- Będę pierwsza! - wołam.
- A w ogóle wiesz, gdzie mieszkam? - śmieje się ogier.
Zatrzymuję się. Milczę; wiem, że Prince ma rację, ale nie chcę się do tego przyznawać.
- Prowadź. - rzucam ostro. Ku mojemu zdziwieniu, mój przyja... mój znajomy nadal się śmieje. Uderzam kopytem o ziemię i posyłam mu mordercze spojrzenie.
- Co cię tak śmieszy?! - wydzieram się. Słyszę jeszcze głośniejszy śmiech. Krzywię się, ale po chwili sama nie mogę się powstrzymać. To sprawia, że czuję odrazę do samej siebie. Jestem Betą, nie wypada mi tak się zachowywać.
Staram się hamować śmiech, ale wargi wciąż mam uniesione do góry.
- To gdzie mieszkasz? - pytam, aby zmienić temat.
- Już ci pokażę. - Prince wyraźnie się ożywia. Kłusuje do przodu. - Chodź za mną.
Doganiam go po kilku dłuższych krokach. Uśmiecha się do mnie serdecznie. Wolę tego nie odwzajemniać, bo nie wiem, co z tego wyjdzie...
Prince? Bardzo długie, nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz