Słońce już dawno zaszło, robiło się coraz zimniej, ale mi to nie przeszkadzało. Szczerze? Mogłabym tak stać całe moje życie, mając przy sobie Ivan'a. Czułam jego ciepłe ciało. Czułam spokojny oddech i delikatne bicie jego serca...
Zamknęłam oczy. Wróciłam myślami do czasów dzieciństwa. Słoneczna łąka, za nią liściasty, gęsty las. Słońce w zenicie i lekki, przyjemny wiatr. Nie miałam rodzeństwa toteż bawiłam się z Joshu'ą, synem zaprzyjaźnionej z moimi rodzicami pary. Bawiliśmy się w berka, to była moja ulubiona zabawa. To przykre, co stało się z Joshu'ą potem. To z nim wiązałam moją przyszłość, jednak teraz wydawał się odległą abstrakcją, gdy u mojego boku stoi siwy ogier. Pilnuje mnie, być może chce mnie chronić, tak jak mój ojciec. Czuję się przy nim bezpieczna...
Po moim policzku powoli spływa ciepła łza, uśmiecham się nieświadomie i próbuję się wtulić w grzywę ukochanego, by nie zauważył owej łzy. Ogier całuje mnie delikatnie i proponuje:
-Już późno. Może wrócimy do mojej jaskini?
Zgadzam się kiwnięciem głowy. Po chwili jesteśmy w jaskini. Już kiedyś tu byliśmy.
Wtulam się w ciepłe ciało ogiera. Oby to nie był mój kolejny głupi sen... Po chwili zasypiam.
Ivan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz