- Jesteś wściekła, prawda? - odzywa się moja kuzynka. - Tris, ja...
- Tak, jestem wściekła. - przerywam jej i wylewam na nią całą swoją złość. - Teraz może spokojnie sprowadzić większą ilość! Stado Spokojnego Nieba jest zagrożone! - Nawet nie zauważam, że mój ton zamienia się w krzyk. Drę się na Amber i nie potrafię przystopować. Robi mi się głupio. - Przepraszam. Nie chciałam tak się wydzierać.
- Rozumiem. - szepcze. - Co teraz? Nie współczułabyś mu, gdybyś to ty tam była, a nie ja, prawda? - Spuszcza wzrok.
Nie wiem, kiedy od kiedy potrafię się tak znieczulić, ale jestem pewna, że nie pomogłabym temu ogierowi, gdyby był w potrzebie. Zostawiłabym go na pastwę losu i nawet bym się za nim nie obejrzała. Naprawdę nie mam serca.
- Nie. - przyznaje, ale w moim głosie nie słyszę skruchy, lecz dumę. Połowicznie cieszę się, że nie pomogłabym Nexemu, lecz druga część mnie jest zawstydzona mym egoizmem.
- Tak myślałam. - wzdycha klacz. - Ale czasem i ty powinnaś zwrócić uwagę na kogoś, kto nie jest tobą. - Piorunuję ją wzrokiem. - To nie miało tak zabrzmieć. - poprawia się niemal sekundę po zdaniu przed chwilą przez nią wypowiedzianym.
- Amber... Ja nawet w żadnym stopniu nie znam się na medycynie. - usprawiedliwiam się.
- Mogę cię nauczyć.
Zamieram.
- Co? - To miało być okrzyk zdumienia, ale coś nie wyszedł.
- To, co słyszałaś. Mogę cię nauczyć. - mówi, już nieco głośniej.
- Jeśli to możliwe...
Amber? Naucz mnie. :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz