Liczyłem powoli z zamkniętymi oczami, nigdzie mi się nie spieszyło. Gdy doliczyłem już do 56, usłyszałem krzyk, to był krzyk Amber. Nie wiedziałem dokładnie gdzie ona jest, ale kierowałem się miejscem skąd wydaje mi się, że wydobył się dźwięk. Zatrzymałem się, sam już nie wiedziałem w którą teraz stronę. Złapałem głęboki oddech i powoli wypuściłem powietrze. Zacząłem węszyć, od dawna nie używałem węchu do celu innego niż szukanie jedzenia, co też mi nie zawsze wychodziło. Tym razem nie zawiodłem się, i już po kilku sekundach widziałem Amber obok jakiegoś konia. Czułem, że nie powinienem tak nadwyrężać mięśni a zwłaszcza ścięgien, ale gdy zauważyłem, że nieznajomy jest ogierem i właśnie staje dęba ruszyłem cwałem. Dobiegłem w ostatniej sekundzie zatrzymałem się tak gwałtownie, że prawie usiadłem. Otrząsnąłem się i stanąłem dęba tuż przed zdziwionym ogierem. Oboje stanęliśmy na ziemi, za mną stała wystraszona Amber. Nie zostało mi nic innego jak walczyć. Ogier wyglądał na starszego i bardziej doświadczonego, ale mimo to, ja zacząłem potyczkę. Widać było, że nie jest to pierwszy lepszy ogier, który wystraszy się zwykłych "pokazów" siły. Wyglądał na takiego, który walczy do końca. Co chwila wspinaliśmy się i opadaliśmy, w końcu ugryzłem go i tak się zaczęło... Gryźliśmy się, kopaliśmy... W końcu wyczerpany padłem na ziemię. Wiedziałem, że teraz ogier na pewno mnie zabije. Chciałem jeszcze raz spojrzeć na Amber, zobaczyłem jej przerażoną minę wtedy zrozumiałem, że tu nie chodziło o zwykłą walkę między ogierami, ale o nią! Podniosłem się, co go zdziwiło. Tym razem to ja zadawałem większość kopniaków, w końcu ogier padł z wycieczenia na ziemię, widać było, że już nie wstanie...
Amber?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz