem, że życie nie musi być tylko nauką i ciągłym siedzeniem z nudnymi nauczycielami. Co prawda minął rok od mojego odejścia i bardzo tęskniłem za rodzinnymi stronami, jednakże nie wiem czy chciałby tam wrócić. Dobiegłem do jakiegoś jeziora, które leżało pod stokami ogromnych gór. To miejsce miało to coś, ale po tym co widziałem podczas mojego galopu, te piękne tereny i zapach, który aż zachęcał do podziwiania miejsc warto byłoby zwiedzić ich więcej. Moim kolejnym ,,mądrym” pomysłem było przejście przez jezioro i lodowatą wodę. Powoli zacząłem wchodzić, wkrótce, gdy czułem się w miarę bezpiecznie zacząłem znowuż galopować, mocząc sobie przy tym nie tylko potarganą przez wiatr grzywę, lecz także całą głowę. Gdy wyszedłem z wody, oparłem się o drzewo i zamknąłem oczy. Do moich uszu dotarł dźwięk stukotu kopyt. Odwróciłem się, lecz nikogo nie zobaczyłem, jednak czuć było czyjąś obecność. Zaciekawiony tym wszystkim postanowiłem stępem iść za dochodzącymi głosami. Nie długo potem znalazłem się na kolejnej polanie. Pasło się tam kilka koni, które gdy tylko mnie zobaczyły podniosły głowy i uważnie zaczęły się przyglądać. Wycofałem się ostrożnie, słysząc tylko cichy szmer pomiędzy nimi. Gwałtownie się odwróciłem i o mało nie wpadłem na innego konia. Praktycznie prawie nie zderzyłem się z nim głową.
-Przepraszam, nie zauważyłem ciebie- cofnąłem się arę kroków by uważnie przyjrzeć się nieznajomemu, a raczej nieznajomej- Nic ci nie jest?- spytałem w miarę grzecznie(kwestia przyzwyczajenia).
Spojrzała na mnie z lekka zaskoczona niespodziewanym spotkaniem i trochę zdenerwowana. W najgorszym przypadku wylądowałaby na ziemi, dobrze, że w porę się zatrzymałem. Nie fajnie byłoby zobaczyć klacz, leżącą w krzakach i to z twojej winy.
-Nazywam się Deniver- skinąłem głową, uśmiechając się łobuzersko.
Która klacz zechce dokończyć?
-Przepraszam, nie zauważyłem ciebie- cofnąłem się arę kroków by uważnie przyjrzeć się nieznajomemu, a raczej nieznajomej- Nic ci nie jest?- spytałem w miarę grzecznie(kwestia przyzwyczajenia).
Spojrzała na mnie z lekka zaskoczona niespodziewanym spotkaniem i trochę zdenerwowana. W najgorszym przypadku wylądowałaby na ziemi, dobrze, że w porę się zatrzymałem. Nie fajnie byłoby zobaczyć klacz, leżącą w krzakach i to z twojej winy.
-Nazywam się Deniver- skinąłem głową, uśmiechając się łobuzersko.
Która klacz zechce dokończyć?
Informacja
Bardzo się cieszę że jest was tak dużo. Mamy już 50 postów.
Informacje co do Partnerstwa:
Najpierw każdy wpisuję sobie w kim się zauroczył ( lub w nikim zależy od was )
Piszę się z daną osobą opowiadania. Potem ogier proponuje klaczy chodzenie.
Następnie mogą być zaręczeni. Na końcu mogą być Parą.
Zawsze mogą ze sobą zerwać!
( Uzgodnione z Tris i Ivanem )
To tyle Informacji na dziś.
~Alfa Amber
Od Crazy'ego C.D. Tris
Zza krzaków wyskoczyła Amber spanikowana a za nią Winner. W grzywach mieli mnóstwo liści i gałązek. Tris popatrzyła na nich spod byka.Winner wszystko szybko nam wyjaśnił:
-Goniły Nas wilki z Klanu Zachmurzonego Nieba*. Alfa zaatakował nas. Musimy coś zrobić jak nie...To nas zabiją.
Po czym spojrzał się na mnie.I zwrócił się do mnie:
-Musisz wejść na ich tereny i zobaczyć co knują...Pójdzie z tobą Tris.-uśmiechnął się jadowicie
Ja tylko pokiwałem głową ale szybko odpowiedziałem:
-Amber mam to zrobić?
Musiałem się zapytać o zgodę przywódczyni.Ta pokiwała energicznie łbem i rzekła:
-Tylko się pośpieszcie.
Tris posłała mi swoje słynne spojrzenie:
,,Zobaczysz..Wpakuję Cię w kłopoty.."
Lecz nie zwróciłem na Nią uwagi po galopowałem przed siebie. Ale nagle gwałtownie się zatrzymałem. Odwróciłem łeb i zapytałem Tris:
-Idziesz??
Ta westchnęła i przygalopowała do mnie. Pognaliśmy przed siebie...
-Goniły Nas wilki z Klanu Zachmurzonego Nieba*. Alfa zaatakował nas. Musimy coś zrobić jak nie...To nas zabiją.
Po czym spojrzał się na mnie.I zwrócił się do mnie:
-Musisz wejść na ich tereny i zobaczyć co knują...Pójdzie z tobą Tris.-uśmiechnął się jadowicie
Ja tylko pokiwałem głową ale szybko odpowiedziałem:
-Amber mam to zrobić?
Musiałem się zapytać o zgodę przywódczyni.Ta pokiwała energicznie łbem i rzekła:
-Tylko się pośpieszcie.
Tris posłała mi swoje słynne spojrzenie:
,,Zobaczysz..Wpakuję Cię w kłopoty.."
Lecz nie zwróciłem na Nią uwagi po galopowałem przed siebie. Ale nagle gwałtownie się zatrzymałem. Odwróciłem łeb i zapytałem Tris:
-Idziesz??
Ta westchnęła i przygalopowała do mnie. Pognaliśmy przed siebie...
**Na terenach klanu**
Szliśmy stępem przez Ciemny Las. Tris co chwila prychała. Usłyszeliśmy pohukiwanie... Przełknąłem ślinę. I usłyszałem... Mrożące krew w żyłach wycie.Obróciłem się i...
(Tris?Czy dałam Ci wystarczająco dużżżo weny?xd)
*Crazy wymyślił nazwę.
Od Dreama C.D. Bell
Przyjąłem propozycje Bell. Następnie udałem się do "domu".
- Witaj piękna - powiedziałem podchodząc do klaczy.
- Witam - powiedziała.
- Gdzie chcesz się wybrać ? - spytałem.
- Może na słoneczną plaże? - spytała - wiem na drugim końcu terenów ale droga jest przyjemna, a miejsce niesamowite.
- Jak sobie życzysz - powiedziałem i ruszyłem stępem.
Biegliśmy kłusem, później galopem i następnie cwałem. Przechodziliśmy przez wiele wspaniałych miejsc. Nagle na moich chrapach coś zimnego, co okazało się śniegiem.
- Pada śnieg -powiedziałem.
- Ślepa nie jestem - powiedziała z uśmiechem.
***
Z samego rana poszedłem na łąkę coś przegryźć. Kiedy się najadłem poszedłem pobiegać. Zbliża się godzina spotkania z Bell. Pokłusowałem drużką w stronę miejsca, w którym umówiłem się z klaczą. Aisha już na mnie czekała.- Witaj piękna - powiedziałem podchodząc do klaczy.
- Witam - powiedziała.
- Gdzie chcesz się wybrać ? - spytałem.
- Może na słoneczną plaże? - spytała - wiem na drugim końcu terenów ale droga jest przyjemna, a miejsce niesamowite.
- Jak sobie życzysz - powiedziałem i ruszyłem stępem.
Biegliśmy kłusem, później galopem i następnie cwałem. Przechodziliśmy przez wiele wspaniałych miejsc. Nagle na moich chrapach coś zimnego, co okazało się śniegiem.
- Pada śnieg -powiedziałem.
- Ślepa nie jestem - powiedziała z uśmiechem.
***
Po godzince byliśmy na plaży. Było pięknie, padał śnieg i świeciło słońce.
Bell? Co dalej ? :3
piątek, 19 grudnia 2014
Od Bell C.D. Dreama
Dream prawił przemiłe komplementy. Gdy doszliśmy do plaży, nastąpiła cisza, którą szybko chciałam przerwać. Szturchnęłam go i zaczęłam kłusować, jak gdyby nic się nie stało. Ogier przyspieszył tępa, na co ja odpowiedziałam tym samym. Popatrzyłam zadziornie na Dream'a, po czym szybko przeszłam do galopu. Ogier odpowiedział na to, próbując mnie przegonić. Po chwili spokojny galop przerodził się w dziki cwał. Ogier co jakiś czas mnie przeganiał, ale nie na długo. Zwolniliśmy do stępa. Byliśmy zmęczeni, ale szczęśliwy. Zawróciliśmy do "domu". Gdy już byliśmy na miejscu, pożegnaliśmy się.
- Chciałbyś się jutro spotkać? - zapytałam, mając nadzieje, że ogier nie odmówi.
- Chciałbyś się jutro spotkać? - zapytałam, mając nadzieje, że ogier nie odmówi.
<Dream?>
Od Tris C.D. Crazy Dreama
Zastanowiłam się przez chwilę, zagryzłam dolną wargę. Znaliśmy się od niedawna, ale w sumie miło byłoby mieć kogoś, z kim można by władować się w jakieś kłopoty podczas prób przeżycia przygód. Dawno nie miałam kogoś takiego. Przecież nie jest to od razu przyjaźń na zawsze, co nie?
- Tak. - odezwałam się po chwili. - Ale ostrzegam... Mnie często przytrafiają się różne dziwne rzeczy, mam talent do ładowania się w kłopoty. Dlatego jeśli będziemy się trzymać razem, na pewno w coś się wpakujemy i to nie jeden raz.
Ogier parsknął śmiechem. Zastanawiałam się, jak on to robi, że udaje mu się zrobić to szczerze. Ja nie umiem. Kiedyś, zanim poznałam tego ogiera, któremu nie wiedzieć czemu zaufałam, też tak potrafiłam, lecz to już przeszłość. Daleka, nieistotna przeszłość.
- Nie mam nic przeciwno. - Przekrzywił głowę.
Jak na zawołanie coś wyskoczyło zza krzaków.
Crazy Dream? Niespodziewany zwrot akcji!
Od Tris C.D. Mordrake'a i Sabbath'a
Jego nachalność była odrobinę irytująca. Czarny ogier skarcił go wzrokiem, wyraźnie chciał, aby Mordrake nie zachowywał się w ten sposób, szczególnie przy pierwszym spotkaniu.
W tym przypadku zdecydowałam się na przerwanie ciszy. Mordrake dalej uśmiechał się dziwnie, w dodatku do mnie.
- Nie jestem sama. - odpowiedziałam chłodnym tonem. - Razem ze mną jest tu jeszcze pięć innych klaczy i czterech ogierów.
Brązowo-biały ogier przyglądał mi się z zainteresowaniem, po czym pokiwał głową.
- Stado, czyż nie? - odezwał się w końcu.
- Ale co? - zdziwiłam się. Moje pytanie chyba zabrzmiało dosyć zdawkowo, no ale trudno.
- Mordrake pytał się, czy tu jest jakieś stado. - wyjaśnił Sabbath.
- Aha. - Teraz zrozumiałam. Ale ja kumata jestem... - Tak. Tak, jest tu stado. Stado Spokojnego Nieba.
- Może mógłbym dołączyć? - zapytał.
- I ja. - dodał Mordrake. Dalej nie przestawał patrzeć się na mnie w ten sposób.
- Myślę, że tak. - stwierdziłam. - Amber z pewnością się zgodzi. - Widząc ich miny, dodałam: - Amber to klacz Alfa.
W tym przypadku zdecydowałam się na przerwanie ciszy. Mordrake dalej uśmiechał się dziwnie, w dodatku do mnie.
- Nie jestem sama. - odpowiedziałam chłodnym tonem. - Razem ze mną jest tu jeszcze pięć innych klaczy i czterech ogierów.
Brązowo-biały ogier przyglądał mi się z zainteresowaniem, po czym pokiwał głową.
- Stado, czyż nie? - odezwał się w końcu.
- Ale co? - zdziwiłam się. Moje pytanie chyba zabrzmiało dosyć zdawkowo, no ale trudno.
- Mordrake pytał się, czy tu jest jakieś stado. - wyjaśnił Sabbath.
- Aha. - Teraz zrozumiałam. Ale ja kumata jestem... - Tak. Tak, jest tu stado. Stado Spokojnego Nieba.
- Może mógłbym dołączyć? - zapytał.
- I ja. - dodał Mordrake. Dalej nie przestawał patrzeć się na mnie w ten sposób.
- Myślę, że tak. - stwierdziłam. - Amber z pewnością się zgodzi. - Widząc ich miny, dodałam: - Amber to klacz Alfa.
Mordrake? Sabbath?
Mam sporo opowiadań do dokończenia, dlatego takie krótkie (tym razem niestety odpisuję na ilość)...
Od Ivana C.D. Awarness
- Dobranoc. - odezwał cichy głos Avi. Odpowiedziałem jej tym samym słowem, lecz chyba już mnie nie usłyszała. Westchnąłem i zamknąłem oczy. Pozwoliłem sobie odpłynąć.
~*~
Następnego dnia obudziłem się późno. Okropny hałas (no dobra, moja ciekawość również) sprawił, że musiałem otworzyć oczy i dowiedzieć się, co to było. Awarness chyba też należała do "tych ciekawskich", bo również szybko wstała na nogi i spytała:
- Co to było?
- Chciałbym zadać to samo pytanie. - powiedziałem.
- Musimy się tego dowiedzieć. - stwierdziła klacz i zanim udało mi się odpowiedzieć, wyszła z groty.
Poszedłem za nią. Zaczęła kłusować z pozoru spokojnie i beztrosko, lecz na jej "twarzy" dostrzegałem oznaki niepokoju.
Awarness? Powalająca długość, czyż nie?
Od Melodii
Obudziłam się wcześnie rano za oknem padał deszcz. Dzisiaj miałam ogłosić moim rodzicom i całemu stadu co ze sobą zrobię. W stadzie moich rodziców, kiedy osiągnie się wiek 4 lat decyduje się czy zostaje się w stadzie czy chce zacząć nowe życie. Kiedy wyszłam z jaskini poczułam chłód, na mój nos spadały pojedyncze krople deszczu. Gdy dochodziłam do jaskini moich rodziców byłam już cała przemoczona. Ostrożnie weszłam do jaskini lecz nikogo w niej nie było. Nucąc jakąś piosenkę ruszyłam w stronę głównego miejsca spotkań naszego stada. Kiedy szłam w tamtą stronę zaczepił mnie 2 letni ogier, któremu się podobałam.
- Cześć śliczna - podszedł bardzo blisko mnie.
- Pa gówniarzu! - rzuciłam i zaczęłam odchodzić.
- Co cię gryzie kochana? - spytał.
- Odczep się ode mnie bo cie wyrzucą ze stada! - powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
- Czekaj! - zawołał, a ja stanęłam.
- Wiesz żal mi cię jeśli myślisz, że masz u mnie jakiekolwiek szanse. Idź uczep się kogoś innego - powiedziałam wściekle.
- Melodia, ale na pewno my nie mamy szans? - powiedział i próbował mnie pocałować.
- Spadaj! - wrzasnęłam i ruszyłam galopem w stronę miejsca spotkań. Wszyscy tam byli i jak się okazało czekali na mnie.
- Jest moja księżniczka - uśmiechnął się mój ojciec.
- Cześć tato - uśmiechnęłam się.
- Stawaj na środku i powiedz nam co zamierzasz.
Stanęłam na wzniesieniu, z którego zwykle przemawiali moi rodzice.
- Więc tego... ja zamieram rozpocząć nowe życie - powiedziałam.
***
Wieczorem byłam już w drodze. Szłam przez plażę, na mokrym piasku było widać ślady moich kopyt.
****
W nocy wpadłam na klacz.
- Patrz jak łazisz! - powiedziałam patrząc na nią z pod mojej mokrej grzywy.
- Uważaj co mówisz - powiedziała - kim jesteś ?
- Jestem Melodia, a ty pewnie alphą stada z tych terenów ? - spytałam.
- Tak właśnie - powiedziała.
- Wiesz tak się składa, że szukam stada i czy mogłabym dołączyć ? - spytałam.
- Cześć śliczna - podszedł bardzo blisko mnie.
- Pa gówniarzu! - rzuciłam i zaczęłam odchodzić.
- Co cię gryzie kochana? - spytał.
- Odczep się ode mnie bo cie wyrzucą ze stada! - powiedziałam i zaczęłam odchodzić.
- Czekaj! - zawołał, a ja stanęłam.
- Wiesz żal mi cię jeśli myślisz, że masz u mnie jakiekolwiek szanse. Idź uczep się kogoś innego - powiedziałam wściekle.
- Melodia, ale na pewno my nie mamy szans? - powiedział i próbował mnie pocałować.
- Spadaj! - wrzasnęłam i ruszyłam galopem w stronę miejsca spotkań. Wszyscy tam byli i jak się okazało czekali na mnie.
- Jest moja księżniczka - uśmiechnął się mój ojciec.
- Cześć tato - uśmiechnęłam się.
- Stawaj na środku i powiedz nam co zamierzasz.
Stanęłam na wzniesieniu, z którego zwykle przemawiali moi rodzice.
- Więc tego... ja zamieram rozpocząć nowe życie - powiedziałam.
***
Wieczorem byłam już w drodze. Szłam przez plażę, na mokrym piasku było widać ślady moich kopyt.
****
W nocy wpadłam na klacz.
- Patrz jak łazisz! - powiedziałam patrząc na nią z pod mojej mokrej grzywy.
- Uważaj co mówisz - powiedziała - kim jesteś ?
- Jestem Melodia, a ty pewnie alphą stada z tych terenów ? - spytałam.
- Tak właśnie - powiedziała.
- Wiesz tak się składa, że szukam stada i czy mogłabym dołączyć ? - spytałam.
Amber?
Od Dreama C.D. Bell Aishy
- Z taką piękną jak ty klaczą zawsze - powiedziałem powoli ruszając stępem.
- Uwielbiam spacer w pełnie księżyca - rzekła.
- W jednym ze stad, w którym byłem szamanka opowiadała źrebakom, że na księżycu miesza koń, który nad nami czuwa - powiedziałem cicho.
- Mnie też opowiadała o tym mama - odparła.
Spacerowaliśmy rozmawiając o wielu rzeczach. Księżyc świecił, a jego światło odbijało się w oczach Bell.
- Wiesz jak pięknie w twoich oczach odbija się księżyc? - spytałem patrząc w jej oczy.
- Na prawdę nie musisz mi tego mówić - odrzekła.
- Ale tak pięknej klaczy to grzech nie mówić czegoś takiego - rzekłem, a klacz się zarumieniła.
Wiał delikatny wiatr co robiło miły nastrój.
- Uwielbiam spacer w pełnie księżyca - rzekła.
- W jednym ze stad, w którym byłem szamanka opowiadała źrebakom, że na księżycu miesza koń, który nad nami czuwa - powiedziałem cicho.
- Mnie też opowiadała o tym mama - odparła.
Spacerowaliśmy rozmawiając o wielu rzeczach. Księżyc świecił, a jego światło odbijało się w oczach Bell.
- Wiesz jak pięknie w twoich oczach odbija się księżyc? - spytałem patrząc w jej oczy.
- Na prawdę nie musisz mi tego mówić - odrzekła.
- Ale tak pięknej klaczy to grzech nie mówić czegoś takiego - rzekłem, a klacz się zarumieniła.
Wiał delikatny wiatr co robiło miły nastrój.
Bell? Sorry nie mam weny :/
Melodia!
Oto Melodia, czyli kolejna klacz w stadzie i jednocześnie mój obrońca! Witaj, mam nadzieję, że będziesz miała dużo radości z dołączenia do SSN.
Melodia
Obrońca Bet
Od Bell Aishy C.D. Dreama
Galopowałam przez las. Nie miałam nic innego do roboty.
Przy Zielonej Alei, zwolniłam do stępa, podziwiając zaśnieżone drzewa. Żałowałam, że nie dotarłam tu przed zimą. Musiało tu być pięknie, jeśli zimą jest tak uroczo. Zawróciłam, mając nadzieje że dzisiaj jeszcze dojdę do Lodowych Szczytów i Jeziora. Po dwóch godzinach dotarłam, a moje wyobrażenie na temat tego miejsca, niewiele się różniło. Jezioro było zamarznięte ale nie miałam zamiaru przechodzić po lodzie, nawet, gdyby był to najgrubszy lód na terenach stada. Przypomniała mi się przykra historia z dzieciństwa.. Otrząsnęłam się i pokłusowałam dalej, nie patrząc przed siebie. Byłam zamyślona. Potknęłam się, prawdopodobnie o gałąź. Nie upadłam, całe szczęście. Na dzisiaj to już koniec wycieczki.
***
Wieczorem rozpogodziło się, księżyc był w pełni. No co ja poradzę, że uwielbiam chodzić gdy "Nocny Książę" wychodzi zza chmur? Nic nie poradzę.. Tak więc udałam się znów na małe zwiady. Gdy wyszłam z jaskini przystanęłam podziwiając wyjątkowo duży księżyc. Po chwil zauważyłam skarogniadego ogiera.
- Witam. - powiedziałam, uśmiechając się do niego.
- Witaj. Mam na imię Dream. - przedstawił się - Mogę poznać twoje imię?
- Oczywiście. Mam na imię Bell. - przedstawiłam się - Chcesz się przejść?
Przy Zielonej Alei, zwolniłam do stępa, podziwiając zaśnieżone drzewa. Żałowałam, że nie dotarłam tu przed zimą. Musiało tu być pięknie, jeśli zimą jest tak uroczo. Zawróciłam, mając nadzieje że dzisiaj jeszcze dojdę do Lodowych Szczytów i Jeziora. Po dwóch godzinach dotarłam, a moje wyobrażenie na temat tego miejsca, niewiele się różniło. Jezioro było zamarznięte ale nie miałam zamiaru przechodzić po lodzie, nawet, gdyby był to najgrubszy lód na terenach stada. Przypomniała mi się przykra historia z dzieciństwa.. Otrząsnęłam się i pokłusowałam dalej, nie patrząc przed siebie. Byłam zamyślona. Potknęłam się, prawdopodobnie o gałąź. Nie upadłam, całe szczęście. Na dzisiaj to już koniec wycieczki.
***
Wieczorem rozpogodziło się, księżyc był w pełni. No co ja poradzę, że uwielbiam chodzić gdy "Nocny Książę" wychodzi zza chmur? Nic nie poradzę.. Tak więc udałam się znów na małe zwiady. Gdy wyszłam z jaskini przystanęłam podziwiając wyjątkowo duży księżyc. Po chwil zauważyłam skarogniadego ogiera.
- Witam. - powiedziałam, uśmiechając się do niego.
- Witaj. Mam na imię Dream. - przedstawił się - Mogę poznać twoje imię?
- Oczywiście. Mam na imię Bell. - przedstawiłam się - Chcesz się przejść?
<Dream? C: >
Od Crazy Dreama C.D. Beatrice
Uśmiechnąłem się do Niej.Fajne wyzwanie,lubię śpiewać(tak po prysznicem). Często słyszałem od innych koni:
,,Ładnie śpiewasz" albo ,,Co za głos!"
Lubiłem być podziwiany.Więc poderwałem się do góry i z mojego gardła wydobyło się:
Podczas śpiewania widziałem jak Tris zakręciła się łza.Później odwróciła łeb i coś zaczęła mamrotać.Gdy skończyłem zarżałem i obróciłem grzywą.Tris zaczęła kłusować w nieznanym Mi kierunku.
-Ja jestem Amber..A to SSN!Dołączyłeś??
Pokiwałem łbem i odpowiedziałem:
-Takk..Poznałem się już z jedną klaczą.Tris...
Klacz uśmiechnęła się,ale wydawała mi się zakłopotana.Gdy nagle..Zobaczyłem GO!Podbiegł do Nas ogier.Gdy go zobaczyłem od razu widziałem że zakochał się w Amber.Nie wydawał mi się przyjemniaczkiem.Był kary jak ja i mniej więcej takiej samej wielkości..Był niższy o 1mm.Miał piękna falowaną grzywę i ogon.Miał głębokie czarne oczy...Podszedł do mnie i wypytał się mnie o imię i rasę.Ogółem o wszystko..A później ja go.Chrząknął tylko i coś szepnął Amber.A ta spojrzała się na mnie jakbym pochodził z kosmosu.Po chwili byłem już z Tris..Udało mi się Ją wyrwać.Nad morze...
-Tris?
-Tak?
Tris rysowała kopytkiem jakieś rzeczy.
-Czy-języki Mi się plątał- Chciałabyś ze mną przeżywać przygody i....No czy chciałabyś zostać moją kumpelką???
Uśmiechnąłem się przepraszająco i rzekłem:
-Rozumiem jak się nie zgodzisz...
,,Ładnie śpiewasz" albo ,,Co za głos!"
Lubiłem być podziwiany.Więc poderwałem się do góry i z mojego gardła wydobyło się:
Podczas śpiewania widziałem jak Tris zakręciła się łza.Później odwróciła łeb i coś zaczęła mamrotać.Gdy skończyłem zarżałem i obróciłem grzywą.Tris zaczęła kłusować w nieznanym Mi kierunku.
***
Po paru godzinach później poznałem przywódczynię stada.Amber.To była smukła i chuda klacz.Była niezwykłego umaszczenia..Chyba Sabino.Jej oczy były okrągłe i brązowe.Grzywa opadała jej na jedno brązowe oko.Powiedziała miłym tonem:-Ja jestem Amber..A to SSN!Dołączyłeś??
Pokiwałem łbem i odpowiedziałem:
-Takk..Poznałem się już z jedną klaczą.Tris...
Klacz uśmiechnęła się,ale wydawała mi się zakłopotana.Gdy nagle..Zobaczyłem GO!Podbiegł do Nas ogier.Gdy go zobaczyłem od razu widziałem że zakochał się w Amber.Nie wydawał mi się przyjemniaczkiem.Był kary jak ja i mniej więcej takiej samej wielkości..Był niższy o 1mm.Miał piękna falowaną grzywę i ogon.Miał głębokie czarne oczy...Podszedł do mnie i wypytał się mnie o imię i rasę.Ogółem o wszystko..A później ja go.Chrząknął tylko i coś szepnął Amber.A ta spojrzała się na mnie jakbym pochodził z kosmosu.Po chwili byłem już z Tris..Udało mi się Ją wyrwać.Nad morze...
***
Zaczęliśmy się turlać w piasku.W końcu musiałem z Nią pogadać:-Tris?
-Tak?
Tris rysowała kopytkiem jakieś rzeczy.
-Czy-języki Mi się plątał- Chciałabyś ze mną przeżywać przygody i....No czy chciałabyś zostać moją kumpelką???
Uśmiechnąłem się przepraszająco i rzekłem:
-Rozumiem jak się nie zgodzisz...
(Tris?Winn?Amber?ZGÓDŹ SIĘ TRIS!!!)
Od Mordrake'a i Sabbath'a
~~Perspektywa Mordrake'a~~
Razem z Sabbath'em przyglądaliśmy się naszym właścicielom, staremu McCartney'owi i jego żonie. Byli strasznie smutni. Dziewne. Zazwyczaj promienieli radością i zarażali nią każdego. Mężczyzna w podeszłym wieku zbliżył się do nas, uśmiechnął lekko i poklepał mnie po grzbiecie.- Eh... - odetchnął głośno, a uśmiech zniknął z jego bladej twarzy. - Chciałbym widzieć czy konie też odczuwają stratę po bliskiej osobie.
Zdziwiony prychnął i przekręciłem lekko łeb. Spojrzałem na karego brata i odparłem:
- O co chodzi?
- Bracie, każdy ma określoną długość swojego żywotu, a naszym rodzicom już limit na życie się wyczerpał. - dodał bez żadnego zająknięcia.
Byłem jednocześnie przestraszony i zdenerwowany. Czy Black miał aż tak gdzieś swoją rodzinę - hehe no orpócz mnie oczywiście - że nie ruszyła go ich śmierć?!
Parę dni później na naszą farmęzawitałą karetka. Z domu McCartney'ów wynieśli ciało, nieżywego już Jack'a, mojego pana. Elizabeth, jego partnerka, nie mogąc sie nami zajmować oddała mnie, brata i resztę koni do schroniska. Nie żywię do niej urazy. Była starszą panią i wiedziałem ze nie była na siłach by sięnami zajmować.
~~Perspektywa Sabbath'a~~
Jakieś pół roku spędzononym w zamknięciu uciekliśmy. Było tam za dużo koni, za dużo hałasu. Chciałem chwilę odetchnąć od nich wszystkich.Nasz, a właściwie mój, plan był w stu procentach idealny. I tak jak przypuszczałem udało nam się wydostać na wolność. Na dworzu padało niemiłosiernie. Oboje byliśmy przemoczeni, zmarznięci i bez szansy na przeżycie. Jednak zatrzymaliśmy się w pobliskim lesie. Naszym schronieniem była kamienna grota. Ambitnie. Po nocy spędzonej w tym mrocznym miejscu zauważyliśmy klacz. Mordrake, jak to on, bez zawachania podążył za nią, a ja wiedząc, ze ten idiota z pewnością się zgubi ruszyłem za nim. Gniada klacz cały czas szła w jakąś stronę nie wiedząc, że ktoś ją śledzi.
Doprowadziła nas do doliny otoczonej ogromnymi skalistymi górami. Cóż, muszę przyznać, że piękny był to widok. I właśnie wtedy ona spostrzegła nas.
- Kim jesteście? - warknęła próbując przybrać bojową postawę.
- Kim, że jesteśmy? Hmm... chodzi Ci o imię czy raczej nasze pochodzenie? A może o rasę. Proszę, sprecyzuj swoje pytanie. - odparłem dumnie, lecz nie ukazujac zbytnio swych emocji.
- Ja Modrake, a to mój brat Black Sabbath. - dodał, a ja w tej chwili wymierzyłem sobie tzw. face palm'a w myślach. Idiota
- Beatrice - odpowiedziała oschle i tak samo dumnie jak ja poprzednio.
Czułem, że nie jest ani trochę podobna do Mordrake. I nie, nie chodzi mi tu o wygląd. Była zimna, chłodna, bezskrupułów.
- Sama tu jesteś? - mój brat wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Beatrice uniosła jedną brew do góry. Nie miała zamiaru odpowiadać i czułem, że była zirytowana jego nachalnością. Natomiast ja skarciłem go swoim srogim wzrokiem.
- No co? - zapytał jakby nas obu otwierając szerzej oczy.
<Beatrice?>
czwartek, 18 grudnia 2014
Black Sabbath!
Przedstawiam Wam Black Sabbath'a, zabójcę w SSN! Witamy!
[nie mam pomysłu na powitanie...]
Black Sabbath
Zabójca
Mordrake!
Oto nowy ogier w stadzie - Mordrake! Witamy serdecznie, mam nadzieję, że zostaniesz na długo!
Mordrake
Malarz
Od Dreama
To już rok od kiedy podróżuje. Byłem w kliku stadach ale zrezygnowałem. Teraz galopuje po lesie patrząc na padający deszcz i na wiatr, który rozwiewał mi grzywę. Galopowałem. Deszcz zacinał, a ja biegłem coraz to szybciej. Na mojej drodze stanęła rzeka, pokonałem ją jednym skokiem. Galopowałem dalej na mojej drodze stanęła klacz. Podbiegłem do niej.
- Cześć jestem Dream - przywitałem się.
- Amber - powiedziała cicho.
- Jest na tych terenach jakieś stado ? - spytałem.
- Jestem przywódczynią -rzekła.
- Wiesz dobrze się składa, bo szukam jakiegoś stada - powiedziałem podchodząc bliżej klaczy.
- Przyda nam się wojownik, a moim zdaniem się nadajesz - powiedziała.
- Dziękuję - powiedziałem i otrzepałem się, by moja mokra grzywa nie nachodziła mi na oczy.
***
Wieczorem trochę się rozpogodziło dlatego udałem się na spacer. Niebo się rozchmurzyło, a słońce delikatnie świeciło. Wiał delikatny wiatr. Na drodze przede mną stała klacz. Podszedłem do niej.
- Cześć jestem Dream - przywitałem się.
- Amber - powiedziała cicho.
- Jest na tych terenach jakieś stado ? - spytałem.
- Jestem przywódczynią -rzekła.
- Wiesz dobrze się składa, bo szukam jakiegoś stada - powiedziałem podchodząc bliżej klaczy.
- Przyda nam się wojownik, a moim zdaniem się nadajesz - powiedziała.
- Dziękuję - powiedziałem i otrzepałem się, by moja mokra grzywa nie nachodziła mi na oczy.
***
Wieczorem trochę się rozpogodziło dlatego udałem się na spacer. Niebo się rozchmurzyło, a słońce delikatnie świeciło. Wiał delikatny wiatr. Na drodze przede mną stała klacz. Podszedłem do niej.
Któraś klacz ?
Od Awarness C.D. Ivana
Weszłam do 'mieszkania' Ivana. Może ktoś inny zastanowił by się kilka razy zanim wszedł by do zamkniętego pomieszczenia z osobą poznaną parę dni, czy tygodni temu... Ale ktoś inny zastanowił by się też zanim wlazłby na lód.
Nie da się ukryć faktu,że to TA osoba uratowała mi życie.
W środku było bardzo ciepło. To było bardzo dziwne, ale też przyjemne. Na dworze zrobiło się ciemno. Ile czasu byliśmy nieprzytomni? Parę godzin, kilka dni? Chyba nie dłużej. Po trzech dniach zamarzlibyśmy.
-Przytulnie.-powiedziałam.
-Dzięki- odparł. -Rzadko kto tu bywa.
-Przydałoby się znaleźć coś do jedzenia...
-Jutro. Na razie mam to. -Wszedł w głąb jaskini. Po chwili wrócił z garstką siana.-Nie spodziewałem się gości, więc. ..-położył się na ziemi. Zrobiłam to samo. Zaśmiałam się cicho.
Po kilku godzinach rozmowy postanowiłam się zdżemnąć. Warto trochę odpocząć.
-Dobranoc - szepnęłam i zanim usłyszałam odpowiedz, zasnęłam.
Nie da się ukryć faktu,że to TA osoba uratowała mi życie.
W środku było bardzo ciepło. To było bardzo dziwne, ale też przyjemne. Na dworze zrobiło się ciemno. Ile czasu byliśmy nieprzytomni? Parę godzin, kilka dni? Chyba nie dłużej. Po trzech dniach zamarzlibyśmy.
-Przytulnie.-powiedziałam.
-Dzięki- odparł. -Rzadko kto tu bywa.
-Przydałoby się znaleźć coś do jedzenia...
-Jutro. Na razie mam to. -Wszedł w głąb jaskini. Po chwili wrócił z garstką siana.-Nie spodziewałem się gości, więc. ..-położył się na ziemi. Zrobiłam to samo. Zaśmiałam się cicho.
Po kilku godzinach rozmowy postanowiłam się zdżemnąć. Warto trochę odpocząć.
-Dobranoc - szepnęłam i zanim usłyszałam odpowiedz, zasnęłam.
Ivan?
Od Amber Cd Winner cz.1
Ciemność, ciemność wokół. Mrok i przenikliwe zimno. Nagle coś szarpie mnie za skórę. To pewnie te wilki.
Przyszły żeby mnie zjeść. I tak zakończy się moja historia. A co z pocznie Winner. Jeżeli przeżyje...
Z drugiej strony niczym się nie będę martwić zaraz.Umrę i to tyle. Nagle usłyszałam rżenie. To Winner on żyje?
Wilki przestały gryźć. Słyszałam skomlenie. Nagle coś padło na śnieg koło mnie. Podniosłam się, by zobaczyć co to. To Winner leżał koło mnie ciężko dysząc. Krew sączyła z niego ciurkiem.
- Winner...- wyszeptałam.
- Nic Ci nie grozi. Wilki sobie poszły.- odpowiedział.
- Odpoczywaj, zajmę się twoimi ranami. Kiedyś byłam zielarzem.
- A co z twoją nogą? Rośliny o tej porze roku? jak to zrobisz?
- Boli strasznie pewnie ją skręciłam. Ptaki zdobędą lekarstwa...
Zawołałam sikorki i wróble. Poleciały w świat. Po około pół godzinie przyleciały z roślinami.
Opatrzyłam mu rany i sobie nogę.Położyłam się spać wycieńczona.
- Winner...- wyszeptałam.
- Nic Ci nie grozi. Wilki sobie poszły.- odpowiedział.
- Odpoczywaj, zajmę się twoimi ranami. Kiedyś byłam zielarzem.
- A co z twoją nogą? Rośliny o tej porze roku? jak to zrobisz?
- Boli strasznie pewnie ją skręciłam. Ptaki zdobędą lekarstwa...
Zawołałam sikorki i wróble. Poleciały w świat. Po około pół godzinie przyleciały z roślinami.
Opatrzyłam mu rany i sobie nogę.Położyłam się spać wycieńczona.
***
Obudził mnie śpiew ptaków. Świeciło słońce i padał śnieg.
- Dobrze ci się spało?- spytał głos.
- Tak. Gdzie ja jestem?- spytałam.
- Dalej na ziemi, nie umarłaś chociaż bardzo się starałaś. Przespałaś 5 dni.- odpowiedział Winner.
- Aha. Co z Tobą? Ty stoisz!
- Tak stoję. Opiekowałem się tobą. Kość ładnie się zrasta. Odpoczywaj.
Położyłam się wygodnie i zasnęłam.
***
Na drugi dzień czułam się wypoczęta. Stanęłam na nogi i pragnęłam odszukać wybawcy. Chwiejnie powędrowałam w stronę małego jeziorka. Zobaczyłam Winnera stojącego na brzegu. Postanowiłam zrobić mu kawał. Rozpędzona wrzuciłam go do wody.
- Chyba czujesz się lepiej Amber!
- Jasne! Może się z tond ruszymy?
- Nie ma sprawy.
Wyruszyliśmy na zachód do nie znanej mi części wyspy...
CDN
Od Winner CD Amber
Obudziłem się pod śniegiem, czułem jak w moje głębokie wciąż krwawiące rany wbija się zimny twardy śnieg. Chciałem zarżeć z bólu, ale nawet na to nie miałem już sił. Domyśliłem się, że musiała na nas spaść jakaś lawina. Słyszałem jak wilki wracają i tym razem nie chcą się poddać kopią i kopią. To już koniec... Tak zakończy się moje życie? Poznałem miłość życia, zmieniłem się diametralnie i umieram? Nie! Wilki wykopały już tak duży dół, że przez śnieg prześwitywało jasne światło księżyca. Spojrzałem na księżyc, zamknąłem oczy, napiłem mięśnie i spróbowałem wstać. Poczułem jak moje rany pieką, moje zmęczone mięśnie odmawiały posłuszeństwa a ja czułem się oszołomiony. Mimo tego wszystkiego wstałem i wyszedłem spod śniegu. Wszystkie wilki skupione były wokół wykopanego przed chwilą ciała Amber. Skoczyłem między nie, wiedziałem, że są małe szanse no to, że przeżyje, ale ważne było, że Amber przeżyje. Kiedy o tym pomyślałem poczułem przypływ ogromnej siły jakiej nigdy dotąd nie czułem. Rany przestały piec jak ognień, mięśnie miałem wypoczęte, a umysł miałem w pełni ocucony. Wilki skakały na mnie, odpierałem atak każdego. Teraz one doznały ran, w większości śmiertelnych. W końcu uciekły, w tym samym momencie poczułem jak "magia" pryska i znów czułem się jak bym umierał. Nie miałem już siły na nic położyłem się a raczej upadłem obok Amber. Wiedziałem jedno: Wilki już nam nie zagrażały.
Amber?
Amber?
środa, 17 grudnia 2014
Od Ivana C.D. Awarness
- NESSY! - wydarłem się najgłośniej, jak tylko byłem w stanie, w nadziei, że ktoś to usłyszy i przybędzie z pomocą. Sam prawdopodobnie nie dam rady. Czy tylko nam przytrafiają się takie rzeczy? Nie słyszałem, żeby ktoś jeszcze wpadł do jeziora.
Zacząłem krążyć dookoła. Nie miałem pojęcia, co zrobić. W końcu wpadłem chyba na jeden z najbardziej idiotycznych pomysłów w moim życiu (zaraz po zaproponowaniu partnerstwa klaczy imieniem Annabeth i całej reszcie moich byłych partnerek). Wskoczyłem do wody, by wyciągnąć stamtąd Awarness.
Dopiero, kiedy znalazłem się w wodzie zrozumiałem, że przecież teraz zmniejszyłem szansę na uratowanie Avi, bo sam utknąłem w wodzie.
Dasz radę, Ivan. Jakoś z tego wybrniesz.
Próbowałem coś zrobić. Złapałem zębami za grzywę Nessy i pociągnąłem w swoją stronę. Raczej nie byłaby z tego powodu zachwycona, ale w tym przypadku nie ma innego wyjścia. Udało mi się wyciągnąć jej głowę na powierzchnię, by miała możliwość zaczerpnięcia oddechu.
Potem wszystko działo się tak szybko, że niewiele mogłem zapamiętać. Wiedziałem tylko, że jakimś sposobem znaleźliśmy się na brzegu jeziora.
- Nigdy więcej. - wychrypiałem i zamknąłem oczy. Pozwoliłem sobie na padnięcie na ziemię.
***
Otworzyłem oczy i zorientowałem się, że leżę na śniegu. Wstałem i zacząłem rozglądać się za Awarness.
- Avi! - zawołałem.
- Tu jestem. - odezwał się cichy głosik. - Chyba żyjemy, co nie? - Klacz nie straciła poczucia humoru. Uśmiechnęła się lekko.
- Wszystko wskazuje na to, że tak. - odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech. - Dobrze się czujez? - spytałem.
- Chyba nie jest źle. - wstała i stanęła przede mną. - Która godzina?
- Nie mam pojęcia. - mruknąłem. - Ale lepiej się stąd ruszyć.
- Masz rację. - stwierdziła. - Co robimy? Chyba świat się nie zawali, jeśli pójdziemy sobie na spacer.
Wytrzeszczyłem oczy.
- War... my dopiero co wyszliśmy z lodowatego jeziora. Dopiero co wstaliśmy ze śniegu, ale nie wiadomo, jak długo tam leżeliśmy. Spacer chyba nie jest najlepszym pomysłem.
- No to co masz zamiar zrobić? Jak tu zostaniemy, będzie jeszcze gorzej.
- Chodźmy do domu, nie wiem, gdziekolwiek, byle nie sterczeć na mrozie.
- Ale to tak daleeeeeeekoooooo... - jęknęła. - Nie chce mi się, nie mam siły, nie chcę...
- To chodźmy do mnie. - zaproponowałem.
- To na jedno wychodzi.
- To dosłownie dwa kroki stąd. - nalegałem.
Klacz zastanowiła się chwilę. Spodziewałem się raczej odpowiedzi takiej jak: "Ja cię nie znam, możesz być jakimś mordercą!" lub coś w tym stylu (kilka razy coś takiego słyszałem od klaczy, którym proponowałem wizytę u siebie). Ale Awarness tylko powiedziała:
- Dobrze. Prowadź.
Poszliśmy w kierunku mojego "mieszkania". Było to wyjątkowo blisko, dlatego szybko dotarliśmy na miejsce.
- Czuj się jak u siebie. - odezwałem się przy wejściu.
- Chyba nie jest źle. - wstała i stanęła przede mną. - Która godzina?
- Nie mam pojęcia. - mruknąłem. - Ale lepiej się stąd ruszyć.
- Masz rację. - stwierdziła. - Co robimy? Chyba świat się nie zawali, jeśli pójdziemy sobie na spacer.
Wytrzeszczyłem oczy.
- War... my dopiero co wyszliśmy z lodowatego jeziora. Dopiero co wstaliśmy ze śniegu, ale nie wiadomo, jak długo tam leżeliśmy. Spacer chyba nie jest najlepszym pomysłem.
- No to co masz zamiar zrobić? Jak tu zostaniemy, będzie jeszcze gorzej.
- Chodźmy do domu, nie wiem, gdziekolwiek, byle nie sterczeć na mrozie.
- Ale to tak daleeeeeeekoooooo... - jęknęła. - Nie chce mi się, nie mam siły, nie chcę...
- To chodźmy do mnie. - zaproponowałem.
- To na jedno wychodzi.
- To dosłownie dwa kroki stąd. - nalegałem.
Klacz zastanowiła się chwilę. Spodziewałem się raczej odpowiedzi takiej jak: "Ja cię nie znam, możesz być jakimś mordercą!" lub coś w tym stylu (kilka razy coś takiego słyszałem od klaczy, którym proponowałem wizytę u siebie). Ale Awarness tylko powiedziała:
- Dobrze. Prowadź.
Poszliśmy w kierunku mojego "mieszkania". Było to wyjątkowo blisko, dlatego szybko dotarliśmy na miejsce.
- Czuj się jak u siebie. - odezwałem się przy wejściu.
Ness?
Banner od Aureoli!
Aureola (Bell Aisha) wykonała banner dla SSN. Liczę, że wstawicie go na swoje prezentacje. ;)
Od Nessy C.D. Ivana
-Myślę ze to też może być ciekawe, ale takie szukanie jest chyba męczące.-powiedziałam. On wie co chce robić w życiu, pomyślałam, a ja krążę bezcelowo.
Ogier nic nie powiedział.
-Przejdźmy się gdzieś- zaproponowałam.-W końcu jestem alchemiczką i może przydałyby się jakieś zioła czy inne rzeczy.
-Jasne-pokiwał głową i ruszyliśmy przed siebie. Minęliśmy las, potem rzekę szuraliśmy kopytami po dnie i moczyliśmy nogi. Było to bardzo odprężające, a czasem niewielkie rybki mieniące się w słońcu barwami tęczy, skubały nasze kopyta. Tak więc rybki towarzyszyły nam przez całą wyprawę. Ach tak! Na pewno przechodziliśmy przez polanę, teraz przysypanej metrową warstwą śniegu.
- Wiesz co-powiedziałam w końcu przerywając ciszę.-Miło jest poznać kogoś takiego jak ty. -Uśmiechnęłam się. Nawet gdy się milczy, dodałam w myśli.
W oddali zobaczyliśmy jezioro.
-Patrz!-krzyknęłam. Ivan odwrócił się we wskazanym kierunku.-Jeziorko!Może jest zamarznięte, poślizgamy się.
-Jasne-odparł.
Nie wiem czy kiedyś to robił, ale to świetna zabawa.
Kłusowaliśmy w stronę jeziora i weszliśmy na lód. Był wystarczająco gruby. Śmieliśmy się ale nie tak zwyczajnie tylko tak, jak małe dzieci. Na śniegu i lodzie zostawały za nami ślady kopyt.
-Hej Nessy! Tak umiesz? -zapytał ogier stając na przeciwległych nogach. Jednej przedniej prawej i drugiej tylnej lewej.
-Nie, umiem lepiej!- zaśmiałam się i stanęłam na tylnych nogach wciąż ślizgając się do przodu. Gdy się zatrzymałam uderzyłam o lód przednimi kopytami. Lód zatrzeszczał. Spojrzałam na Ivana. Chyba dostrzegł strach, który rzadko pojawiał się w moich oczach.
Po kilku sekundach niepewności runęłam w dół, w głąb jeziora. Lodowata woda otoczyła moje ciało, a głowa jeszcze przez chwilę wystawała na powierzchnię. Chciałam krzyknąć o pomoc. Krzycząc pierwsze litery imienia Ivan'a zachłysnęłam się wodą. Zakaszlałam. Potem zaczęłam się dławić. Następnie przestałam się ruszać. Ostatkiem sił nabrałam powietrza w płuca. Moje ciało jakby zamarzło, odmawiało posłuszeństwa. Ogarnął mnie strach. Kiedyś wyobrażałam sobie sytuację, gdy budzę się na ziemi w jamie i nie mogę się ruszyć. Wiesz co się dzieje, ale nie masz na to wpływu. Jesteś jedynie obserwatorem sytuacji...
W moje ciało jakby wbiło się tysiąc ostrzy, tym razem płonęły żywym ogniem. Pod wodą robiło się coraz ciemniej. Jednak jezioro nie było chyba takie głębokie. Słyszałam stłumiony krzyk. Czy ktoś wykrzyczał moje imię? A może to tylko moja wyobraźnia...?
Ogier nic nie powiedział.
-Przejdźmy się gdzieś- zaproponowałam.-W końcu jestem alchemiczką i może przydałyby się jakieś zioła czy inne rzeczy.
-Jasne-pokiwał głową i ruszyliśmy przed siebie. Minęliśmy las, potem rzekę szuraliśmy kopytami po dnie i moczyliśmy nogi. Było to bardzo odprężające, a czasem niewielkie rybki mieniące się w słońcu barwami tęczy, skubały nasze kopyta. Tak więc rybki towarzyszyły nam przez całą wyprawę. Ach tak! Na pewno przechodziliśmy przez polanę, teraz przysypanej metrową warstwą śniegu.
- Wiesz co-powiedziałam w końcu przerywając ciszę.-Miło jest poznać kogoś takiego jak ty. -Uśmiechnęłam się. Nawet gdy się milczy, dodałam w myśli.
W oddali zobaczyliśmy jezioro.
-Patrz!-krzyknęłam. Ivan odwrócił się we wskazanym kierunku.-Jeziorko!Może jest zamarznięte, poślizgamy się.
-Jasne-odparł.
Nie wiem czy kiedyś to robił, ale to świetna zabawa.
Kłusowaliśmy w stronę jeziora i weszliśmy na lód. Był wystarczająco gruby. Śmieliśmy się ale nie tak zwyczajnie tylko tak, jak małe dzieci. Na śniegu i lodzie zostawały za nami ślady kopyt.
-Hej Nessy! Tak umiesz? -zapytał ogier stając na przeciwległych nogach. Jednej przedniej prawej i drugiej tylnej lewej.
-Nie, umiem lepiej!- zaśmiałam się i stanęłam na tylnych nogach wciąż ślizgając się do przodu. Gdy się zatrzymałam uderzyłam o lód przednimi kopytami. Lód zatrzeszczał. Spojrzałam na Ivana. Chyba dostrzegł strach, który rzadko pojawiał się w moich oczach.
Po kilku sekundach niepewności runęłam w dół, w głąb jeziora. Lodowata woda otoczyła moje ciało, a głowa jeszcze przez chwilę wystawała na powierzchnię. Chciałam krzyknąć o pomoc. Krzycząc pierwsze litery imienia Ivan'a zachłysnęłam się wodą. Zakaszlałam. Potem zaczęłam się dławić. Następnie przestałam się ruszać. Ostatkiem sił nabrałam powietrza w płuca. Moje ciało jakby zamarzło, odmawiało posłuszeństwa. Ogarnął mnie strach. Kiedyś wyobrażałam sobie sytuację, gdy budzę się na ziemi w jamie i nie mogę się ruszyć. Wiesz co się dzieje, ale nie masz na to wpływu. Jesteś jedynie obserwatorem sytuacji...
W moje ciało jakby wbiło się tysiąc ostrzy, tym razem płonęły żywym ogniem. Pod wodą robiło się coraz ciemniej. Jednak jezioro nie było chyba takie głębokie. Słyszałam stłumiony krzyk. Czy ktoś wykrzyczał moje imię? A może to tylko moja wyobraźnia...?
<Ivan?>
Od Tris C.D. Crazy Dreama
Byłam trochę zirytowana sytuacją, która nastąpiła kilka minut temu, ale starałam się tego nie okazywać.
- Gdzie mieszkasz? - spytał czarny ogier, wpatrując się we mnie uważnie.
- Tam. - burknęłam wskazując łbem na niewielką grotę w okolicy Lodowych Szczytów.
- Nie za zimno tam? - zdumiał się Crazy Dream. - Jest zima, a Lodowe Szczyty oraz Jezioro mają przeważnie dosyć niską temperaturę. - zauważył.
- Masz rację. - przyznałam. - Ale ja lubię tam przebywać. Jest dużo śniegu i... Aaaaa! - wrzasnęłam. Poczułam, że spadam w dół. Zdezorientowana spojrzałam na śnieg i odkryłam, że był za głęboki. Dlatego zanurzyłam się w nim aż do kolan.
- Żyjesz? - zapytał, z trudem tłumiąc śmiech.
- Chyba tak. - westchnęłam i wygramoliłam się ze śniegu. Spojrzałam na niego spode łba.
- No co? - prychnął, przekrzywiając łeb. - Zabawnie wyglądałaś.
- Taaaaaak? - spytałam z ironią w głosie. Popchnęłam go i wtedy sam wpadł w zaspę śniegu. Wyszedł z niej szybciej niż ja.
- Bardzo śmieszne. - powiedział stając przede mną. Uśmiechnęłam się szeroko, trochę złośliwie. - No to odprowadzić cię?
- Okej. - odpowiedziałam.
Ruszyliśmy stępem w stronę tej groty. Minęliśmy Jezioro, które oczywiście zamarzło, ale mimo tego nie miałam ochoty na nie włazić. Jeszczo lód by się połamał i co by było?
Zaczęłam kłusować i uniosłam głowę.
- Kto pierwszy?! - zawołałam i pobiegłam w stronę mej groty.
- Ej! - krzyknął ogier, ale szybko zaczął mnie doganiać. Postanowiłam biec jeszcze szybciej. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Gwałtownie się zatrzymałam, trochę ślizgając się na lodzie, który nie wiedzieć czemu znajdował się pod śniegiem. To właśnie dzięki oblodzonej powierzchni pojechałam do przodu wpadając do groty. Crazy zauważył to i zrobił to samo. Kiedy zauważyłam, że jedzie prosto na mnie, zrobiłam krok w lewo, by na mnie nie wpadł.
- Fajnie było. - stwierdził.
- Może... - zastanowiłam się. W sumie miło było spędzić jakoś inaczej czas... co nie sprawia, że nagle stałam się duszą towarzystwa.
- Co to, może jutro też się zobaczymy? - zaproponował.
- Dobrze. - odparłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Co ja najlepszego wyprawiam?! Jeszcze stanie się coś takiego, jak wtedy, gdy jeszcze należałam do innego stada. Po kolei traciłam tych, na których mi zależało. A to wszystko dlatego, że niepotrzebnie komuś zaufałam.
W moim oku zakręciła się łza.
- Co się stało? - zdziwił się ogier.
Natychmiast zamrugałam oczami, by ukryć smutek spowodowany przypływem złych wspomnień. Nie miałam najmniejszej ochoty na opowiadanie historii swojego życia. Aby stać się bardziej przekonującą, uniosłam wargi do góry w drwiącym uśmieszku, który prawdopodobnie mi się nie udał.
- No więc... Cześć? - odezwał się po kilku minutach.
- Pa. - rzuciłam i weszłam do środka. Poszłam spać, ponieważ zrobiło się trochę późno.
~*~
Powoli wracałam do świadomości po przebudzeniu. Niechętnie otworzyłam jedno oko, a potem drugie. Westchnęłam i wyszłam na zewnątrz. Zaczęłam szukać wzrokiem innych członków stada, ale dopiero po kilkunastu sekundach uświadomiłam sobie, że jak na razie ja jedyna mieszkam w takim chłodnym miejscu.
Poszłam nad Wodospad Myśli, by sobie spokojnie pomyśleć.
- Tris! - zawołał ktoś. Bez trudu rozpoznałam głos Crazy Dreama.
- Crazy. - powiedziałam.
Ogier pokłusował w moją stronę.
- Jak tam? - spytał.
- Nie najgorzej. - mruknęłam. - A u Ciebie?
- Chyba też nie umieram. - uśmiechnął się.
Po krótkiej, bez sensownej rozmowie, wpadłam na pomysł, jak nakłonić go do zrobienia pewnej rzeczy, której wiele ogierów nienawidzi robić.
- Zagramy w coś. - powiedziałam z tajemniczym uśmieszkiem.
- W co? - Jego mina wyraźnie informowała o zdziwieniu. Poznaliśmy się niedawno, a on już wie, że nie jestem specjalnie wesoła.
- Pytanie czy wyzwanie. - odpowiedziałam.
- No dobra. - Powiedział to zdanie takim tonem, że gdyby umiał wzruszyć ramionami, z pewnością by to zrobił.
Szybko padło na niego.
- Wyzwanie. - uprzedził moje pytanie.
Jak na razie wszystko szło po mojej myśli. Byłam zadowolona z tego powodu.
- Zaśpiewaj coś.
Crazy Dream? Będziesz śpiewać?
Od Crazy Dreama C.D. Tris
-A ja jestem Samicą Beta!-próbowałem naśladować Jej głos i prychnąłem.
Zamiotłem parę razy ogonem.Zapytałem unosząc ,,brew":
-Przejdziesz się ze mną??
Klacz uniosła jedno kopyto i stuknęła nim parę razy o ziemię.Po czym odpowiedziała:
-Raczej przebiegniemy!
Pokiwałem energicznie łbem.I wyrwałem się do galopu.Grzywa zaczęła mi falować na wietrze.Słyszałem jak klacz mnie dogania.Prychnąłem.Kopyta śmigały mi coraz szybciej.Aż...W końcu przewróciłem się i zad był w górze.Tris nie zahamowała i niestety,wylądowała mi na tylnej części.Wstałem i uśmiechnąłem się przepraszająco.Podobała mi się ta klacz.Była ciut arogancka.Podałem jej kopyto żeby wstała.Odsunęła je i powiedziała:
-Może mnie odprowadzisz do domu?
Pokiwałem łbem.
Zamiotłem parę razy ogonem.Zapytałem unosząc ,,brew":
-Przejdziesz się ze mną??
Klacz uniosła jedno kopyto i stuknęła nim parę razy o ziemię.Po czym odpowiedziała:
-Raczej przebiegniemy!
Pokiwałem energicznie łbem.I wyrwałem się do galopu.Grzywa zaczęła mi falować na wietrze.Słyszałem jak klacz mnie dogania.Prychnąłem.Kopyta śmigały mi coraz szybciej.Aż...W końcu przewróciłem się i zad był w górze.Tris nie zahamowała i niestety,wylądowała mi na tylnej części.Wstałem i uśmiechnąłem się przepraszająco.Podobała mi się ta klacz.Była ciut arogancka.Podałem jej kopyto żeby wstała.Odsunęła je i powiedziała:
-Może mnie odprowadzisz do domu?
Pokiwałem łbem.
(Tris? Sorra że krótkie)
Od Beatrice
Kłusuję sobie spokojnie Zieloną Aleją (która z powodu zimy nie jest zielona, lecz biała). Rozglądam się dookoła, głównie patrzę w górę na białe chmury, z których sypie śnieg.
Po jakimś czasie decyduję się na przyspieszenie do galopu. Ruszam w stronę Zimowych Grani. Nareszcie coś zgodnego z obecną porą roku. Kiedy jestem na miejscu, zatrzymuję się i wzdycham. Jest chłodno i biało. Niestety, moje umaszczenie sprawia, że na zimowych tle wyróżniam się.
- Beatrice? - słyszę głos. Wdzrygam się na dźwięk swojego pełnego imienia. Odwracam się w stronę, z której dobiegał dźwięk. Za mną stał czarny ogier, którego chyba niedawno poznałam.
- Kim pan jest? - pytam.
- Chyba możemy być na "ty". - stwierdza. - Żaden pan. Crazy Dream.
Crazy Dream... Wychodzi na to, że pewnie jest szalony. Chyba nie nazywałby się tak, gdyby był oazą spokoju. Może to w sumie dobrze, że poznam kogoś, kto taki jest? Od stania w miejscu jest jeszcze bardziej zimno.
Chwila. Ja nie jestem towarzyska.
- A więc Crazy Dream'ie, jaką pełnisz rolę w Stadzie Spokojnego Nieba? - To pytanie samo wyleciało mi z pyska.
- Wojownik. - odpowiada.
- A ja jestem klaczą Beta. - Staram się, by nie zabrzmieć jak ktoś, kto się wywyższa.
Po jakimś czasie decyduję się na przyspieszenie do galopu. Ruszam w stronę Zimowych Grani. Nareszcie coś zgodnego z obecną porą roku. Kiedy jestem na miejscu, zatrzymuję się i wzdycham. Jest chłodno i biało. Niestety, moje umaszczenie sprawia, że na zimowych tle wyróżniam się.
- Beatrice? - słyszę głos. Wdzrygam się na dźwięk swojego pełnego imienia. Odwracam się w stronę, z której dobiegał dźwięk. Za mną stał czarny ogier, którego chyba niedawno poznałam.
- Kim pan jest? - pytam.
- Chyba możemy być na "ty". - stwierdza. - Żaden pan. Crazy Dream.
Crazy Dream... Wychodzi na to, że pewnie jest szalony. Chyba nie nazywałby się tak, gdyby był oazą spokoju. Może to w sumie dobrze, że poznam kogoś, kto taki jest? Od stania w miejscu jest jeszcze bardziej zimno.
Chwila. Ja nie jestem towarzyska.
- A więc Crazy Dream'ie, jaką pełnisz rolę w Stadzie Spokojnego Nieba? - To pytanie samo wyleciało mi z pyska.
- Wojownik. - odpowiada.
- A ja jestem klaczą Beta. - Staram się, by nie zabrzmieć jak ktoś, kto się wywyższa.
Crazy Dream?
Crazy Dream!
Przedstawiam Wam kolejnego ogiera w SSN - Crazy Dream'a! Do tego zauroczonego moją Tris... Powodzenia życzę w rozkochiwaniu mnie w sobie. c;
Crazy Dream
Wojownik
Od Amber CD Winner
Patrzyłam jak Winner walczy w mojej obronie. Nie lubiłam kiedy ktoś ratuje mnie przed czymś a ja nie mogę nawet mu pomóc. Wilków było coraz więcej. Winner miał mnóstwo ran, krew kapałam na świeży śnieg. Walczył i walczył, wilki jeszcze bardziej chciały nas dopaść. nagle Winner osunął się na śnieg.
- Winner! - wykrzyknęłam.
Koń leżał na śniegu a wilki zaczęły wylizywać jego krew. Byłam wyczerpana szamotaniem się w śniegu by wydobyć moje kopyto. Na nić się to zdało. Zebrałam ostatki sił.
Zarżałam przenikliwie i wierzgnęłam nad głowami wilków. Przerażone zaczęły uciekać, bo z góry zaczęła schodzić lawina.
- Winner! Obudź się!- próbowałam go ocucić.
Wreszcie się udało. Wstał i próbował mi pomóc ale lawina nas przysypała. Zwały śniegu oddzieliły nas.
Nie miałam już siły Opadłam na śnieg i zamknęłam oczy.
- Nie Amber nie pozwolisz sobie na zemdlenie..
Już za późno... Myślę ze to koniec. Może spotkam mamę i już nic nas nie rozdzieli. Będziemy oglądały razem zachody i wschody. Tata będzie pilnował naszego dawnego stada.
Usłyszałam kopanie na śniegu i zamknęłam oczy...
Koniec nic nie da się chyba zrobić...
Winner ( Ty też coś wymyśl )
- Winner! - wykrzyknęłam.
Koń leżał na śniegu a wilki zaczęły wylizywać jego krew. Byłam wyczerpana szamotaniem się w śniegu by wydobyć moje kopyto. Na nić się to zdało. Zebrałam ostatki sił.
Zarżałam przenikliwie i wierzgnęłam nad głowami wilków. Przerażone zaczęły uciekać, bo z góry zaczęła schodzić lawina.
- Winner! Obudź się!- próbowałam go ocucić.
Wreszcie się udało. Wstał i próbował mi pomóc ale lawina nas przysypała. Zwały śniegu oddzieliły nas.
Nie miałam już siły Opadłam na śnieg i zamknęłam oczy.
- Nie Amber nie pozwolisz sobie na zemdlenie..
Już za późno... Myślę ze to koniec. Może spotkam mamę i już nic nas nie rozdzieli. Będziemy oglądały razem zachody i wschody. Tata będzie pilnował naszego dawnego stada.
Usłyszałam kopanie na śniegu i zamknęłam oczy...
Koniec nic nie da się chyba zrobić...
Winner ( Ty też coś wymyśl )
wtorek, 16 grudnia 2014
Od Beatrice
Słońce chyli się ku zachodowi. Już niedługo powinno zniknąć za horyzontem.
Idę brzegiem morza, bezczynnie gapiąc się w piasek. Woda zawraca, by później znowu dotknąć noich kopyt. W oddali dostrzegam Ivana, mojego brata (myślałam, że on nie istnieje), który rozmawia z siwą, wysoką klaczą. Śmieją się. Ja nie.
Odwracam głowę i dalek wpatruję się w piasek, by później skierować spojrzenie na słońce i piękne niebo. Śnieg sypie leniwie, co jest dosyć ciekawym połączeniem.
W końcu decyduję się na bezsensowne kłusowanie po zaśnieżonej plaży. Po jakimś czasie przyspieszam do galopu. Podskakuję nisko, co właściwie bardziej przypomina bryknięcie. Unoszę głowę do góry i wpadam na kogoś.
- Sorry. - odzywam się, lecz w moim głosie z pewnością można wyczuć poirytowanie. No cóż.
- Nic się nie stało. - odpowiada koń łagodnym głosem. Kto to jest? Nie mam pojęcia.
Biegnę dalej, nie odzywam się. Już wyczuwam ryzyko nowej znajomości. Nie, nie pozwolę, by kolejne osoby miały przeze mnie kłopoty. Nie chcę na to pozwolić. Nie mogę na to pozwolić. Kiedy jestem już daleko, zatrzymuję się i wzdycham cicho.
Nagle ktoś do mnie podchodzi.
- Cześć. - mówi, a na jego twarzy pojawia się lekki, prawie niewidoczny uśmiech.
- Yyy... - Jedynie na coś takiego mnie stać. Koń stojący przede mną unosi brew.
- Kim jesteś? - pyta.
- Nie, Tris. - odpowiadam, starając się, by nie zabrzmiało to niechętnie. Jako Beta chyba powinnam przynajmniej udawać, że mam ochotę na rozmowę... - A Ty? - Z trudem zadaję to pytanie, chociaż zawiera jedynie dwa słowa.
- Mam na imię...
- Sorry. - odzywam się, lecz w moim głosie z pewnością można wyczuć poirytowanie. No cóż.
- Nic się nie stało. - odpowiada koń łagodnym głosem. Kto to jest? Nie mam pojęcia.
Biegnę dalej, nie odzywam się. Już wyczuwam ryzyko nowej znajomości. Nie, nie pozwolę, by kolejne osoby miały przeze mnie kłopoty. Nie chcę na to pozwolić. Nie mogę na to pozwolić. Kiedy jestem już daleko, zatrzymuję się i wzdycham cicho.
Nagle ktoś do mnie podchodzi.
- Cześć. - mówi, a na jego twarzy pojawia się lekki, prawie niewidoczny uśmiech.
- Yyy... - Jedynie na coś takiego mnie stać. Koń stojący przede mną unosi brew.
- Kim jesteś? - pyta.
- Nie, Tris. - odpowiadam, starając się, by nie zabrzmiało to niechętnie. Jako Beta chyba powinnam przynajmniej udawać, że mam ochotę na rozmowę... - A Ty? - Z trudem zadaję to pytanie, chociaż zawiera jedynie dwa słowa.
- Mam na imię...
Wiem, że chcesz dokończyć, ale jeszcze o tym nie wiesz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)