Kiedy Winner zaczął z nim walczyć wiedziałam że to koniec. Walczyli długo idąc łeb w łeb. W końcu jednak Winner mój wspaniały obrońca uderzył Nexe'iego tak mocno że ten upadł i przez dłuższą chwilę nie oddychał. Odeszliśmy kawałek dalej.
- Dzięki za ratunek! Jesteś wspaniały- wykrzyknęłam.
- Nie ma za co - odparł.
- Może jednak nie będziemy się dłużej bawić?
- Jestem za. Ałć!
Ogier zachwiał się i oparł o wierzbę, która była ślicznie przyprószona śniegiem.
- No tak opatrzę twoje rany.
Zabrałam się do roboty. Po chwili stał już bez podpory. Spojrzeliśmy na leżącego konia.
Słońce już prawie zaszło. Zaczęły padać zimne i lepkie płatki śniegu. Lekki wiatr wiał nam w grzywy.
- Co z nim?- spytał Win.
- Opatrzę go i zostawimy go tutaj.
- Po tym co Ci zrobił? - zdziwiony wyszeptał.
- Tak, moja mama by tak postąpiła. Zawsze uczyła że leczyć powinno się nawet wrogów.
- Ok jak chcesz.
Zaczęłam robotę. Nexe leżał nieprzytomny. Poprosiłam towarzysza by mi pomógł.
Winner? Wielkie sorry za to opóźnienie. Mam nadzieję ze odpiszesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz