-Jasne -odparł.-Co dwie głowy, to nie jedna.
Słońce już prawie całkiem schowało się za horyzontem. Oparłam głowę na "ramieniu" Ivana. Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.
-Spójrz tam-wskazał głową jedną z konstelacji. Niebo przybrało fioletowo niebieskią barwę.-To Wielki Wóz.
Rzeczywiście sześć czy siedem gwiazd układało się w taki też kształt.
-Jak będziemy mieli szczęście, zobaczymy też Mały Wóz-dodał.
-Na gwiazdach też się znasz?-spytałam śmiejąc się.
-Tylko troszeczkę- uśmiechnął się. Może nie chciał się chwalić. Po chwili udało nam się dostrzec i Mały Wóz, i parę innych konstelacji. Jedna, która najbardziej mi się spodobała, miała kształt łabędzia.
Robiło się coraz ciemniej. Wolałabym jeszcze trochę posiedzieć, ale oczy same mi się zamykały. ..
-Odprowadzisz mnie?-spytałam. Ogier pokiwał głową. Po chwili byliśmy przed moją jaskinią.
-Widzimy się jutro?
-Dobra- uśmiechnął się-Dobranoc-powiedział.
-Dobranoc i do jutra -odparłam i przytuliłam go na porzegnanie...
(Ivan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz