środa, 15 kwietnia 2015

Nieobecność

Mnie, Violet15 (Tris&Ivan) nie będzie od dzisiaj (15.04) do odwołania.
i Mnie, kleo13 (Amber) nie będzie do odwołania od dnia powyżej.
Bardzo przepraszam za utrudnienia - Alfa

środa, 8 kwietnia 2015

Informacja

Dużo osób nie pisze nic. Wlepiam im zatem upomnienia.
Mam nadzieje że w przyszłości zaczną pisać.
Informuje też o tym że można zapraszać członków.

Alfa Amber

Od Dreama Cd amber

- Jeśli cię nie znają i nie chcą poznać to wymyślają takie rzeczy. poza tym jeśli się cie pozna jesteś świetna i masz wspaniałą osobowość, jak cie nie lubią to ich strata - przytuliłem ją.
- Dzięki - powiedziała nieco nieśmiało.
Powoli przestawało padać i zaczynało wychodzić słońce. Amber spojrzała na mnie później na pogodę i znów na mnie.
- Hmm??
- Idziemy? - spytała z uśmiechem.
- Jak sobie życzysz - odparłem i wyszedłem za klaczą.
***
Przedostaliśmy się na druga stronę wody. Stanąłem i patrzyłem na klacz.
- Amber? - spytałem.
- Tak? - stanęła na przeciwko mnie i popatrzyła na mnie.
- Wiesz... no tam za tobą są wilki! - zawołałem.
- Co?! Gdzie?! - wrzasnęła i odskoczyła w moją stronę.
- Tam - wskazałem wzrokiem w czającego się w krzakach wilka, który wyskoczył prosto na Amber.
Dałem mu kopniaka takiego, że ledwo się podniósł, po czym znów oberwał. Uciekł do lasu. Podszedłem do leżącej na ziemi Amber.
- Wszystko ok? - spytałem przejęty.
- Noga mnie boli - odparła cicho.
- No nie dziwię się jak jest poraniona - stwierdziłem i pomogłem klaczy wstać.
- Możesz chodzić? - spytałem.
- Ta... to znaczy nie - zachwiała się.
- Dobra zrobimy tak najpierw spróbujemy żebyś szła i się o mnie podpierała, a jeśli nie wypali wezmę cię na grzbiet - oznajmiłem i powoli ruszyliśmy.
Szliśmy tak z pięć minut, widać, że Amber się męczy.
- Dobra to nie ma sensu wezmę cię na grzbiet, za bardzo się męczysz - powiedziałem.
- Nie... - zachwiała się.
- Oj nie gadaj tylko wskakuj - odparłem i pomogłem klaczy wejść na mój grzbiet.
Udaliśmy się prosto do Bell Aishy, tutejszego medyka.
- Co się stało - spytała.
- Eee.... wilki nas zaatakowały - powiedziałem i pomogłem Amber zejść z mojego grzbietu.
- Amber połóż się - powiedziała Bell i obejrzała chorą nogę klaczy.
- Oprócz zadrapań może być złamana - odparła zmieszana.
- Co? Jak to? - zasmuciła się Amber.
- No tak to, jak się przewróciłaś to pewnie wtedy to się stało - oznajmiłem - co z tym zrobisz?
- Em.. usztywnię jej nogę tylko wezmę jakiś patyk - powiedziała i zniknęła w głębi jej jaskini, po chwili wracając z patykiem idealnym do nogi Amber.
Bell Aisha przywiązała mocno patyk do nogi w kilku miejscach i tym sposobem usztywniła jej nogę.
- Gotowe - oznajmiła - Możecie iść, ale jeszcze jedno Amber.
- Tak? - spytała.
- Radzę ci chodzić z kimś obok na wszelki wypadek - powiedziała - Wiesz gdybyś miała się przewrócić czy coś.
- Ok, dzięki - uśmiechnęła się lekko i poszliśmy w stronę wyjścia.
Szedłem powoli, a Amber kuśtykała obok mnie.
- Nawet uroczo wyglądasz jak tak utykasz - zaśmiałem się.
Amber? :3 wena zjechała na święta XD

niedziela, 5 kwietnia 2015

Życzenia

                            Drodzy członkowie SSN, 
chciałabym życzyć Wam rodzinnych świąt wielkanocnych, smacznego jajka, mokrego śmigusa-dyngusa, dużo radości, czasu wolnego i weny twórczej!
~Tris & Ivan

Ja też życzę wszystkiego dobrego weny i rodzinnych świąt.

Amber Alfa

Od Amber Cd Dreama

- Te konie miały rację... często przebywam na wyspie. To w końcu moje ulubione miejsce. Tylko nie w tym leży problem.
- No to w czym?
- W tym że to ja jestem uważana za dziwną, tajemniczą i taką nieobecną. Kiedyś słyszałam za moimi plecami klacze gadały o mnie: ,, - To ta co z ptakami gada. Bo z końmi nie ma tematów!" potem śmiechy itd.
Nigdy nie byłam taka jak inni. Może nie nadaję się na Alfę. Na pewno sam nie dam sobie rady.
Chciałabym móc się dogadać z innymi ale zwyczajnie nie potrafię. Może robię coś nie tak. Tylko rozmowa z ptakami mi zostaje. Wyspa jest ich ostoją, a to przypomina mi dom. Chyba nie dam rady dalej tak żyć nie sama i opuszczona. W prawdzie mam kuzynkę ale nie chodzi mi o nią. Poza tym nie wiem czydamy radę zawsze się dogadać.
Przysunęłam się do Dreama.

Dream?

sobota, 4 kwietnia 2015

Od Prince'a C.D. Tris

Biegliśmy jeszcze chwilę w kierunku mojego domu.
- Tu mieszkam - uśmiechnąłem się.
- Fajnie - powiedziała.
- To co chcesz robić? - spytałem.
- Nie wiem - odparła obojętnie.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o różnych rzeczach do wieczora. Tris wydaję się być miła ale trzeba ją poznać. Może nie znam jej zbyt dobrze ale mam przeczucie, że może z tego coś być, oczywiście mam na myśli przyjaźń albo coś.
- Muszę iść - powiedziała wychodząc na dwór.
- To pa - uśmiechnąłem się serdecznie po czym wróciłem do środka.
Posiedziałem jeszcze trochę i poszedłem spać.
***
Z samego rana poszedłem na łąkę. Było dość wcześnie więc na łące było niewiele koni. Podszedłem do Melodii.
- Hej - uśmiechnąłem się.
- Cześć - powiedziała podnosząc wzrok.
Tris? A co u ciebie? Spotkanko? C: XD

Od Prince'a C.D. Nuty

Na plaży było przepięknie. Usiedliśmy na lekko wilgotnym pisaku, Nuta patrzyła na zachodzące słońce, które odbijało się w jej oczach. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Szczerze to po raz pierwszy aż tak dobrze się dogaduje z jakąkolwiek klaczą.
- Tak w ogóle to skąd się tu wziąłeś? - spytała.
- Urodziłem się w hodowli koni rasowych. Nie lubili mnie i w ogóle więc przy najbliższej okazji postanowiłem uciec - odparłem.
- Mhm... Jak to jest z tymi ludźmi? - spojrzała na mnie.
- No niby nie są tacy źli, ale lepiej mi tu, teraz z tobą - uśmiechnąłem się, a klacz się zarumieniła.
Nuta? :3

Para Beta!

Oficjalnie mamy pierwszą parę w SSNNE - Tris i Crazy!

Crazy zostaje ogierem Beta.

 

TrisCrazy

niedziela, 29 marca 2015

Od Tris C.D. Crazy'ego

  Z początku nie rozumiem jego słów. Potrzebuję kilku sekund, aby przyswoić to pytanie. Miłością jego życia? Jak?
  Mrugam oczami. Dotarło do mnie. Chodzi mu o partnerstwo.
  - Ale sobie moment wybrałeś na pytania. - To chcę powiedzieć, lecz wychodzi dziwny pomruk. Próbuję zebrać słowa i ułożyć je w sensowne zdanie, lecz ludzie nie dają mi na to czasu. Ciężarówka hamuje, a ktoś otwiera tylne "wyjście". Człowiek chwyta mój kantar i wyprowadza na zewnątrz. Wierzgam i staję dęba, lecz na próżno.
  Musi mieć wprawę, myślę. Ale na każdego człowieka jest jakiś sposób, na pewno...
  Przełykam ślinę i odwracam się, odszukując wzrokiem Crazy'ego.
  Nie ma go.
  Wpadam w panikę i wykonuję kilka pełnych obrotów. Gdzie on jest?!
  - Uspokoić ją! - wrzeszczy stojąca obok mnie wysoka dziewczyna. Czuję, że ktoś wbija mi igłę w szyję. Moje powieki robią się cięższe, aż opadają. Nogi się pode mną uginają, świat zostaje ogarnięty przez czerń.

  Budzę się w dziwnym miejscu. Jest późno, księżyc wisi na niebie.
  Człowiek otwiera bramę; ciągnie mnie w swoją stronę. Zauważam, że jestem na pastwisku. Wprawia mnie to w jeszcze większą wściekłość. Chętnie wybiłabym wszystkich, którzy znajdują się w zasięgu mojego wzroku.
  - Uspokój się, piękna. - rozlega się nieznajomy głos z tyłu. - Tutaj nie jest tak źle, jak się wydaje, ślicznotko. Zawsze mogę ci pomóc. W świetle gwiazd wyglądasz cudownie. - Jest to bułany ogier o przyjaznym spojrzeniu, ale za ostatnie słowo w wypowiedzianym przez niego zdaniu mam ochotę go udusić, chociaż nie mam szczególnego powodu. Zaciskam zęby i rzucam mu spojrzenie, od którego uschłaby roślina, lecz mimo to nie zmienia wyrazu "twarzy".
  - Dave, przymknij się z łaski swojej. Ona jest bardzo przerażona, a twój jakże błyskotliwy podryw raczej nie zrobi na niej wrażenia. - odzywa się kara klacz. Jej rażące podobieństwo do Crazy'ego sprawia, że gdyby się nie odzywała, rzeczywiście uznałabym, że to on.
  Ogier nazwany Dave'm popycha klacz, a ona się śmieje. Po chwili Kara (tak nazwałam ją w myślach) zwraca się do mnie:
  - Słuchaj, nie wiem, kim jesteś, ale najmocniej przepraszam za tego idiotę.
  Dave szturcha ją mocniej, na co ona unosi "brew".
  - No co? Jesteś idiotą. Taki twój urok, Dave. - przechyla łeb w prawą stronę, po czym ponownie zerka na mnie. - Mam na imię Marlene. - Jej serdeczny uśmiech przekształca się w złośliwy, gdy przerzuca swój wzrok na bułanego ogiera.
  Uśmiecham się pod nosem widząc tę scenę. Po chwili przypominam sobie o Crazy'm.
  - Marlene... - zaczynam, ale uświadamiam sobie, że nie umiem prosić o pomoc. Mimo to nowo poznana klacz odwraca się do mnie, ignorując głupie uśmieszki Dave'a. - Widziałaś może karego ogiera, trochę podobobnego do ciebie, z wyglądu oczywiście. Ma na imię Crazy Dream.
  - Niestety, nie widziałam. - zwiesza głowę. - Trudno tutaj kogokolwiek znaleźć. Jest nas sporo.
  - A gdzie jesteśmy? - głos mi się załamuje.
  - Sama nie wiem. - przyznaje. - Wywieźli nas tu. Spędzam czas z Dave'm, bo wiem, że lepiej skupić się na czymś innym niż myśleniem o śmierci. Nas też kiedyś tu złapali. Byłam przerażona, ale jako iż mnie i tego tutaj schwytano w tym samym dniu, szybko sie poznaliśmy.
  - Jesteście parą? - wypalam. Natychmiast żałuję, że nie ugryzłam się w język.
  Łobuzerski uśmiech. Zdawkowy śmiech. Takiej reakcji ze strony Marlene się nie spodziewałam.
  - Nie. - odpowiada. - Jesteśmy tu dosyć długo. On twierdzi, że wiemy o sobie już zbyt wiele. Zgadzam się z nim. Dave jest raczej ogierem, którego kocham, ale nie umiałabym się w nim zakochać. To różnica, prawda?
  Odruchowo kiwam głową. Myślę o n i m. Marlene ma rację. Kocham go, ale czy jestem w nim zakochana?
  Nagle go zauważam. Crazy rozgląda się w przeróżne strony. To on.
  - Crazy. - szepczę.
  - Kto? - dziwi się Marlene. Nie mam czasu, aby tłumaczyć jej o kogo chodzi. Puszczam się galopem w stronę ogiera i przytulam go na powitanie.
  - Tak. Chcę zostać miłością twojego życia. Kocham cię, Crazy. - mój głos jest cichy, słyszymy go tylko ja i on.
  Crazy otwiera pysk, aby coś powiedzieć, ale rezygnuje z tego. Uśmiecha się do mnie. Unoszę głowę wyżej, aby go pocałować.
  - Ej, siostra, nie pora na takie rzeczy! - słyszę krzyk. To Ivan stoi kilka metrów dalej. Mam ochotę go za to udusić.
  - Skąd się tu wziąłeś? - mamroczę, gdy mój brat pojawia się obok.
  - Chciałem zadać ci to samo pytanie.
  - Uprowadzili nas. - mruczę i staję jeszcze bliżej Czarnego.
  - A to... - Instynkt każe mi powstrzymać jego krzyk. - Nie martw się, zaraz was odbijemy.
  To wszystko wydaje mi się takie nierealistyczne, że wybucham śmiechem. Lepsze to niż płacz na oczach tylu koni. Dochodzi do niezręcznej sytuacji, kiedy jest poważnie, a ja zachowuję się jak wariatka. Nagle poważnieję.
  - To nie jest możliwe. To się nie dzieje naprawdę. - mówię. - To znowu jakiś wyjątkowo głupi sen.
  Ponownie zamykam oczy. Nie chcę widzieć miny Ivana, Crazy'ego i całej reszty. Pozwalam sobie upaść na ziemię.

  Otwieram jedno oko, a następnie drugie. Natychmiast wstaję i rozglądam się z przerażeniem. Znajduję się w jakimś boksie. Uderzam przednimi kopytami o ziemię i zaczynam krążyć dookoła.
  Do moich uszu docierają dźwięki. Rejestruję rozmowę.
  - Ponoć złapałeś jakąś klacz, zgadza się? - To ta sama dziewczyna, która darła się, zanim odpłynęłam. Jestem wystraszona, jednakże mimo to nadstawiam uszy zaciekawiona.
  - Tak. - Tym razem jest to głos mężczyzny. - Jest to gniada i wysoka quarter horse. Spodoba ci się. - Nie widzę jego twarzy, ale po tonie głosu wnioskuję, że się uśmiecha. Wtedu ich zauważam. Brunetka idzie obok kogoś innego, kogo chyba kojarzę. Tak. To ten sam człowiek, który złapał mnie i Crazy'ego. Odwracam się i udaję, że nigdy nie patrzyłam w tamtą stronę.
  - Nieźle. - Nieznajoma gwiżdże z podziwem. - Skąd ją masz?
  - Złapałem razem z Isabelle. - odpowiada. - Piękna, prawda?
  - Jack! - krzyczy oburzona. - Nie taka była umowa! Miałeś kupić klacz i ogiera z hodowli, o której ci mówiłam, a nie porywać konie!
  - Spokojnie, Lorraine. Tą też damy radę oswoić. - uśmiechna się i sięga ręką w moją stronę, aby mnie pogłaskać. Gryzę go. Krzywi się, ale tylko na chwilę. - Z czasem.
  Lorraine nie odpowiada. Otwiera "bramę" boksu i przypina linę do mojego kantara. Szarpię głową i cofam się do tyłu. Wzdycha i ciągnie mocniej. Niechętnie idę za nią.
  - Ujeżdżanie zaczniemy jutro. Dziś musi oswoić się z tym miejscem. - stwierdza.
  Wypuszcza mnie na pastwisko, jak w moim śnie. Walę głową w płot, aby sprawdzić, czy się obudzę. Nic z tego. Tym razem to rzeczywistość. Z mojego oka wypływa łza.
  - Tris! Tris, żyjesz? - Głos Crazy Dreama. Nie patrząc na nikogo, biegnę za nim. Gdy tylko widzę, że jest przede mną, chcę odpowiedzieć na pytanie, które zadał mi, kiedy byliśmy w ciężarówce. - Chodźmy w inne miejsce. - mówi cicho. Posłusznie ruszam za nim.
  Pastwisko jest duże. Otaczają nas inne konie, ale nie zagadują. Przełykam ślinę i idę bliżej ogiera. Z nim czuję się bezpieczna. Pragnę mu odpowiedzieć, lecz głos więźnie mi w gardle.
  A niedługo może być już za późno...
  - Crazy... - szepczę mu do ucha tak cicho, że poza nami nikt tego nie słyszy. - Może i nie znamy się długo, ale... Kocham cię. Tak, chcę zostać miłością twojego życia...
  Mój głos jest tak cichy, że nie mam pewności, czy go usłyszał. Wiem jedno - jestem przekonana, że dobrze zrobiłam. Chyba. Mam nadzieję...


Crazy? <3

Od Tris C.D. Prince'a

  Puszczam się galopem do przodu.
  - Będę pierwsza! - wołam.
  - A w ogóle wiesz, gdzie mieszkam? - śmieje się ogier.
  Zatrzymuję się. Milczę; wiem, że Prince ma rację, ale nie chcę się do tego przyznawać.
  - Prowadź. - rzucam ostro. Ku mojemu zdziwieniu, mój przyja... mój znajomy nadal się śmieje. Uderzam kopytem o ziemię i posyłam mu mordercze spojrzenie.
  - Co cię tak śmieszy?! - wydzieram się. Słyszę jeszcze głośniejszy śmiech. Krzywię się, ale po chwili sama nie mogę się powstrzymać. To sprawia, że czuję odrazę do samej siebie. Jestem Betą, nie wypada mi tak się zachowywać.
  Staram się hamować śmiech, ale wargi wciąż mam uniesione do góry.
  - To gdzie mieszkasz? - pytam, aby zmienić temat.
  - Już ci pokażę. - Prince wyraźnie się ożywia. Kłusuje do przodu. - Chodź za mną.
  Doganiam go po kilku dłuższych krokach. Uśmiecha się do mnie serdecznie. Wolę tego nie odwzajemniać, bo nie wiem, co z tego wyjdzie...

Prince? Bardzo długie, nie?

Od Awarness C.D. Ivana

Słońce już dawno zaszło, robiło się coraz zimniej, ale mi to nie przeszkadzało. Szczerze? Mogłabym tak stać całe moje życie, mając przy sobie Ivan'a. Czułam jego ciepłe ciało. Czułam spokojny oddech i delikatne bicie jego serca... Zamknęłam oczy. Wróciłam myślami do czasów dzieciństwa. Słoneczna łąka, za nią liściasty, gęsty las. Słońce w zenicie i lekki, przyjemny wiatr. Nie miałam rodzeństwa toteż bawiłam się z Joshu'ą, synem zaprzyjaźnionej z moimi rodzicami pary. Bawiliśmy się w berka, to była moja ulubiona zabawa. To przykre, co stało się z Joshu'ą potem. To z nim wiązałam moją przyszłość, jednak teraz wydawał się odległą abstrakcją, gdy u mojego boku stoi siwy ogier. Pilnuje mnie, być może chce mnie chronić, tak jak mój ojciec. Czuję się przy nim bezpieczna... Po moim policzku powoli spływa ciepła łza, uśmiecham się nieświadomie i próbuję się wtulić w grzywę ukochanego, by nie zauważył owej łzy. Ogier całuje mnie delikatnie i proponuje:
-Już późno. Może wrócimy do mojej jaskini?
Zgadzam się kiwnięciem głowy. Po chwili jesteśmy w jaskini. Już kiedyś tu byliśmy. Wtulam się w ciepłe ciało ogiera. Oby to nie był mój kolejny głupi sen... Po chwili zasypiam.

 Ivan?

czwartek, 26 marca 2015

Od Nuty C.D. Prince'a

Słońce było coraz niżej, a ja tak właściwie skubałam trawę, tylko po to aby coś robić. Po chwili przestałam i podniosłam głowę, wpatrując się w zachodzące niebo. Spojrzałam na Prince 'a który właśnie podnosił głowę, i spytałam
- co teraz robimy?
- A na co masz ochotę? - powiedział tajemniczym głosem
- może się gdzieś szybko przejdziemy, zanim zapadnie zmrok?
- ok, z tego co widziałem idąc do tej rzeki,, nieopodal jest plaża, udamy się na nią?
- świetny pomysł - Odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam
- To idziemy - Rzekł Prince i odwzajemnił uśmiech. szliśmy koło siebie bez słowa, do końca lasku. Po dotarciu na plaże oboje byliśmy wydusić z siebie jedynie ,, Wow " bo plaża wyglądała przepięknie. Świetliki z lasu wyleciały nad wodę i piach, niebo zaczęły od góry pokrywać gwiazdy i tajemnicza czerń, ptaki które również były z lasu, cichutko śpiewały piękne melodie, a ten cały widok, razem z ptakami i świetlikami odbijał się w spokojnej wodzie całej plaży.
<Prince?>

środa, 25 marca 2015

Od Dreama Cd Amber

Zaśmiałem się na widok stojącej klaczy oraz latających i śpiewających w okół niej ptaków.
- Zdecydowanie częściej powinniście razem śpiewać - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję - odwzajemniła gest i nuciła dalej.
Patrzyłem na pełną gracji, kłusującą klacz i lecące za nią ptaki. Cudowny widok.
- Będziemy wracać? - spytałem patrząc na wodę.
- Myślę, że możemy - powiedziała.
Zaczęliśmy schodzić na dół wyspy w stronę wody, na niebie zaczęły kłębić się chmury, a z nich padać deszcz. Na niebie błysnął pierwszy piorun, a zaraz za nim kolejne.
- Najwyraźniej los chce nas tu zatrzymać - powiedziałem.
- Możliwe - przyznała - chodź, wiem gdzie tu jest jaskinia, w której schronimy się przed burzą.
Klacz szła powoli i ostrożnie ze względu na śliskie podłoże. Nasze kopyta były coraz bardziej w błocie, a grzywy coraz bardziej mokre. Na szczęście droga nie trwała długo.
- Ok jesteśmy na miejscu - oznajmiła wchodząc do jaskini.
- Nawet przytulnie - powiedziałem rozglądając się po wnętrzu.
- Chłodno jest - oznajmiła.
- Cóż pogoda jest jaka jest - odparłem i "objąłem" klacz.
- Dzięki - powiedziała cicho.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy długo, a deszcz ciągle padał, pioruny waliły.
- Wiesz wiele koni mówi, że dużo siedzisz na tej wyspie sama - spojrzałem na klacz.
- No wiesz... czasem każdy potrzebuje odpocząć - rzekła cicho i patrzyła na lejący deszcz.
- Rozumiem, kiedyś też lubiłem pobyć sam, z resztą myślę, że każdy tego czasem potrzebuje - oznajmiłem po czym spojrzałem na inteligentne oczy klaczy.
Amber? C:

Od Prince'a Cd Nuty

Skończyłem się śmiać i skubałem dalej trawę. Niebo zrobiło się różowe, ponieważ zachodziło słońce. W oczach Nuty odbijał się jego blask.
- Wiesz.. mi też się z tobą miło spędza czas - uśmiechnąłem się.
- Dzięki - powiedziała i skubała trawę dalej.
Grzywa i sierść klaczy błyszczały w świetle zachodzącego słońca, co muszę przyznać było ładnym widokiem.
Nuta?

Od Crazy'ego C.D. Tris

Uśmiechnąłem się. Nie umiałem wytworzyć sensownego zdania by odpowiedzieć jedynej.Co prawda nie byłem do końca przekonany co do Beatrice. Czy to jest ta wyjątkowa klacz?Czy może zdradliwa szkapa? Nie wiadomo... Jednak kiedy byłem przy niej moje serce biło jak szalone. Czy to znaki? Ja jestem przekonany że tak. Liznąłem ją po szyji i zapytałem:
-Co ty na to żebyśmy pobiegli do miasta?
-Hmm...
-Znaczy że tak?
-Brzmi ciekawie..Chodźmy!-zarżała radośnie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Słyszeliśmy trąbienie samochodów i piski opon. Tak. To odgłosy miasta. Aż chciało się śpiewać.
-Tu..Tu..
-Co nucisz?-zagadnęła mnie Tris
-Nic. Kompletnie nic.
Uśmiechnęła się do mnie i w końcu skręciliśmy do parku. Gwar miasta ucichł, za to był śpiewa ptaków i okrzyki dzieci. Podszedł do nas bury terier i zapytał:
-Państwo nie tutejszy?
-Nieee...-ziewnąłem
-Mój kolega chciał powiedzieć że nie- Tris poprawiła mnie
Terierek obejrzał nas ze wszystkich stron i pisnął:
-Ulala! Jesteście końmi!
-Tak trudno to zauważyć?!- podniosłem ,,brew"
-Tak. Szczególnie jak ma się takie cielsko - dogryzł mi
-Ja Cię załatwię!-zarżałem wkurzony
-Chłopcy!Basta!-Tris zdenerwowana rzuciła się między naszą kłótnię
Terier uciekł w krzaki. Westchnąłem:
-Masz to coś..
-Jak to klacze!-zarżała
Zaśmiałem się serdecznie. Mieliśmy już wracać,gdy z krzaków wyszedł terier i jego...PAN?!Stanąłem jak wryty, Tris również. Człowiek był mały i chudy z ciemnymi włosami. Wyglądął raczej na miłego jednak w ręce (która mu się trzęsła) trzymał telefon.Podniósł dłoń i zaczął nas ,,uspokojać".Prychnąłem na człowieka i już miałem kopnąć ale Tris popatrzyła na mnie wzrokiem typu:,,Uspokój się".Od razu wstrzymałem ogień.Po chwili coś pociągnęło mnie do tyłu. Zorientowałem się że mam na pysku kantar i przymocowaaną do niego linkę. Na końcu liny stała wysoka kobieta z włosami upiętymi w wysokiego,blond koka.Pociągnęła mnie do dziwnej machiny która byłą mojego rozmiaru. Tris też tam wciągnęli. W końcu się zorientowałem że jedziemy do stadniny... Musiałem jej to powiedzieć:
-Tris ja Cię kocham... Kocham na życie. Nawet jak nigdy się nie zobaczymy to chce Ci zadać to jedyne pytanie..
W jej oczach widać było strach i niepewność ale z drugiej strony intrygę.
-Czy zostaniesz miłością mego życia?
Bałem się że mnie wyśmieje. Czy za wcześnie to powiedziałem?
(Tris? <3)

Od Prince'a C.D. Tris

- hmm... co masz na myśli mówiąc to? - spytałem patrząc na klacz.
- Noo... tak szczerze to jeszcze nie wiem - powiedziała.
- Wiesz to takie rzeczy trzeba wiedzieć- zaśmiałem się.
- Oj tam, oj tam -udała obojętną - To co robimy?
- Możee.. ścigajmy się na łąkę! - zawołałem.
- Okej - odparła i wzięła do buzi patyk, którym narysowała linię startu.
- 3.. 2.. 1.. START! - zawołałem i puściłem się cwałem, a klacz obok mnie/
Biegłem ile sił w nogach, Tris chyba zresztą też. Moja grzywa powiewała na wietrze. Nagle rozpadał się deszcz, ale mimo to biegliśmy dalej. Nim dobiegliśmy na łąkę byliśmy przemoczeni, a nasze grzywy były posklejane i było w nich błoto.
- Hahah - zacząłem się śmiać kiedy zakończyliśmy wyścig.
- Co? Przecież dobiegliśmy równo - spojrzała na mnie.
- Nic, uroczo wyglądasz taka mokra - powiedziałem otrzepując się.
- O ho ho, ty nie lepiej - odparła.
- Może pójdziemy do mnie? - zaproponowałem.
- Niech będzie - powiedziała i gestem wskazała mi, żebym ruszył.
Tris? default smiley :d

Od Amber CD Dreama

Wstałam późnym rankiem. Słonce było już około zenitu. chwilę przyglądałam się jedynemu na turkusowym niebie leniwie płynącemu i wcale nie śpieszącemu się pierzastemu obłokowi.
Jest około dwunastej! Zaspałam!
Nagle zza krzaków wysunął się Dream.
- Dobrze się spało?
- Tak...
- Nie chciałem ciebie budzić. Wyglądałaś jakbyś miała ładny sen.
- Rzeczywiście śniło mi się, ze biegłam po łące śpiewając z ptakami jakąś piosenkę.
Czekaj jak to szło?
Zaczęłam nucić jakaś przyśnioną melodie. po chwili namysłu okoliczny ptasi chór przyłączył się do mnie.

Dream? sorki brak weny...

Od Nuty C.D. Prince'a

W drodze do mojego domu rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach, głównie przygodach i wyzwaniach jakie przeżyliśmy. Zanim się obejrzeliśmy byliśmy już u mnie.
- Jesteś głodny? - spytałam
- Trochę, nie chce się narzucać - Odpowiedział
- Jabłko, Marchew, czy coś innego ?
- ja, ja wezmę Jabłko - rzekł Prince, a ja podałam mu mały "koszyczek" z jabłkami, a sama wzięłam marchew. Gdy zjedliśmy poszliśmy nad małą rzeczkę i piliśmy wodę aż w końcu powiedziałam
- Musze przyznać, że naprawdę miło spędza mi się z tobą czas - ogier spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, po czym podniósł głowę do góry, a ja dodałam
- Tak, tak, wiem to trochę dziwne że mówię takie coś, - lekko się zawstydziłam - ale musze przyznać, że rzadko ktoś inny to ode mnie słyszy takie słowa - próbowałam się obronić kiedy ogier lekko się zaśmiał, a ja strasznie się przy tym zdziwiłam.
- Z czego się tak śmiejesz?
- Z niczego. - Chciałam naciskać, aby powiedział, lecz pomyślałam, że lepiej będzie to zostawić w spokoju. Oboje zaczęliśmy skubać trawę kiedy słońce zaczęło zachodzić.

Prince ? Uszanuj to ;-)

wtorek, 24 marca 2015

Od Dreama CD Amber

- Ładnie tu, nie dziwię ci się, że lubisz tu przebywać - posłałem jej ciepły uśmiech.
- Został mi do pokazania ci tylko wulkan więc w drogę - zarządziła i ruszyła pełnym gracji kłusem.
Biegłem obok klaczy, gwiazdy na niebie świeciły, wiał delikatny wiatr, który rozwiewał nasze grzywy. W oczach Amber odbijał się księżyc i gwiazdy, ładny widok.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła, a ja zauważyłem, że stoimy na wielkiej górze przy kraterze. Najwyraźniej byłem tak zapatrzony w jej oczy, że nie zauważyłem gdzie jesteśmy, po czym idziemy itp.
- Wow - powiedziałem, bo tylko to zdołałem z siebie wydusić.
Nie mogłem w sobie znaleźć słów, które opisały by ten zapierający dech w piersiach krajobraz.
- Widzę, że ci się podoba - uśmiechnęła się.
- Żartujesz? tu jest pięknie! - zawołałem.
Klacz wyglądała już na lekko zmęczoną dlatego zaproponowałem powrót na dół wyspy:
- Chyba jesteś zmęczona, może wracajmy - powiedziałem.
- Okej - odparła i zaczęła powoli schodzić w dół.
Podążałem za klaczą na dół. Zeszliśmy na małą plażę wyściełaną piaskiem. Amber położyła się na piasku i patrzyła na zachodzące słońce. Chodziłem po plaży i pilnowałem jej póki nie zasnęła, kiedy to uczyniła położyłem się obok niej i również zasnąłem.
Amber? C:

poniedziałek, 23 marca 2015

Od Amber Cd Dreama

- Maż rację, poza tym miło mi będzie ciebie oprowadzać.
- Mi będzie miło tobie towarzyszyć.
Na niebie pojaśniały pierwsze gwiazdy. Zaczęliśmy wędrować w górę Rzeki Brzasku. Teren co chwila stawał się bardziej trudny do przejścia. ostre luźno leżące odłamki ostrych jak brzytwa skał tylko czekały na
nieuważną istotę by ją poranić i opaść na dół Zimowych Grani. im wyżej się wspinaliśmy tym powietrze było bardziej rozrzedzone. Słychać było że Dreamowi sprawia to kłopot. Za chwilę się przyzwyczai - pomyślałam.
Stanęliśmy koło źródła. To jest źródło Rzeki Brzasku, a w dole moje ulubione miejsce Pod Niebna Łąka.

Draem?

Od Dreama Cd Amber

- Co, pewnie lubisz tu przebywać? - spytałem.
- Skąd wiesz? - rzuciła mi zdziwione spojrzenie.
- Widać jak patrzysz na tę okolicę. Z oczu można wiele wyczytać - powiedziałem.
- Musisz znać się na rzeczy skoro to widzisz, nie każdy widzi takie rzeczy - odparła cicho.
Powoli zaczynało się robić zimno.
- Chłodno się robi - powiedziałem i spojrzałem na klacz, a ona tylko skinęła głową - Coś cię martwi?
- Nie - rzekła i dalej patrzyła na głazy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł żeby wracać przez tą lodowatą wodę na drugi brzeg, mimo że dystans nie jest długi nie opłaca się potem chorować - oznajmiłem.
Amber?

Od Prince'a CD Nuty

Razem z Nutą pobiegliśmy szybkim galopem, ba co ja gadam cwałem. Ustalona trasa biegła do końca polany. Aktualnie prowadziłem, nie powiem lekko zmęczony już byłem, na ostatnich metrach wyprzedziła mnie Nuta, która dumnie stanęła na mecie.
- Gratuluję - powiedziałem.
- Dzięki - zaśmiała się - co teraz robimy?
- Nie wiem, możemy się udać na przykład do mnie - zaproponowałem.
- A ja wolę do mnie - zaśmiała się.
- Niech będzie - odparłem i ruszyłem za klaczą.
Kłusowaliśmy w stronę mieszkania Nuty.
Nuta? co dalej? wena [*]

Od Nuty Cd Princa

Kłus szybko zmienił się w galop, pędziłam przed siebie w ciepłym wiosennym wietrze. Stanęłam na chwilkę i zawołałam Prince 'a, a ten natychmiast pogalopował do mnie. Pędziliśmy tak dłuższą chwilę, po czym zapytał mnie;
- Na co masz ochotę?
- Ja? Hmm może na wyścig? Co ty na to?
- A ja na to że bardzo chętnie - Oboje po słowach Prince 'a zaczęliśmy się lekko śmiać i ustalać gdzie odbędziemy nasz mini wyścig.
- Może na Pod niebnej polanie? - spytał Prince i oboje zwolniliśmy do kłusu
- Dobra - Odparłam, i dyskutowaliśmy, gdzie odbędzie się wyścig.
Po dojechaniu na polane zaczęliśmy ustawiać się w miarę jej połowy.
- A więc podsumowanie, Tu zaczynamy, o tu - Zrobiłam krótką linie kopytem przed moim i Prince 'a miejscem - A kończymy przy górach, tak?
- Jasne, a teraz ustaw się na miejsce, I 3
- 2
-1 Start! - krzykną Prince i oboje pogalopowaliśmy.

< Prince? Wiem, wiem że krótkie ale choroba >

Od Amber Cd Dreama

Zaczęliśmy spacerować w pół mroku. Rozmawialiśmy trochę, ale z moją nieśmiałością było to trochę trudne.
Ptaki siedziały w mojej grzywie i cicho świergotały. Zeszliśmy zez zbocza w kierunku małej zatoczki.
Stanęliśmy na pisaku.  Gęsta mgła zasłaniała wodę i wyspę.
- Musimy się przedostać na drugą stronę. - powiedziałam.
- Ok.
Zaczęliśmy płynąć w lodowatej wodzie. Nie było to trudne. Morze było spokojne, a dystans nie tak długi.
Kiedy zbliżaliśmy się do końca mgła zaczęła rzednąć. Po niedługim czasie naszym oczom ukazała się wyspa piękna jak zawsze. Stanęliśmy pomiędzy głazami. Było tam bielej niż gdziekolwiek indziej na terenach stada.
- To są Mgliste Głazy.
- Ciekawe.
Podążyliśmy znanym mi szlakiem wiodącym ku Pod Niebnej Łące wzdłuż rzeki Brzasku.
Nagle Dream coś powiedział:

Dream?

niedziela, 22 marca 2015

Od Tris C.D. Crazy'ego

  Schylam się, aby spróbować morskiej wody. Mądre to nie jest, przyznaję przed samą sobą.
  - Tris... ja cię kocham. - słyszę głos. Wszędzie bym go rozpoznała, tym bardziej, że jest tuż za mną.
  Wypluwam wodę, częściowo dlatego, że jest obrzydliwa, a z drugiej strony z zaskoczenia. Wytrzeszczam oczy i odwracam się w stronę ogiera. Patrzy na mnie niepewnie; żałuje wypowiedzianych słów?
  Chcę coś odpowiedzieć. Crazy zwiesza głowę, a mnie zżerają wyrzuty sumienia spowodowane faktem, że nie umiem się odezwać. Powinnam się odezwać... ale wielokrotnie słyszałam, że w sprawach miłości słowa należy dobierać delikatnie i mądrze, gdyż później można tego żałować. Stawiam przed sobą pytania: czy ja również go kocham? Czy wiem, czym jest miłość? Chodzi oczywiście o prawdziwą miłość, nie taką, która była pomiędzy mną a Sethem. Nie rozumiem miłości. Nie wiem, czym ona jest. Co mam mu teraz powiedzieć?
  Mimo tego coś we mnie rwie się do Crazy Dreama. Czuję, że jest dla mnie ważny. Wiem, że tak jest, ale nie umiem tego przyznać. Nie powinnam zakochiwać się po raz kolejny. Jestem Betą, nie miłość mi w głowie!
  Nie. Nie mogę go kochać. Niewiele o mnie wie, może się naprawdę rozczarować. Skrzywdzę go moim charakterem, zrujnuję mu życie.
  Ale jestem taką egoistką, że nie to mnie obchodzi. Tak, kocham Crazy'ego.
  Robię kilka kroków w stronę karego ogiera i przytulam się do niego.
  - Ja też cię kocham. - szepczę. Te słowa z trudem przechodzą mi przez gardło.
  W tej chwili po raz pierwszy od niecałych dwóch lat czuję się silniejsza. Odważyłam się powiedzieć mu, co myślę... a raczej to, co czuję. W moich oczach zbierają się łzy. Mrugam oczami, aby pozwolić im wypłynąć.
  Jeszcze nigdy nie płakałam ze szczęścia. Do dziś.

Crazy? <3

Od Tris C.D. Prince'a

  Wolałabym nie mówić tego, co przed chwilą powiedziałam. Lepiej byłoby milczeć. Owszem, Prince ma rację, to trochę pomogło, lecz nie chciałam się do tego przyznawać.
  Idziemy stępem obok siebie. Oddycham głęboko, jestem zmęczona, ale czuję się... bardziej... Jak to się nazywa? Szczęśliwa? Chyba tak. Dawno się tak nie czułam. Ostatni raz byłam zadowolona kilka miesięcy temu podczas podobnej próby sensownego spędzania czasu z Crazy'm.
  - Prince... - zaczynam.
  - Co? - ogier odwraca się w moją stronę.
  - Mam pomysł. - mówię z tajemniczym uśmieszkiem.
  - Jaki? - robi tę samą minę.
  - Pozwólmy sobie na szaleństwo... - szczerzę się. To niepodobne do mnie zachowanie.

Prince? To samo...

Od Prince'a C.D. Nuty

Szedłem obok Nuty.
- Gdzie idziemy? - spytałem spoglądając na klacz z pod grzywy.
- Przed siebie - odparła.
- Ciekawie się zapowiada - powiedziałem i odgarnąłem grzywę z oczu.
- Tsaaa... też tak myślę - mruknęła.
- Wiem zróbmy coś, coś szalonego! - powiedziałem.
- Czemu by nie? - zaśmiała się - tylko powiedz mi co.
- Więc noo.... a ten... noo... nie wiem - parsknąłem śmiechem.
- Strasznie niezdecydowany jesteś - uśmiechnęła się.
W końcu wyszło na to, że nic nie wymyśliliśmy.
- Dobra, dobra nie może być tak nudno - zawołałem.
- Co masz na myśli? - stanęła i spojrzała na mnie.
- No, że chodzenie takie w kółko jest nudne - uśmiechnąłem się.
- No, no dobrze myślisz - powiedziała.
Poszliśmy gdzieś nie wiadomo gdzie tylko po to żeby iść i gadać. Fajnie spędza mi się z nią czas. Nuta przyśpieszyła do kłusa. Pozwoliłem jej mnie wyprzedzić. Patrzyłem jak biegnie kłusem pełnym gracji.
Nuta?

Od Melodii

Deniver odszedł z niewiadomych powodów, a ja? Cóż no nic samotna jestem. Zresztą jest okey przecież jestem do tego przyzwyczajona. Nasze stado nie jest zbyt wielkie, ale raczej lepiej mieć jest jakiegoś przyjaciela niż ciągle włóczyć się samemu jak jakiś dziwak. Żwawym kłusem pobiegłam w stronę polanki na której zwykle można spotkać wiele koni. No cóż osób tu dziś niewiele i dobrze. Podeszłam do klaczy która pasła się sama, mam nadzieję, że nie jest jakaś bardzo nieśmiała.
- Cześć, Melodia jestem - przywitałam się.
- Nuta - powiedziała i spojrzała na mnie.
Stanęłam obok klaczy i zaczęłam skubać trawę tak jak ona. Trochę ze sobą pogadałyśmy jest spoko, niestety wymsknęło mi się kilka wrednych odzywek.
- Idę nad wodospad idziesz ze mną? - spytała.
- Eee.. ok - przytaknęłam i poszłam razem z klaczą nad wodospad.
Był już wieczór, zachodziło słońce. Położyłam się na piasku kawałek od wody i spojrzałam na zachodzące słońce. Nuta skończyła pić i podeszła do mnie.
- Co tak leżysz? - spytała patrząc na mnie. Faktycznie wyglądałam dość śmiesznie bo leżałam na grzbiecie i miałam dziwnie skręcony łeb.
- Tak jakoś - zaśmiałam się.
Nuta?

Od Tris C.D. Amber

  Wzdycham.
  - Jesteś wściekła, prawda? - odzywa się moja kuzynka. - Tris, ja...
  - Tak, jestem wściekła. - przerywam jej i wylewam na nią całą swoją złość. - Teraz może spokojnie sprowadzić większą ilość! Stado Spokojnego Nieba jest zagrożone! - Nawet nie zauważam, że mój ton zamienia się w krzyk. Drę się na Amber i nie potrafię przystopować. Robi mi się głupio. - Przepraszam. Nie chciałam tak się wydzierać.
  - Rozumiem. - szepcze. - Co teraz? Nie współczułabyś mu, gdybyś to ty tam była, a nie ja, prawda? - Spuszcza wzrok.
  Nie wiem, kiedy od kiedy potrafię się tak znieczulić, ale jestem pewna, że nie pomogłabym temu ogierowi, gdyby był w potrzebie. Zostawiłabym go na pastwę losu i nawet bym się za nim nie obejrzała. Naprawdę nie mam serca.
  - Nie. - przyznaje, ale w moim głosie nie słyszę skruchy, lecz dumę. Połowicznie cieszę się, że nie pomogłabym Nexemu, lecz druga część mnie jest zawstydzona mym egoizmem.
  - Tak myślałam. - wzdycha klacz. - Ale czasem i ty powinnaś zwrócić uwagę na kogoś, kto nie jest tobą. - Piorunuję ją wzrokiem. - To nie miało tak zabrzmieć. - poprawia się niemal sekundę po zdaniu przed chwilą przez nią wypowiedzianym.
  - Amber... Ja nawet w żadnym stopniu nie znam się na medycynie. - usprawiedliwiam się.
  - Mogę cię nauczyć.
  Zamieram.
  - Co? - To miało być okrzyk zdumienia, ale coś nie wyszedł.
  - To, co słyszałaś. Mogę cię nauczyć. - mówi, już nieco głośniej.
  - Jeśli to możliwe...

Amber? Naucz mnie. :D

Od Ivana C.D. Awarness

  Stało się to, o czym zawsze marzyłem.
  Jak do tego doszło? Jakim cudem potrafię zakochać się jeszcze raz - po tych wielu nieudanych próbach odnalezienia prawdziwej miłości? Przecież obiecałem sobie, że nie będę szukał "tej jedynej" po raz kolejny, wolałem znaleźć przyjaciółkę... Avi taka była. Teraz jest dla mnie kimś więcej, kimś ważniejszym.
  Nie mogę oderwać od niej moich myśli. Gdy tylko zamykam oczy, zaraz pojawia mi się obraz ją przedstawiający.
  Nie mogę z niej zrezygnować.
  Pewnie niektórzy uznaliby to za dziwne, w końcu znamy się od niedawna, ale dla mnie nie ma różnicy.
  Przytulam Nessy do siebie. W tej chwili liczy się dla mnie tylko ona. Nie reaguję na żadne dźwięki dochodzące z zewnątrz. Po chwili już sam nie wiem, jaki jest dzień tygodnia, jaka pora dnia. Nie mam pojęcia, jak długo tu stoimy. Czas mija w mgnieniu oka. Zamykam oczy i unoszę kąciki warg do góry, po czym szczerzę się do War.
  Ponoć nie da się zobaczyć całego świata w ciągu jednej chwili. Ale jak to się stało, że teraz przede mną stoi moje życie?

Avi? Takie coś wyszło na początek...

piątek, 20 marca 2015

Od Dreama Cd Amber

Uważnie przyglądałem się Amber i czekałem aż mnie zauważy. Kiedy mnie zauważyła podszedłem do niej.
- Witaj - uśmiechnąłem się.
- Cześć - powiedziała cicho.
- Nie bądź nieśmiała, nie gryzę - odparłem.
- Tak, ja to wiem - spojrzała na mnie.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na spacer? - spytałem.
- Czemu nie? - powiedziała i ruszyła na przód.
Szliśmy przez las i trochę rozmawialiśmy. Amber jest nieśmiała ale nie przeszkadza mi to.
- Tereny naszego stada są bardzo ale to bardzo piękne - zacząłem.
- Też tak myślę - przyznała- Szczególnie wyspa snu.
- Szczerze to rzadko tam jestem, może się tam przejdziemy?
- Dobra - zgodziła się.
Amber? :3

środa, 18 marca 2015

Od Crazy'ego C.D. Tris

Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Język dosłownie ugrzązł mi w gardle. Przyczepił się i nie chce się odczepić.Tris patrzyła mi głęboko w oczy, poczułem lekki łaskotanie w żołądku. Czyżby to jest to uczucie?W końcu odpowiedziałem:
-Wiesz..Robię to codziennie.
Tris o mało nie parsknęła śmiechem. Klapa.Ech.. Westchnąłem głęboko. Ze środka jaskini (w której znajdował się medyk) widać było zachodzące słońce. Mój wzrok znów powędrował do Tris. Chciałem się zapytać czy.. Przejdzie się ze mną na plażę?Poganiamy się tam,pobawimy. Ale odmówi. W końcu to klacz Beta. Nie w łbie jej zabawy ze zwykłym członkiem stada..Pewnie wolałaby tak czy siak mieć innego przyjaciela. Jednak usłyszałem jak z mojego gardła brzmi głos:
-Tris ja chciałem się Ciebie zapytać czy...Znaczy...Może...Przeszłabyś się ze mną?
Jej wargi ozdobiła teraz długa krecha. Pewnie uważała mnie za debila..Choć znamy się trochę to chyba za wcześnie by o to pytać.Ale w końcu wydusiła:
-No dobrze..Ale tylko na chwilkę!
Pokiwałem łbem na znak że tak.Wyszliśmy po cichu z jaskini, żeby nie nakryła nas medyczka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po paru minutach galopu już czuliśmy pod kopytami piasek.Od razu wszedłem do wody. Tris po patrzyła na mnie zdziwiona a ja się zaśmiałem. Razem popatrzyliśmy razem w zachodzące słońce. Tylko ja i moja wybranka... O czym ja gadam?!Crazy ogarnij się!Poczułem jak stopniowo narasta we mnie nadzieja a z drugiej strony zażenowanie.Wyszeptałem ledwo słyszalnie:
-Tris ja Cię kocham..
Tris jednak po patrzyła na mnie tymi swoimi mądrymi oczami. Czyżby to usłyszała?
(Tris?Lekki dramacik dla podkręcenia atmosfery :-3)

poniedziałek, 16 marca 2015

Od Amber

W moim życiu dużo się ostatnio działo. Poznałam wspaniałego Winnera. O mało co nie zabiły mnie wilki i lawina, ale on zawsze był blisko i pomagał mi. Następnie spotkaliśmy  Nex'ego i byłam przy tym jak bili się o mnie. Następnie opatrzyłam mu rany i razem z Winnerem wróciliśmy tutaj. Minął już chyba tydzień od naszego powrotu. Ne raczył się do mnie odezwać, omija mnie ciągle i wymiguje od spotkań.
Czy zrobiłam coś nie tak? Może nie jestem najlepszą klaczą?
Wędrowałam długo rozmyślając o różnych dziwnych sprawach np. Czy nadaję się jeszcze na alfę? Chyba większość koni uważa mnie za wariatkę rozmawiającą tylko z ptakami, wiecznie nie obecną i dziwaczną. Dotarłam nad Wodospad Myśli. Woda z cichym szumem spływała po kamieniach i dalej wiła się rzeką. Podeszłam do brzegu koło klonu. Jeden samotny skowronek nucił cichą melodię. Kiedy podeszłam do owego stworzenia ucichło. Zaczęłam zatem śpiewać cichą pieśń:
Klik

Po skończeniu ptak usiadł mi na głowie. Zauważyłam, że po drugiej stronie wodospadu stoi jakiś koń.

ktoś dokończy?

niedziela, 15 marca 2015

Od Prince'a C.D. Tris

Zaczęliśmy się gonić. Klacz klepnęła mnie co oznaczało że moja kolej by ją złapać. Potruchtałem za pędzącą klaczą, nie powiem trudno było ją złapać. Przyśpieszyłem i złapałem Tris.
- Mam cię! - zawołałem.
- A niech to ja teraz cie też - powiedziała szybko klepiąc mnie po grzbiecie i rzucając się do ucieczki.
Natychmiast pobiegłem za nią. Ganialiśmy się tak do zmęczenia, kiedy byliśmy zmęczeni poszliśmy stępem przed siebie.
- Taka zabawa czasem naprawdę pomaga - uśmiechnąłem się.
- No niech ci będzie - odparła.
Tris? Brak weny :/

Od Nuty

Wędrowałam sobie samotnie i rozmyślałam, gdy nagle usłyszałam kroki. Postanowiłam pójść za dźwiękiem kroków. Nagle ujrzałam Pstrokatego ogiera. Zawołałam
- Hej - Ogier podszedł w moją stronę i powiedział
- Cześć, Jak się nazywasz?
- Jestem Nuta, a ty?
- Prince. Co porabiasz?
- Tylko sobie chodzę.
- Ja też.
- Może się przejdziemy?
- Jasne - I oboje poszliśmy na przód.

<Prince? sorry brak weny >

Deniver odchodzi...

Deniver odchodzi z naszego stada.

(We lost the photo :/)
Deniver
Szpieg

Od Tris C.D. Prince'a

  Stajemy przy jeziorze. Ogier nie traci swojego optymizmu, wciąż uśmiecha się do mnie serdecznie.
  Widzę swoje odbicie. Nie mogę na to patrzeć. Przez osobę, którą widzę w wodzie, runął mój świat. Czyli przeze mnie. Sama to zrobiłam.
  Uderzam kopytami wodę, rozpryskując ją na różne strony. Nie chcę widzieć samej siebie.
  - Chyba jednak jest w tobie coś ze źrebaka. - mówi Prince. W jego głosie nie słychać złośliwości, ale mimo to cała się spinam.
  Gromię ogiera wzrokiem, na co on odpowiada reakcją, której w życiu bym się nie domyśliła - wybucha śmiechem.
  - Co? - prycham. - Aż tak źle wyglądam? - Silę się na uśmiech.
  - Nieeee... - szczerzy się.
  Nie ukrywam, zdenerwował mnie. Staram się nie dać po sobie tego poznać, ale chyba mi się nie udaje. Czemu nie umiem ukrywać swojego charakteru? Byłoby lepiej dla wszystkich, gdybym umiała udawać. Cóż, marny ze mnie kłamca, niestety.
  - Co robimy? - pytam od niechcenia.
  - Hmm... Nie wiem. - udaje zastanawiającego się, po czym uśmiecha się szeroko. - Berek! - woła.
  Rzucam odbiegającemu ogierowi pełne powątpiewania spojrzenie. Zawsze myślałam, że tylko mój brat pomimo swojego wieku wciąż zachowuje się w ten sposób, ale chyba jednak się myliłam.
  Wzdycham i biegnę za Prince'm. Doganiam go po siedemnastu sekundach (liczyłam). Absurdalny sposób spędzania czasu okazuje się, ku mojemu zdumieniu, dosyć... przyjemny?
  Chyba dobrze jest na jakiś czas zapomnieć o codziennych problemach.

Prince?

Od Tris C.D. Crazy'ego

  Moje oczy powoli się zamykają. Crazy szepcze mi coś do ucha. Niewiele mogę zrozumieć, a bardzo bym chciała wiedzieć, co chce mi przekazać. Będąc w takim stanie udaje mi się zarejestrować jedynie moje imię. Tris.
  Moja głowa opada na ziemię. Świat spowija ciemność. Przestaję słyszeć tego, co mówi ogier. Nie widzę niczego przede mną.
  Następnie pojawia się białe światło...

***

  Czy ja już umarłam?
  Otwieram oczy i rozglądam się dookoła. Mogę oddychać, więc chyba jednak żyję, ale dlaczego jest tu tak jasno? Dlaczego nie ma tu Crazy'ego? Dlaczego jestem tu zupełnie sama?
  Prawie sama.
  - Tris. - odzywa się ktoś. Odwracam się, przede mną stoi czarna klacz, mniej więcej mojego wzrostu.
  Znam ją... ale to niemożliwe. Przecież Ruth nie żyje... Seth ją zabił.
  Ruth była przyjaciółką mojego brata, Caleba, ale mój były partner pozbył się ich obu.
  Skoro ona nie żyje, to ja chyba też.
  - Gdzie ja jestem. - To miało być pytanie, lecz go nie zaakcentowałam i tak nie brzmi.
  - Och, Tris. - szepcze Ruth. - Co ty tu robisz?
  - Też chciałabym to wiedzieć. Czy ja już nie żyję? Co się stało? Dlaczego nie ma tu nikogo oprócz nas? Crazy! - wołam. - Jesteś tu, prawda? Żyjesz?
  - Tris. - mówi cicho. - Jesteśmy tu same.
  - Ale... ja cię znam! - krzyczę. - Jesteś Ruth, zgadza się? Jak to możliwe?
  - Niezupełnie. - klacz kręci głową. - Ale nie jestem tu po to, aby rozmawiać na mój temat. Musisz zdecydować.
  Zamieram w bezruchu.
  - C-co...? Co zdecydować? - pytam łamiącym się głosem.
  - Chcesz dalej żyć czy wolisz to zakończyć?
  Dla wielu odpowiedź byłaby prosta. Dla mnie nie jest.
  Popełniłam błąd zostając partnerką Setha i nigdy sobie tego nie wybaczę. To powód, dla którego wolałabym to zakończyć, jak to przed sekundą powiedziała Ru... to znaczy jakas nieznajoma.
  Ale miałabym zostawić Crazy'ego, który tego wieczoru walczył w mojej obronie, dam ryzykując życie? Nie, nie mogę tak zrobić. Amber, Ivan...
  Budzi się we mnie wola życia. Nie chcę umierać.
  - Zostaję. Chcę żyć.

***

  Powoli wracam do świadomości. Leniwie otwieram oczy, ale obraz wciąż mam lekko zamazany. Słyszę skrawki przyciszonej rozmowy.
  - Będzie żyć. - Klacz. Pewnie ktoś z grona medyków. Jak ja się tu znalazłam? Czyżby to, co przed chwilą nastąpiło, było jedynie snem? - Doznała kilka poważnych ran, lecz nie są śmiertelne.
  - To dobrze. - Crazy! To Crazy! Niespodziewanie wstaje, co nie było specjalnie mądre. Natychmiast potykam się o coś i leżę jak długa na ziemi.
  - Auć. - jęczę. Z trudem podnoszę się, by ponownie się położyć. Lekarz wzdycha.
  - Zostawię was samych. - Uśmiecha się wymownie. Mam ochotę jej za to przywalić, ale jestem zbyt zmęczona, aby yo zrobić. Zamiast tego rzucam jej mordercze spojrzenie. Nie może go zobaczyć, gdyż jest już poza jaskinią.
  - Tris. - odzywa się Crazy. Przerzucam mój wzrok na niego. Decyduję się wstać ponownie. Przytulam się do ogiera. Trwa to dosłownie sekundę. Spuszczam wzrok, więc nie widzę jego reakcji.
  - Ja chciałabym ci podziękować. - Z trudem dobieram słowa. Nigdy nie umiałam przepraszać, szkoda. - Pewnie gdyby ciebie tam nie było, już bym nie żyła.

Crazy? Wzruszające, czyż nie? :P

sobota, 14 marca 2015

Od Amber Cd Tris


- Tak, mój był. Byliśmy w lesie z Winnerem i nas zaatakował.Nic takiego się nie stało.
- To dobrze trzeba coś z tym by nas nie nękał.
- Przyznam ci się do czegoś...
- Tak?
- No bo jak winner z nim walcył to on przegrał aj ja go opatrzyłam...
- Co!?
- No tak wyszło.
- Po co? Jak? czemu?
- Jak ktoś potrzebuje pomocy to ja muszę pomóc coś mnie do tego pcha.

Tris? Wybacz tak jakoś wyszło

Od Nessy Cd Ivana

Ivan wydawał mi się jakiś przygnębiony. Może coś się stało, ale nie należę do takich, co muszą wszystko wiedzieć. Gdyby chciał, to by powiedział. Wróciłam na chwilę na polanę, a koło południa umówiłam się z ogierem.

Zaproponował plażę. Zgodziłam się. Po drodze był mało rozmowny. W końcu zatrzymaliśmy się nad brzegiem. Czułam się bardzo dziwnie. Czułam pustkę w środku, sama dokładnie nie wiem dlaczego. Wpatrywaliśmy się w leniwe fale.
-Awarness, ja... ładnie tu, prawda?-w końcu odezwał się Ivan. Pokiwałam tylko głową.
Chwilę później odezwał się ponownie.
-Kocham cię -powiedział pewnie.
Zamarłam.
-Ja... - wydukałam z głupkowatym uśmiechem na twarzy. No bo... Co to właściwie znaczy "kochać"? Bardziej niż lubić? Czy lubić w taki "specjalny " sposób.
Na pewno kocham kogoś, bez kogo nie mogę żyć. A czy teraz dam radę żyć bez Ivan'a? Nie wydaje mi się. Z czasem przywiązuję się do innych.
-Ja też cię kocham - zaśmiałam się i pocałowałam Ivan'a. Chyba się trochę zdziwił, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Ivan również się uśmiechnął.

<Ivan? :3 >

Shire odchodzi...

Jak wyżej...

Shire
 Zielarz

Where is the photo? :(
Orange Tree
Strażnik Graniczny

Oooogłoszeeeenia paraaaafiaaalneee!

Powitajmy wiosnę w naszym stadzie. Dzisiaj blog otrzymał nowy wygląd.
Mamy nadzieję, że dalej będziecie pisali.

 Amber the Alfa, Tris the Beta i Ivan the Gamma :P

Od Crazy'ego C.D. Tris

Klacz zapytała zdenerwowana:
-Czemu stoisz mi na drodze?Trzeba uciekać!
Ja jednak stałem jak wryty. Nie miałem zamiaru w ogóle postawić kopyta.Zastrzygłem uszami ale usłyszałem tylko wiatr.. Jednak...Aha!Wiedziałem!Usłyszałem wycie wilków!
-Za mną!-zarządziłem
Tris chciała coś powiedzieć ale spiorunowałem ją wzrokiem. Prychając pobiegła za mną..
***
Biegliśmy razem. Obok siebie. Pierwszy raz poczułem że u boku mam bliską osobę. Która mnie wesprze.Po chwili zaczęliśmy zwalniać.Jednakże usłyszeliśmy tupot łap za nami. Kazałem Tris uciekać.
-A co z Tobą?!-wrzasnęła
-Ze mną?Co ma być?UCIEKAJ!-odpowiedziałem jej
Tris odwróciła się smutna i zaczęła uciekać.Wilki podchodziły do mnie zdecydowanie ZBYT blisko. Wycofywałem się bardzo powoli. Wilczury były wychudzone i wściekłe. Z pysków leciała im ślina. ,,Są głodne"-pomyślałem po chwili. Nagle usłyszałem krzyk:
-CRAZY!
-TRIS!-zaniepokojny krzyknąłem
Pobiegłem w stronę dźwięku. Czułem narastający niepokój.. Co zobaczyłem nie da się wymazać z pamięci. Tris w plamie krwi. Z jej szyji ciekła krew. Powoli opadały jej powieki. Wpadłem w furię, wilki miały już zacząć biesiadować. Ale ja bym do tego nie dospuściły! Podbiegłem do Tris i broniłem jej jak się dało. Jeszcze jeden wilk chciał mi się stawić ale dostał po pysku i zamknął (miejmy nadzieje) raz na zawsze. Trąciłem pyskiem Tris. Nie odezwała się w ogóle. Położyłem się obok niej. Lizałem* jej skórę próbując zatrzymać wyciek krwi.
-Będę zawsze z Tobą Tris...Zawsze zajmiesz to niezwykłe miejsce w moim sercu..-szepnąłem prosto do jej ucha.
Poczułem jak łza poleciała mi po pysku a zaraz potem spadła na Tris.
(Tris?:-3)
*Lizałem- Crazy nie "całował" Tris, tylko jak koń z koniem próbował sprawić jej ulgę :3

czwartek, 12 marca 2015

Od Prince'a C.D. Tris

- Dziękuję Wasza Wysokość - zaśmiałem się - Gdzie szłaś ?
- Tam przed siebie - odparła cicho.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz mi ci potowarzyszyć? - spytałem.
- Niech no się zastanowię... - powiedziała tajemniczo - więc podjęłam decyzję i pozwalam Ci.
Klacz ruszyła, a ja stąpałem obok niej. Z tego co widzę po księżycu jest gniada. Tris truchtała kłusem więc bez zastanowienia przyśpieszyłem.
- Tak w ogóle nie powiedziałem Ci ale jestem strażnikiem - rzekłem.
- Dobrze wiedzieć - ucięła i biegła dalej.
- Obmyśliłaś sobie jakąś trasę czy po prostu biegniesz przed siebie? - spytałem.
- Wiesz zanim na ciebie wpadłam nie miałam trasy i teraz też nie mam - powiedziała oschle.
- Mhm - mruknąłem.
Trochę pospacerowaliśmy i odprowadziłem Tris do jej domu. Następnie udałem się do siebie.
***
Rano poszedłem na łąkę zaspokoić głód. Pasło tu się kilka koni, a mi w oczy od razu rzuciła się Tris. Podbiegłem do niej i przywitałem się:
- Cześć - uśmiechnąłem się i skubnąłem trawę.
- Hej - powiedziała przenosząc na mnie swój wzrok.
- Idę niedługo nad wodospad idziesz ze mną? - spytałem.
- Nie wiem - odparła nerwowo.
- W takim razie się dowiedz - uśmiechnąłem się starając się rozluźnić atmosferę.
Klacz rzuciła mi pytające spojrzenie i otworzyła usta aby coś powiedzieć.
- Jaa.. no... dobra.. pójdę - posłała mi wymuszony uśmiech.
Po jakimś czasie ruszyliśmy drogą prowadząca do wodospadu. Klacz patrzyła na ziemię. Uważnie ją obserwowałem, w jej oczach było widać coś.. nie wiem jak to określić.. hmm.. coś jakby poczucie winy. Nic nie mówiąc Tris przeszła w galop zostawiając mnie na chwilę w tyle, jednak chwile później dorównywałem już jej kroku. Doszliśmy nad wodospad, Tris spojrzała na wodę, potem na mnie i znów na wodę i znów na mnie, a ja posłałem jej tylko pytające spojrzenie.
- Czy mam się bać - zaśmiałem się, a klacz ciągle milczała.
Dziwne, nie powiem. Podszedłem do wody i zacząłem pić, Tris uczyniła to samo. Nagle Betatrice zaczęła rozchlapywać wodę przednim kopytem.
- Chyba jest w tobie coś ze źrebaka - zaśmiałem się patrząc na klacz uroczo rozpryskującą wodę.
Tris? C:

środa, 11 marca 2015

Od Tris C.D. Prince'a

  Słońce zaszło. Na niebie pojawiają się pojedyńcze gwiazdy, a księżyc jest dobrze widoczny. Stoję pod drzewem i wpatruję się w górę, jakby była to najważniejsza rzecz na świecie.
  Po kilku minutach decyduję się na spacer po terenach. Samotny spacer, oczywiście.
  Kłusuję i nagle przypomina mi się Seth. On zrujnował moje życie. Sprawił, że jestem taka jaka jestem. Gdybym się w to nie mieszała, może teraz byłabym szczęśliwa. Miałabym przyjaciół, chętnie rozmawiałabym z każdym członkiem Stada Spokojnego Nieba. Nie byłoby takiej możliwości, że kogoś bym nie poznała.
  Ale tak nie jest.
  Zrobiłam coś, czego nie musiałam robić. Sprawiłam, że zginęło wielu członków mojego poprzedniego stada. Do dziś stawiam sobie jedno pytanie - jak mogłam być taka naiwna?
  W lewym oku kręci mi się łza. Co ja zrobiłam?
  Mrugam oczami i idę dalej. Nagle się z kimś zderzam.
  - Przepraszam. - rozlega się głos.
  - Nic się nie stało. - szepczę odruchowo. Unoszę wzrok, aby zobaczyć, kto na mnie wpadł. Jest to ogier, biało-czarny. Patrzy na mnie spod brązowych oczu.
  - Stado Spokojnego Nieba, zgadza się? - pyta ogier.
  - Tak. Jestem członkinią tego stada. - odpowiadam niechętnie. Z jednej strony dziwnie się czuje jako Beta, o której niewielu wie, a z drugiej strony cieszę się, że mnie nie znają. Postanawiam zostawić moje imię dla sebie w najbliższym czasie. Nie mam zamiaru go ujawniać. Pewnie mi to nie wyjdzie, gdyż wzbudzę podejrzenia nie odpowiadając na pytanie "Jak masz na imię?".
  - Ja też. - mówi. - Od niedawna, ale jednak jestem.
  - A ja od początku. - wypalam. Po chwili jestem zła na siebie, że nie ugryzłam się w język. No i teraz z pewnością się do myśli, kim jestem. Dlaczego ja nie umiem kłamać?
  - To chyba jesteś wysoko w hierarchii? - Po tym pytaniu dochodzę do wniosku, że ogier uznał, iż już przeszliśmy na "ty". Nie ukrywam, czuję się po tym lepiej. Naprawdę nie lubię zwrotów typu "pan" lub "pani", a już szczególnie wtedy, gdy sama muszę tak się zwracać.
  - Ta... Jestem klaczą Beta. - wzdycham.
  - To chyba dobrze. - stwierdza. - Jej, zapomniałbym. Jestem Prince. Zdradzisz mi twe imię, madame? - przybiera żartobliwy ton głosu.
  - Może tak, a może nie... No dobra. Zwę się Beatrice, ale większość mówi do mnie Tris. - mruczę pod nosem. Staram się, aby nie zabrzmieć jak ostatni ponurak, lecz niezbyt mi to wychodzi. - Ty też tak możesz.

Prince?

Felix odchodzi...

"Małe" opóźnienie.
Z przykrością informuję, że po tak długim czasie (naprawdę długim...) Felix zdecydował się opuścić nasze stado...

Felix
Strażnik ogólny
Autor: wikimiki100

Od Tris C.D. Amber

  Czekam i powoli zaczynam się niecierpliwić. Amber miała przyjść tu o zmierzchu, a minęło już sporo czasu.
  Rozglądam się i dostrzegam kuzynkę pędzącą w moją stronę. Rzucam jej oskarżycielskie spojrzenie.
  - O ile dobrze pamiętam, miałaś zjawić się tutaj godzinę temu. - mruczę.
  - Przepraszam. Zapomniałam. - przyznaje ze skruchą.
  - No dobrze. - wzdycham. - Chciałaś o czymś porozmawiać. - przypominam, patrząc na nią wymownym wzrokiem.
  - Aha, rzeczywiście. - kiwa energicznie głową.
  - O czym? - unoszę lewą brew.
  - Bo wiesz... - zagryza dolną wargę. - Niedawno pewien koń, którego znam, zaczął nas atakować.
  - Kogo? - pytam.
  - Mnie i Winnera. - szepcze.
  Winner. Jak to się stało, że do dziś nie poznałam go osobiście? Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że pomimo tego, iż jestem potomkinią pierwszych członków Stada Spokojnego Nieba i klaczą Beta, nie znam prawie nikogo. W myślach robię listę członków, których znam.
  Ivan, mój brat, o którego istnieniu wiem od kilku miesięcy.
  Amber. Jest moją daleką kuzynką (jeszcze rok temu nawet przez myśl by mi nie przeszło, że mam kuzynkę) i Alfą, więc byłoby trudno jej nie znać.
  Crazy Dream. Mój tak zwany "kumpel". Nie ukrywam, zrobił na mnie wrażenie - nie miał mnie dosyć po dwóch dniach i nie przeszkadzał mu fakt, że mam talent do ładowania się w kłopoty.
  Black Sabbath i Mordrake. Przeprowadziłam z nimi kilkuminutową rozmowę. Mordrake był nachalny, natomiast jego brat spokojny i opanowany. Aż mi szczęka opadła, gdy dowiedziałam się, że są rodzeństwem.
  Awarness kojarzę z widzenia, więcej wiem o niej z opowieści Ivana, który potrafi nawijać o swoich przygodach nie wiadomo ile czasu. Zawsze myślałam, że nie jest taki gadatliwy, ale widocznie się myliłam.
  - Ej, wracaj. - Słowa kuzynki wyrywają mnie z zamyślenia.
  - Wybacz. Mówisz, że was zaatakował, tak? - upewniam się. - Wiesz o nim cokolwiek? Każda informacja się przyda, Amber.

Amber?

niedziela, 8 marca 2015

Od Prince'a Cd Dreama

Spojrzałem jak ogier odchodzi i zmierzyłem wzrokiem moje szczotki na kopytach. Były całe brudne. Poszedłem do jaskini, którą wcześniej wybrałem.
***
Rano poszedłem nad wodospad myśli. Napiłem się wody i ruszyłem w stronę łąki. Zjadłem trochę trawy i pobiegałem. Tereny tego stada są piękne. Poszedłem jeszcze na dłuuugi spacer. W okół było ciemno i nic nie było widać. Kiedy szedłem Zieloną Aleją gdzie było już totalnie czarno i nie było nic widać, wpadłem na jakąś klacz. Nie widziałem jej, ponieważ było ciemno.
- Przepraszam - powiedziałem.
- Nic się nie stało - odparła cicho.
Któraś klacz dokończy? przepraszam, że krótkie C:

Od Dreama Cd Prince'a

Byłem zdziwiony widokiem ogiera z taką maścią, nie powiem spodobała mi się. W końcu nowy można mu pomóc.
- Pewnie chcesz żebym cie oprowadził? - zaproponowałem.
- A mógłbyś? Bo wiesz nie chce się narzucać - powiedział odrzucając na bok bujną grzywę.
- Pewnie - odparłem.
Ruszyłem mocno wyciągniętym kłusem. Prince kłusował obok mnie, szczerze mówiąc to moim zdaniem będzie mieć powodzenie u klaczy. Skręciłem w wąską górską dróżkę która prowadziła na jeden ze szczytów pobliskiej góry. Wszystko po to aby pokazać mu całą dolinę z lotu ptaka.
- To jest dolina w której znajduje się duży obszar terenów naszego stada. Chodźmy dalej - odparłem.
Oprowadziłem go po całych terenach.
- Tu wracamy do punktu wyjścia, na łąkę - parsknąłem.
- Widać - uśmiechnął się i zaczął grzebać kopytem w ziemi.
- Na razie cie zostawiam bo muszę załatwić parę spraw, jak coś wiesz gdzie mieszkam - powiedziałem i ruszyłem kłusem pełnym gracji.
Prince?

Od Amber

Był chłodny wiosenny wieczór. stwierdziłam, że pójdę się przejść. nie minęło parę minut, a już byłam w drodze. Myślałam trochę o tym co się ostatnio wydarzyło. zostałam zaatakowana przez byłego. Winner mnie obronił, a ja go opatrzyłam. Jeszcze dołączył ten nowy ogier jak on miał a tak Prince. Jest taki trochę tajemniczy i wzbudził moją ciekawość. Niestety nie miałam sposobności by z nim pomówić. Spieszyłam się an spotkanie z ..? No tak zapomniałam z Tris. Miało być o siódmej przy Lodowym Jeziorze.
Tylko by się nie spóźnić. Przeszłam do galopu. Niedługo potem stanęłam u podnóży Lodowych Szczytów.
- Jezioro jest na środku, teraz czeka mnie długa wspinaczka.
Wspinając się coraz wyżej ciągle próbowałam sobie przypomnieć po co miałyśmy się spotkać.
Stanęłam na górce. w oddali widziałam trochę zirytowaną kuzynkę.
Chyba się spóźniłam. zaczęłam schodzić w dół.

Tris? O czym miałyśmy pogadać :)

Od Ivana C.D. Awarness

  - Dobrze. - kiwam głową.
  Czekamy jeszcze kilka minut, by następnie znowu biegać bez sensu. Ciągle któreś z nas wybucha śmiechem. Dobrze jest śmiać się z byle czego.

  Godzinę później decydujemy się na powrót.
  - Może... do popołudnia? - sugeruje Nessy.
  - Spoko. - odpowiadam zdawkowym tonem. Klacz nie zwraca mi na to uwagi, z czego szczerze się cieszę. Moja młodsza siostra wiecznie się tego czepia.
  - Hmm... No to cześć. - uśmiecha się. Również mruczę "cześć", gdy odbiega. Odprowadzam ją wzrokiem i uśmiecham się jak idiota.

  Powiesz jej to.
  Idę przez Zieloną Aleję i po raz kolejny zmuszam samego siebie, aby powiedzieć Awarness, że... No właśnie: że co? Układam w myślach ewentualną wypowiedź i po kilku sekundach już ją skreślam. Nie, to zabrzmi jakbym był nachalny. Nie, to nie wypali. Nie, to będzie brzmiało źle...
  Jęczę cicho i uderzam głową w drzewo.
  - Cześć. - słyszę głos klaczy. Odwracam się i widzę Avi.
  - Hej. - Staram się przybrać wesoły ton głosu.
  To tylko dwa proste, niedługie słowa. Chyba nie uważasz, że nie dasz sobie z nimi rady?
  - Masz ochotę wybrać się nad Słoneczną Plażę? - pytam.
  - Jasne. - mówi. Ruszamy na plażę, zbliża się wieczór.
  Na miejscu zaczynam oddychać szybciej. Nie mam zamiaru tchórzyć. Nie po to ją tu przyprowadziłem.
  Ale w połowie rozmowy nie będę z tym wyskakiwać.
  - Avi... - zaczynam.
  - Hm? - odwraca się w moją stronę.
  - Ja... Ładnie tu, prawda? - Rezygnuję. Znowu. A powinienem tego nie robić. Klacz patrzy na mnie ze zdziwieniem, ale nie pyta o szczegóły.
  Raz się żyje.
  - Awarness... Kocham cię.

Avi? :D

Od Prince

Galopowałem sobie spokojnie przez las, w okół świeciło słońce, wszystko wracało do życia po zimie. Za dawnych czasów kiedy byłem w hodowli ponoć byłem jednym z najlepszych, ale i tak co mi z tego jeśli inni mnie nie lubili. Nie chciałem żyć czempionatami, hodowlą czy zawodami w ujeżdżaniu. Raz dałem na siebie wsiąść, nie więcej. Munsztuk, ciasno zapięty popręg to nie dla mnie. Ja chcę być wolny, korzystać z życia! Kiedy tak sobie galopowałem chyba przekroczyłem tereny jakiegoś stada, ponieważ można było zauważyć ślady kopyt, gdzieniegdzie wyskubaną trawę. Zwolniłem do kłusa. Wiatr rozwiewał mi grzywę, a promienie słońca grzały grzbiet. Parsknąłem z radości i pokłusowałem dalej. Zwolniłem kiedy zobaczyłem klacz sabino.
- Cześć - przywitałem się - Wiesz może gdzie znajdę Alfę stada?
- Właśnie z nią rozmawiasz- uśmiechnęła się nieśmiało.
- Oj to przepraszam - spuściłem wzrok.
- Nie ma problemu - odparła - Więc co cię do mnie sprowadza?
- Szukam stada - uśmiechnąłem się.
- Ok, nie widzę przeciwwskazań abyś dołączył - odwzajemniła gest.
- Dziękuję - podziękowałem.
- Wiesz ja muszę iść, w tamtą stronę jest łąka o tej godzinie jest tam sporo koni, idź tam i ktoś na pewno cię oprowadzi - rzekła cicho wskazując mi odpowiednią stronę po czym pogalopowała w swoją stronę.
Według wskazówek klaczy udałem się na łąkę. Podszedłem do klaczy zimnokrwistej.
- Cześć - uśmiechnąłem się.
- Witaj - odparła chłodno wracając do skubania trawy.
- Jestem Prince - przedstawiłem się.
- Shire - ucięła - sorry nie mam czasu - powiedziała odchodząc w inną stronę.
No trudno będą inni, ruszyłem w stronę jakiegoś ogiera.
- Cześć - przywitał się - nowy?
- Tak, Prince jestem - uśmiechnąłem się.
- Oprowadzić cię, może inaczej pomóc ? - spytał - Dream jestem.
Dream?

Odświeżanie XD

  Odświeżanie
  Mamy mały nieporządek na blogu postanowiłam go trochę ulepszyć i odświeżyć. Dodane zostaną nowe funkcje itp. Konie które zostają w stadzie mają czas na napisanie opowiadania 22 marca.
Mam nadzieję ze uda nam się razem rozkręcić bloga  an na nowo.

~Alfa Amber

Prince!



Nowy koń w stadzie - Witaj Prince!
http://filing.pl/wp-content/uploads/2014/06/filing_images_20dcc509a6f733.jpg
Prince -  Strażnik ogólny

piątek, 20 lutego 2015

Od Avi C.D. Ivana

Obudziłam się. Może i dobrze, w nocy miałam przeraźliwy sen...
Przeciągnęłam się i postanowiłam pójść po Ivan'a. Ruszyłam kłusem w stronę jego jaskini, ale będąc dziesięć metrów od niej uznałam, że chyba nie powinnam go budzić. Jak będzie chciał się spotkać, to przyjdzie. Pobiegłam więc na Karmazynową Łąkę.
Nie musiałam długo czekać. Po chwili zjawił się Ivan. Uśmiechał się i miałam wrażenie, że jest strasznie zadowolony z siebie.
-Cześć - przywitał się.
-Hej -odparłam z uśmiechem. - Strasznie dziś gorąco – zaczęłam. Przytaknął – więc pomyślałam, że możemy wybrać się na Wyspę Snu...
-Skąd ty bierzesz tyle pomysłów? -zaśmiał się.
-Same wpadają mi do głowy. Przy okazji płynąc schłodzimy się w wodzie, co ty na to?
-A ja na to ...– zastanowił się chwilę - Kto pierwszy na plaży? - zaproponował.
-Oj, weź... Jest tak gorąco a ty...-nie dokończyłam, bo ogier ruszył galopem.
Biegłam za nim najszybciej jak mogłam. Na plaży potknęłam się i wpadłam do wody przez przypadek wpychając do niej Ivan'a.
-Nic ci nie jest?-spytał.
-Nie – odparłam i uśmiechnęłam się, aby to udowodnić. - Płyniemy.
Po chwili byliśmy na wyspie.
Co teraz?-spytał ogier.
-Daj mi chwilę odpocząć – odparłam
<Ivan?>

wtorek, 3 lutego 2015

Od Ivana C.D. Awarness, Felixa

Awarness przytuliła mnie na pożegnanie. Zdziwiło mnie to.
Odkąd ją znałem, nigdy się do nikogo nie przytulała.
A jednak to zrobiła.
- Do jutra. - szepnęła. Uśmiechnęła się lekko, nieśmiało.
- Do jutra. - odrzekłem. Zawróciłem i kłusowałem w kierunku swojego "mieszkania". Nagle coś przykuło moją uwagę. Automatycznie zwolniłem.
Zobaczyłem Felixa rozmawiającego z jakimś wilkiem. Postanowiłem to sprawdzić. Gdy byłem kilkanaście metrów od nich, basior zniknął.
Zdecydowałem się spytać ogiera, o co chodziło.
- Kto to był? - odezwałem się. Na dźwięk mojego głosu Felix podniósł głowę. - I co tutaj robisz? - zdziwiłem się.
- Stary znajomy, a co do drugiego pytania, to jesteś Gammą, więc chyba powinieneś wiedzieć, że jestem Strażnikiem. - odpowiedział dosyć chłodnym tonem.
- Racja. - przyznałem. - Ale ja wiem, że jesteś strażnikiem. - usprawiedliwiłem się.
- Okej. - mruknął. Nic więcej nie powiedział.
- Dobra, nie będę zawracać ci głowy. - powiedziałem. - Do widzenia. - dodałem i ruszyłem galopem do przodu.
* * *
Przez cały czas myślałem tylko i wyłącznie o Nessy.
Czyżbym ponownie czuł się tak, jak dawniej? Jak przy tych pozostałych klaczach, z którymi się niegdyś związałem?
Nie. Miłość trwa zbyt krótko, przez nią niszczą się dobre przyjaźnie. Nie chciałem, aby było tak ze mną i Avi.
Po kilkunastu minutach darowałem sobie próby zapadnięcia w sen i wyszedłem na zewnątrz. Rozgwieżdżone niebo wyglądało pięknie, księżyc świecił... Ale nie miałem zamiaru gapić się na gwiazdy przez kolejne kilka godzin. Bez Ness to nie to samo. Wróciłem z powrotem.
* * *
Następnego dnia było zaskakująco ciepło. W niektórych miejscach nawet stopniał śnieg.
Od razu zacząłem szukać Avi. Znalazłem ją na Karmarazynowej Łące.
- Cześć. - przywitałem się.

Awarness?

sobota, 31 stycznia 2015

Powrót

Oświadczam że blog rusza znowu jestem już w domu i mogę znowu pisać i wstawiać.
Bardzo przepraszam za to opóźnienie i przerwę. Mam jednak nadzieję że znowu będzie nam tutaj miło i dobrze. Informuję też że prosimy o nie hejtowanie na blogu.

Amber Alfa
kleo13

Od Amber CD Winner

Kiedy Winner zaczął z nim walczyć wiedziałam że to koniec. Walczyli długo idąc łeb w łeb. W końcu jednak Winner mój wspaniały obrońca uderzył Nexe'iego tak mocno że ten upadł i przez dłuższą chwilę nie oddychał. Odeszliśmy kawałek dalej.
- Dzięki za ratunek! Jesteś wspaniały- wykrzyknęłam.
- Nie ma za co - odparł.
- Może jednak nie będziemy się dłużej bawić?
- Jestem za. Ałć!
Ogier zachwiał się i oparł o wierzbę, która była ślicznie przyprószona śniegiem.
- No tak opatrzę twoje rany.
Zabrałam się do roboty. Po chwili stał już bez podpory. Spojrzeliśmy na leżącego konia.
Słońce już prawie zaszło. Zaczęły padać zimne i lepkie płatki śniegu. Lekki wiatr wiał nam w grzywy.
- Co z nim?- spytał Win.
- Opatrzę go i zostawimy go tutaj.
- Po tym co Ci zrobił? - zdziwiony wyszeptał.
- Tak, moja mama by tak postąpiła. Zawsze uczyła że leczyć powinno się nawet wrogów.
-  Ok jak chcesz.
Zaczęłam robotę. Nexe leżał nieprzytomny. Poprosiłam towarzysza by mi pomógł.

Winner? Wielkie sorry za to opóźnienie. Mam nadzieję ze odpiszesz.

niedziela, 25 stycznia 2015

Od Avi C.D. Ivana

-Bardzo oryginalne marzenie-powiedziałam wpatrując się w słońce Mimo to, ze piekły mnie oczy. -Możemy kiedyś poszukać informacji o tym stadzie razem, jak będziesz chciał.-uśmiechnęłam się.
-Jasne -odparł.-Co dwie głowy, to nie jedna.
Słońce już prawie całkiem schowało się za horyzontem. Oparłam głowę na "ramieniu" Ivana. Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.
-Spójrz tam-wskazał głową jedną z konstelacji. Niebo przybrało fioletowo niebieskią barwę.-To Wielki Wóz.
Rzeczywiście sześć czy siedem gwiazd układało się w taki też kształt.
-Jak będziemy mieli szczęście, zobaczymy też Mały Wóz-dodał.
-Na gwiazdach też się znasz?-spytałam śmiejąc się.
-Tylko troszeczkę- uśmiechnął się. Może nie chciał się chwalić. Po chwili udało nam się dostrzec i Mały Wóz, i parę innych konstelacji. Jedna, która najbardziej mi się spodobała, miała kształt łabędzia.
Robiło się coraz ciemniej. Wolałabym jeszcze trochę posiedzieć, ale oczy same mi się zamykały. ..
-Odprowadzisz mnie?-spytałam. Ogier pokiwał głową. Po chwili byliśmy przed moją jaskinią.
-Widzimy się jutro?
-Dobra- uśmiechnął się-Dobranoc-powiedział.
-Dobranoc i do jutra -odparłam i przytuliłam go na porzegnanie...
(Ivan?)

sobota, 17 stycznia 2015

Nieobocność

Ja też informuję że mnie, kleo13 i Juniko nie będzie do odwołania.
Prawdo podobnie będziemy po feriach. Przepraszam za utrudnienia.

piątek, 16 stycznia 2015

czwartek, 15 stycznia 2015

Od Ivana C.D. Awarness

  Zastanowiłem się przez moment. Tak naprawdę nigdy nie miałem jakichś wielkich marzeń. Zawsze żyłem teraźniejszością, nie robiłem sobie nadziei na niewiadomo jakie rzeczy, które sprawią, że moje życie zmieni się w bajkę. Miałem po prostu jedno, jakże oryginalne pragnienie - być szczęśliwym.
  - Właściwie... to nie mam wielu marzeń. - przyznałem. - Chcę żyć pełnią życia. Może ewentualnie poznać historię tego stada, wiem, że istniało wcześniej, a ja jestem potomkiem pierwszych przywódców.

Avi? Prawda, że powalająca długość?

wtorek, 13 stycznia 2015

Od Felix'a

Ciemna noc, jedynie słaby blask księżyca ledwo oświetlał ścieżkę, która wyznaczała granicę stada. Stałem oparty o drzewo i wdychałem zimne, styczniowe powietrze. Wiatr lekko powiewał, a z wierzchu zamarznięty śnieg, kruszył się pod kopytami. Czarny, punkt w oddali, zbliżał się do mnie, cicho, ale pewnie.
Wilk, choć mniejszy ode mnie, to zapewne nie słabszy.
- O, widzę, że się urządziłeś - Zaśmiał się cicho.
Po dłuższej chwili Basior widząc, że nic nie odpowiadam, odparł:
- Masz coś dla Nas?
- Nie. - Odrzekłem oschle.
Odszedł. Ciche szuranie łap, słychać było jeszcze przez chwilę, a potem ucichło. Odwróciłem się, przede mną stał ogier, a mianowicie Ivan, mam tylko nadzieję, że nie słuchał rozmowy.
- Kto to był? I co tutaj robisz?
- Stary znajomy, a co do drugiego pytania, to jesteś Gammą, więc chyba powinieneś wiedzieć, że jestem Strażnikiem. - Odpowiedziałem.

< Ivan? >

Od Dreama C.D. Shire

Usadowiłem się obok klaczy po czym zacząłem mówić.
- Jestem Dream, mam 3 lata. Lubię przygody i dobrze orientuje się w terenie,moja przeszłość była trudna, ponieważ moje stado mnie nie chciało, a rodzice ze względu na nich zachowywało się tak jakbym nie był ich synem. Nie wytrzymałem i uciekłem, wędrowałem rok - oznajmiłem.
- No nie ciekawie...
- A jak inaczej. Chociaż gdyby nie podróż nie było by mnie tutaj, a przynajmniej nie byłbym taki jak teraz jestem - odparłem - "Niczego nie żałuj, życie toczy się dalej" to moje motto - powiedziałem.
- Całkiem mądre i pasuje do ciebie.
- Czy ty mi coś sugerujesz?! - uśmiechnąłem się łobuzersko.
Shire?^^

Od Melodii C.D. Denivera

Skakaliśmy oboje po głazach. Był to wyścig,że trzeba było przejść na drugą stronę w jak najszybszym czasie nie spadając z głazów.
- Mam nadzieje, że tego nikt nie obserwuje - zaśmiałam się.
- Wiesz tak się składa, że ja też - odparł chwiejnie przeskakując na następny kamień.
Szybko przeskoczyłam dalej wyprzedzając ogiera i tym sposobem byłam na miejscu pierwsza. Uśmiechnęłam się triumfalnie patrząc jak Deni skacze w moją stronę.
- Gratulacje - powiedział.
- Dziękuję - odparłam - Ale nie martw się teraz będzie ostatnia finałowa konkurencja, a mianowicie zwinność.
- Jak masz zamiar to rozegrać - zdziwił się.
- Więc w środku lasu jest miejsce, w którym po ostatnim huraganie poprzewracało drzewa. Naszym zadaniem jest dobiec do mety skacząc przez przeszkody - oznajmiłam.
- Dobrze, a zatem prowadź - powiedział.
Ruszyłam spokojnym galopem w stronę wyznaczonego miejsca. Po drodze był swego rodzaju stary, spróchniały, drewniany mostek. Szłam pierwsza. Zwolniłam i ruszyłam spokojnie mostem. Nagle straciłam grunt pod nogami. Poczułam tylko jak spadam.
Deni? Boże jakie sceny :3

niedziela, 11 stycznia 2015

Od Shire CD Dreama

- A wiesz jaki to kierunek?
Zapytałam
- Już zapomniałem. Mało tędy chodzę
Powiedział
- Czemu?
Od wzruszył ramionami i biegliśmy dalej
- Opowiesz mi coś o sobie?
Zapytałam
- A co chcesz wiedzieć?
- No nie wiem. Po prostu opowiedz o sobie
Powiedziałam i stanęłam, po czym usiadłam

<Dream? Brak weny>

Od Dreama C.D. Shire

Shire zaczęła gdzieś biec więc ruszyłem za nią. Dotrzymywałem klaczy kroku. W okół było biało i spadł śnieg. Biały puch padał z nieba bardzo gęsto, śniegu było coraz więcej.
- Aż trudno pomyśleć, że jeszcze niedawno nie było tyle tego śniegu - powiedziałem.
- No ale to chyba normalne, że spada śnieg - odparła.
- Tak, ale zima to ładna pora roku i jak jest taka piękna pogoda jak dzisiaj nie warto tracić czasu na głupoty - oznajmiłem.
- Nigdy nie traci się czasu na głupoty - uparła się klacz.
- Niech ci będzie - powiedziałem - Tak w ogóle to gdzie idziemy?
- Tak w sumie to nie wiem. Uznajmy, że przed siebie - uśmiechnęła się.
- Jak sobie życzysz - odwzajemniłem gest.
Shire ?

Od Deniver'a C.D. Melodii

Miałem niezły ubaw z humorków klaczy. Słodko wyglądała gdy się tak złościła. Była cała spięta, lecz po chwili wzięła głęboki oddech i rozluźniła się.
-Teraz druga konkurencja- odparła zacięcie. Wiedziałem, że nie da za wygraną, szczególnie teraz gdy przegrała.
-Chwila odpoczynku- powiedziałem podchwytliwie, chcąc zobaczyć co zrobi w tym momencie klacz.
-Nie ma mowy!- krzyknęła i dała mi kuksańca w bok- Bez odpoczynku. Zawody to zawody i koniec, kropka- odparła twardo, stając dumnie i patrząc mi prosto w oczy.
-Ej... to, że przegrałaś nie znaczy, że nie potrzebujemy obydwaj odpoczynku...
-Nie przegrałam tylko... - przerwała mi, lecz potem sama się zacięła- Druga konkurencja, księciuniu. Ciekawe czy teraz dasz sobie radę- spojrzała wyzywająco.
-Jeśli chcesz po raz kolejny przegrać- dogryzałem jej, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
-Cicho!- krzyknęła zdenerwowana.
-Oj nie bądź taka nadęta słońce- zaśmiałem się i po raz kolejny ją przytuliłem, mówiąc: Na pewno wygrasz.
-Ja bardzo dobrze o tym wiem. I nie naśmiewaj się ze mnie- warknęła, udając rozłoszczoną, lecz po chwili zaczęła się cicho śmiać- A więc teraz utrzymanie równowagi- odparła poważnie.
-Damy mają pierwszeństwo- powiedziałem szarmancko.
-Nie... starsi także, a z tego co wiem to jesteś ode mnie o rok starszy- uśmiechnęła się triumfalnie.
Zrobiłem kwaśną miną, pokazując jej język. Odwzajemniła się i uśmiechnęła się złośliwie. Wskoczyłem na pierwszy kamień, zaraz potem Melodia.
-Musi to bardzo śmiesznie wyglądać z boku. Ciekawe co by powiedział któryś z koni, widząc druga osobę chwiejącą się na głazach wśród mgły- zacząłem się zastanawiać.
-Szczerze mówiąc to rzeczywiście musi wyglądać komicznie- roześmialiśmy się oboje.

Malodia? Może być opowiadanko? :3

czwartek, 8 stycznia 2015

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Od Shire Cd Dream

- A czemu?
Zapytałam ciekawsko z chytrym uśmieszkiem
- Bo po co?
- A może ja cię chce mieć?
- Serio?
Zdziwił się
- Nie, żartuje
Powiedziałam
- To się nabrałem
- Ale nic nigdy nie wiadomo
Zaśmiałam się i pognałam w stronę polany, a Dream za mną

<Dream?>

Od Winnera Cd Amber

Liczyłem powoli z zamkniętymi oczami, nigdzie mi się nie spieszyło. Gdy doliczyłem już do 56, usłyszałem krzyk, to był krzyk Amber. Nie wiedziałem dokładnie gdzie ona jest, ale kierowałem się miejscem skąd wydaje mi się, że wydobył się dźwięk. Zatrzymałem się, sam już nie wiedziałem w którą teraz stronę. Złapałem głęboki oddech i powoli wypuściłem powietrze. Zacząłem węszyć, od dawna nie używałem węchu do celu innego niż szukanie jedzenia, co też mi nie zawsze wychodziło. Tym razem nie zawiodłem się, i już po kilku sekundach widziałem Amber obok jakiegoś konia. Czułem, że nie powinienem tak nadwyrężać mięśni a zwłaszcza ścięgien, ale gdy zauważyłem, że nieznajomy jest ogierem i właśnie staje dęba ruszyłem cwałem. Dobiegłem w ostatniej sekundzie zatrzymałem się tak gwałtownie, że prawie usiadłem. Otrząsnąłem się i stanąłem dęba tuż przed zdziwionym ogierem. Oboje stanęliśmy na ziemi, za mną stała wystraszona Amber. Nie zostało mi nic innego jak walczyć. Ogier wyglądał na starszego i bardziej doświadczonego, ale mimo to, ja zacząłem potyczkę. Widać było, że nie jest to pierwszy lepszy ogier, który wystraszy się zwykłych "pokazów" siły. Wyglądał na takiego, który walczy do końca. Co chwila wspinaliśmy się i opadaliśmy, w końcu ugryzłem go i tak się zaczęło... Gryźliśmy się, kopaliśmy... W końcu wyczerpany padłem na ziemię. Wiedziałem, że teraz ogier na pewno mnie zabije. Chciałem jeszcze raz spojrzeć na Amber, zobaczyłem jej przerażoną minę wtedy zrozumiałem, że tu nie chodziło o zwykłą walkę między ogierami, ale o nią! Podniosłem się, co go zdziwiło. Tym razem to ja zadawałem większość kopniaków, w końcu ogier padł z wycieczenia na ziemię, widać było, że już nie wstanie...

Amber?

Od Deniver'a cd Melodii

Od Deniver`a CD. Melodii

Podniosłem natychmiastowo głowę, gdy tylko usłyszałem krzyk Melody. Odwróciłem się, patrząc jak daleko są od nas wilki, tymczasem klacz zaczęła się powoli wycofywać. Rzeczywiście, grupa wilków(szczęście, że nie wataha) zbliżała się z wyszczerzonymi kłami w naszym kierunku. Jak widać były bardzo głodne, pomimo tego, że głód im nie doskwierał.
-Chyba masz racje- odparłem, cofając się o kilka kroków- Biegnijmy- poleciłem i ruszyłem galopem, a Melodia tuż za mną.
-Wiesz może, gdzie tu najbliżej jest najwyższy zbiornik wodny, najlepiej jezioro czy coś podobnego?- zapytałem, omijając zręcznie drzewa.
-Chyba nie daleko jest Wyspa Snu, wokoło niej jest woda, a czemu pytasz?- stanęła na chwilę.
Zaryłem kopytami w ziemi, aby zatrzymać się obok niej.
-Myślę, że wilki nie wejdą do lodowatej wody. Przynajmniej tak mnie uczono- spojrzałem w kierunku dochodzącego wycia.
-Obyś się nie mylił, jeśli tak to po nas- odpowiedziała i znów zaczęła galopować.
Zaraz potem pobiegłem za nią, nadal myśląc czy wejście do zimnego jeziora lub morza- jakiegokolwiek zbiornika wodnego- było dobrym pomysłem. Oby moja intuicja i lata nauk nie zawiodły. Po pewnym czasie uciekania przed wilkami, ujrzeliśmy wyspę, jakby płynącą po wodzie.
-To jak? Do wody?- uśmiechnąłem się szeroko jak nastolatek i wskoczyłem pierwszy, ochlapując przy tym nieco klacz.
-A mam inny wybór...?- westchnęła i podążyła moimi śladami.
Zatrzymałem się dopiero wtedy, kiedy moje nogi były całkowicie zanurzone w wodzie. Obok mnie stanęła Melodia, której woda sięgała nieco powyżej stawu barkowego. Teraz tylko modliłem się aby wilki nie weszły za nami. Czułem niepokój, który nasilał się z każdą chwilą kiedy grupka była coraz bliżej. Na szczęście zatrzymały się tuż przed zmąconą jeszcze przez nas wodą.
-Udało się- ucieszyłem się na widok wyjących wilków, które najwidoczniej miały nadzieje nas zdobyć.
-Na szczęście- rzekła z ulgą klacz, gdy tylko wilki rozbiegły się i zniknęły nam z oczu- Powiedz mi... to był plan czy zdałeś się na szczęście, wbiegając do tego lodowatego morza?- spojrzała na mnie podchwytliwie Melody.
-Eeeem...- zaśmiałem się cicho, myśląc nad odpowiedzią- Powinnaś wiedzieć, że jestem specem od ,,genialnych" pomysłów. Deni (nie) wiedział co robi- zaśmiałem się, dostając kuksańca od klaczy w bok- A jeśli już jesteśmy do połowy zmoczeni to nie wypada w połowie suchym wychodzić na brzeg- odparłem.
-Co masz przez to na...- nie dokończyła, bo została ochlapana przez moja osobę- Ej!- krzyknęła, gdy ja odbiegłem kawałek od niej, aby mi nie mogła oddać tym samym.
-No co? Jak już mówiłem nie warto wychodzić suchym na ląd- zaśmiałem się.
-Zobaczymy kto tu nie wyjdzie suchym na brzeg- uśmiechnęła się tajemniczo i pognała w moim kierunku.
Momentalnie się zanurzyłem i po chwili, tak samo szybko wynurzyłem, tak, że moja grzywka opadała z lekka na oczy. Poczułem chłód, który przeszywał moja skórę.
-I tak nie unikniesz kary- odpowiedziała i pochlapała mnie ze śmiechem.
Lekko odwróciłem głowę, by ustrzec się od lecących kropelek wody na mnie.
-I tak byłem już mokry, więc się nie liczy- uśmiechnąłem się teatralnie złośliwie.
-Akurat... chciałbyś. Liczy się, liczy- odparła, wytykając mi język.
Pokiwałem sarkastycznie głową z łobuzerskim uśmieszkiem, odwzajemniając jej tym samym.

Melodia? A mi się trochę rozpisało

Shire Cd Dream

- Shire
Powiedziałam krótko. Jaki opiekuńczy ogier... Masakra
- Od kiedy tu jesteś?
Zapytał
- Wczoraj wieczorem dołączyłam
Powiedziałam i zaczęłam się rozglądać. Wszędzie pełno śniegu. A tam była kłoda... leżała... kłoda! Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę kłody
- Gdzie idziesz?
Zapytał zdziwiony ogier
- Jeździłeś kiedyś na kłodzie?
Zapytałam
- Nie
Zaczęłam szukać drugiej kłody. Nie będzie mnie dotykał i był by za blisko mnie. Kopnęłam kłodę i drewno wylądowało na górce
- Jedziesz? Ale ostrzegam, jeśli masz słabe nerwy i nie masz równowagi, nawet się nie pakuj w to
Powiedziałam i skoczyłam na czterech kopytach na kłodę i zaczęłam zjeżdżać z górki, omijając wszystkie przeszkody

<Dream?>

niedziela, 4 stycznia 2015

Od Melodii C.D. Deniver'a

- 3, 2, 1, START! - krzyknęłam i ruszyłam dzikim cwałem.
Na razie nasze tępo było równe. Postanowiłam wykorzystać niezawodną taktykę. Niech on biegnie szybciej to się zmęczy i to ja wygram. Biegłam już nieco spokojniej i widziałam jak Deni uśmiecha się i przyśpiesza. Po chwili on zaczął zwalniać więc wykorzystałam nagromadzoną energię i wystrzeliłam nie mal z prędkością światła. ogier został w tyle po chwili kiedy byłam blisko wyprzedził mnie i wygrał.
- Co i wygrałem - uśmiechnął się triumfalnie.
- Widzę ślepa nie jestem - powiedziałam z ironią.
- Oj ktoś tu się obraził - odparł i podszedł do mnie.
- Wcale, że nie - odpowiedziałam twardo.
- Wcale tak - powiedział i mnie przytulił.
Deniver? ^^ Co dalej?

Od Awarness C.D. Ivana

Westchnęłam.
-To może jak już tu jesteśmy, skorzystamy z okazji i obejrzymy siobie zachód słońca?-zaproponował Ivan.
-Dobra -uśmiechnęłam się-Ale potem odprowadzisz mnie do domu.
Ogier tylko pokiwał głową jakby mówił 'Jeszcze się zastanowie'.
Przeszliśmy kawałek wzdłóż brzegu. Piasek był coraz zimniejszy. Dziwne, że na tą plażę zawsze świeci słońce. Może z tąd ta nazwa?
Stanęliśmy w -jak nam się wydawało-najodpowiedniejszym miejscu.
Oczy same mi się zamykały... Wbrew pozorom to był bardzo ciężki dzień. Mimo to nie miałam zamiaru zasnąć na plaży. Nie teraz. Przecież mamy obejrzeć zachodzą.
-Masz jakieś marzenie? -spytałam po chwili, gdy wpatrywaliśmy się w czerwone niebo. Może spokojnie falowało i wydawało się zwalniać, jakby na noc miało się zatrzymać- zasnąć.
Ogier zastanawiał się przez chwilę, a potem odpowiedział:
-...

Ivan? Wybacz długość, ale więcej nie wymyślę :/

Od Altarii

Śnieg mienił się niczym perły w promieniach słońca, w powietrzu dawało się ujrzeć mikroskopijne cząsteczki kurzu.
Zielona aleja nie była zielona, lecz biała. Mijałam drzewa, myśląc o mojej rodzinie. Z jednej strony bardzo chciałam ich odnaleźć, natomiast z drugiej nawet nie wiedziałam czy żyją, a jeśli tak, to gdzie mieszkają. Czy w ogóle są razem i się nie rozdzielili. Trudno było mi zebrać to wszystko w całość, tak, żeby miało ręce i nogi.
Poczułam przeszywający ból. Osunęłam się na ziemię, jak postrzelona przez ludzki pistolet.
***
Powoli otworzyłam oczy. Znajdowałam się w białym, małym pomieszczeniu. Wypełniał je okropny zapach, coś przeraźliwie cuchnęło. Podłoże wyłożone było suchą trawą. Nie było tam nieba, ani roślin. Przeraziłam się. Ale zaraz? Gdzie jest stado? Jeśli coś im się stało?
Było mi niedobrze, myślałam, że zaraz zwymiotuję. Rozglądając się, kątem oka zauważyłam, że w mój zad wbita jest strzała, na której czubku były umieszczone czerwone pióra. 'Ludzie.' - przeszło mi przez myśl.
Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ja właściwie, nie mam na świecie nikogo? Rodzinę 'straciłam', ale przyjaciele? Axel, mój były partner. Było nam tak cudownie, rozmawialiśmy, mieliśmy wspólne przygody. Całe noce śmialiśmy się, opowiadając sobie różne historie. Mięliśmy wspólne plany, chcieliśmy założyć własne stado i mieć źrebięta. Gdzie to wszystko?
Zawsze rozmowa była dla mnie ogromną przyjemnością (której ostatnio zażywałam dość rzadko), a teraz.... Doszło do mnie jak bardzo kogoś potrzebowałam. Kogoś, na kim mogłabym się oprzeć, być z nim na zawsze. Chciałabym mieć przyjaciół.
Nagle jakiś mężczyzna otworzył drzwi. Był niechudy i miał na sobie niebiesko - czerwoną koszulę w kratę, czarne, szerokie spodnie oraz granatowy bezrękawnik. Podszedł do mnie, a ja przycisnęłam się do szorstkiej ściany.
- Spokojnie malutka... - szepnął, wyciągając dłoń. - Nie oddam cię temu szaleńcowi... - dotknął moich chrapów i zaczął gładzić sierść. Było to bardzo przyjemne.
Usłyszałam pukanie.
- Otwieraj, Dawson! - krzyczał jakiś mężczyzna.
Facet w bezrękawniku wybiegł z pomieszczenia i nagle... jakby ruszyliśmy. Skojarzyłam, że mogę być w furgonetce do przewozu koni, o której opowiadała mi babcia.
Jechał z zawrotną prędkością, chyba przed kimś uciekał. Wydał z siebie dziwny dźwięk i...
***
Po raz kolejny się obudziłam, tym razem nic nie pamiętając. Bardzo bolała mnie szyja. Zdziwiło mnie to, że byłam już w samochodzie, ale obok niego. Zauważyłam krew. Była wszędzie.
Zbocze było wielkie, spoczywały na nim wielkie głazy oraz małe, ostre kamienie. Ruszyłam resztkami sił w stronę kabiny kierowcy. Człowiek miał zmasakrowaną twarz i głowę. Instynkt podpowiadał mi, żebym uciekła. Tak też zrobiłam.
Biegłam wycieńczona przed siebie, czułam jak po pysku spływają mi gorące łzy. Tak załamana byłam tylko raz w życia, gdy musiałam uciec, a moja rodzina...
- Tu jesteś! - zza zakrętu wybiegł mężczyzna.
Byłam jak sparaliżowana. I chciałam taka być. Miałam gdzieś, co się ze mną stanie. 'Moje życie jest do czterech liter. Nie ma sensu o nie walczyć' - myślałam.
Zarzucili na mnie siatkę. Poddałam się, tak po prostu.
***
Byłam w klatce, obok innych zwierząt. Wstrzykiwali nam różne preparaty, byliśmy królikami doświadczalnymi.
- Aria, jak ucho? - zapytała biała mysz, Bianka.
- Nadal na nie słyszę, po ostatnim proszku.
- Roger już w ogóle nie kontaktuje. - Powiedziała swoim piskliwym głosem. - Ile masz lat? - zwróciła się do owego szczura.
- Dwudziestomilionowy jestem! - odpowiedział radośnie.
- Widzisz...?
Nic nie powiedziałam. Zaraz przyjdzie profesorek z białą czuprynką i znowu nam coś będzie wstrzykiwał. Nie było sensu. Nagle do laboratorium weszła kobieta o zielonych oczach. Otworzyła nasze klatki.
- Jesteście wolni!
Wybiegłam oszołomiona. Od kilku miesięcy mogłam po raz pierwszy wziąć oddech świeżym powietrzem.
Ożyłam no nowo. Zyskałam chęć do życia, nową szansę. Musiałam...
***
- Altaria, wstawaj! - wrzeszczała Melodia.
- Nie. Widziałam myszy wielkości psów, psy wielkości koni, to nie mów, że nie dam rady uciec!
- Aria, to był tylko sen. - Zaśmiała się klacz.
- Muszę zgasić!
- Ale co musisz zgasić?
- Pożar!
Obudziłam się. Zobaczyłam zrywającą boki ze śmiechu Tris i Shire.
- Melodia mówiła, że bredziła przez sen.
Super. Wieść o moich snach rozniesie się po całym stadzie.

czwartek, 1 stycznia 2015

Od Deniver'a

Zielona Aleja wyglądała o tej porze roku naprawdę ładnie. Pewnie wiosną jest tu jeszcze piękniej. W ramach rozrywki i poszukiwania jedzenia postanowiłem tu przyjść. Słyszałem, że pomimo iż tu jest droga, rośnie tu dosyć dobra trawa. Co prawda zimą rzadko znaleźć coś dobrego do jedzenia, ale prawdę mówiąc to tegoroczna zima jakoś nie zaskoczyła. Dzisiaj pierwszy dzień nowego roku. Wiedziałem, że dzisiaj wyjątkowy dzień, lecz jakoś tego nie czułem. Może dlatego, że byłem sam? A może jednak dlatego, że pogoda była taka sobie? Gdy tak szedłem nawet nie zauważyłem gdy opuściłem aleję i znalazłem się na łące. Gdzieś niedaleko musi być Rudy Las i Drzewo Marzeń. Puściłem się galopem w jego stronę. Szczerze mówiąc nie wiedziałem dokładnie gdzie to jest, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę. Odpowiadał mi galop w nieznaną mi stronę. Uradowałem się gdy tylko zobaczyłem znajome mi wzgórze, a na nim wysokie drzewo. Stanąłem obok niego i spojrzałem na ledwie co pokryte śniegiem czubki drzew w Rudym Lesie. Powiał delikatny wiatr, plątając mi przy tym grzywę. Zrobiło się trochę zimno, poczułem chłód, który przeszywa mi skórę. Poczułem zapach innego, drugiego konia. Odwróciłem się, rozglądając uważnie.
-Kto to?- spytałem z niemałym zaciekawieniem, lecz nikt mi nie odpowiedział. Oddaliłem się od drzewa. Pierwsze co to pomyślałem, że to któryś z koni z wrogiego stada, lecz sam wiedziałem, że nie mogę tak twierdzić dopóki nie sprawdzę na pewno.
Ciekawość wręcz zżerała mnie od środka, a w głowie mi mówiło: ,,Idź i sprawdź kto to!". Byłem pewny, że ktoś tu jest, lecz nadal nikogo nie widziałem.

Ktoś dokończy? :3
Pierwsze opowiadanie w roku 2015 na SSN!