środa, 11 marca 2015

Od Tris C.D. Prince'a

  Słońce zaszło. Na niebie pojawiają się pojedyńcze gwiazdy, a księżyc jest dobrze widoczny. Stoję pod drzewem i wpatruję się w górę, jakby była to najważniejsza rzecz na świecie.
  Po kilku minutach decyduję się na spacer po terenach. Samotny spacer, oczywiście.
  Kłusuję i nagle przypomina mi się Seth. On zrujnował moje życie. Sprawił, że jestem taka jaka jestem. Gdybym się w to nie mieszała, może teraz byłabym szczęśliwa. Miałabym przyjaciół, chętnie rozmawiałabym z każdym członkiem Stada Spokojnego Nieba. Nie byłoby takiej możliwości, że kogoś bym nie poznała.
  Ale tak nie jest.
  Zrobiłam coś, czego nie musiałam robić. Sprawiłam, że zginęło wielu członków mojego poprzedniego stada. Do dziś stawiam sobie jedno pytanie - jak mogłam być taka naiwna?
  W lewym oku kręci mi się łza. Co ja zrobiłam?
  Mrugam oczami i idę dalej. Nagle się z kimś zderzam.
  - Przepraszam. - rozlega się głos.
  - Nic się nie stało. - szepczę odruchowo. Unoszę wzrok, aby zobaczyć, kto na mnie wpadł. Jest to ogier, biało-czarny. Patrzy na mnie spod brązowych oczu.
  - Stado Spokojnego Nieba, zgadza się? - pyta ogier.
  - Tak. Jestem członkinią tego stada. - odpowiadam niechętnie. Z jednej strony dziwnie się czuje jako Beta, o której niewielu wie, a z drugiej strony cieszę się, że mnie nie znają. Postanawiam zostawić moje imię dla sebie w najbliższym czasie. Nie mam zamiaru go ujawniać. Pewnie mi to nie wyjdzie, gdyż wzbudzę podejrzenia nie odpowiadając na pytanie "Jak masz na imię?".
  - Ja też. - mówi. - Od niedawna, ale jednak jestem.
  - A ja od początku. - wypalam. Po chwili jestem zła na siebie, że nie ugryzłam się w język. No i teraz z pewnością się do myśli, kim jestem. Dlaczego ja nie umiem kłamać?
  - To chyba jesteś wysoko w hierarchii? - Po tym pytaniu dochodzę do wniosku, że ogier uznał, iż już przeszliśmy na "ty". Nie ukrywam, czuję się po tym lepiej. Naprawdę nie lubię zwrotów typu "pan" lub "pani", a już szczególnie wtedy, gdy sama muszę tak się zwracać.
  - Ta... Jestem klaczą Beta. - wzdycham.
  - To chyba dobrze. - stwierdza. - Jej, zapomniałbym. Jestem Prince. Zdradzisz mi twe imię, madame? - przybiera żartobliwy ton głosu.
  - Może tak, a może nie... No dobra. Zwę się Beatrice, ale większość mówi do mnie Tris. - mruczę pod nosem. Staram się, aby nie zabrzmieć jak ostatni ponurak, lecz niezbyt mi to wychodzi. - Ty też tak możesz.

Prince?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz