Czekamy jeszcze kilka minut, by następnie znowu biegać bez sensu. Ciągle któreś z nas wybucha śmiechem. Dobrze jest śmiać się z byle czego.
Godzinę później decydujemy się na powrót.
- Może... do popołudnia? - sugeruje Nessy.
- Spoko. - odpowiadam zdawkowym tonem. Klacz nie zwraca mi na to uwagi, z czego szczerze się cieszę. Moja młodsza siostra wiecznie się tego czepia.
- Hmm... No to cześć. - uśmiecha się. Również mruczę "cześć", gdy odbiega. Odprowadzam ją wzrokiem i uśmiecham się jak idiota.
Powiesz jej to.
Idę przez Zieloną Aleję i po raz kolejny zmuszam samego siebie, aby powiedzieć Awarness, że... No właśnie: że co? Układam w myślach ewentualną wypowiedź i po kilku sekundach już ją skreślam. Nie, to zabrzmi jakbym był nachalny. Nie, to nie wypali. Nie, to będzie brzmiało źle...
Jęczę cicho i uderzam głową w drzewo.
- Cześć. - słyszę głos klaczy. Odwracam się i widzę Avi.
- Hej. - Staram się przybrać wesoły ton głosu.
To tylko dwa proste, niedługie słowa. Chyba nie uważasz, że nie dasz sobie z nimi rady?
- Masz ochotę wybrać się nad Słoneczną Plażę? - pytam.
- Jasne. - mówi. Ruszamy na plażę, zbliża się wieczór.
Na miejscu zaczynam oddychać szybciej. Nie mam zamiaru tchórzyć. Nie po to ją tu przyprowadziłem.
Ale w połowie rozmowy nie będę z tym wyskakiwać.
- Avi... - zaczynam.
- Hm? - odwraca się w moją stronę.
- Ja... Ładnie tu, prawda? - Rezygnuję. Znowu. A powinienem tego nie robić. Klacz patrzy na mnie ze zdziwieniem, ale nie pyta o szczegóły.
Raz się żyje.
- Awarness... Kocham cię.
Avi? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz