- hmm... co masz na myśli mówiąc to? - spytałem patrząc na klacz.
- Noo... tak szczerze to jeszcze nie wiem - powiedziała.
- Wiesz to takie rzeczy trzeba wiedzieć- zaśmiałem się.
- Oj tam, oj tam -udała obojętną - To co robimy?
- Możee.. ścigajmy się na łąkę! - zawołałem.
- Okej - odparła i wzięła do buzi patyk, którym narysowała linię startu.
- 3.. 2.. 1.. START! - zawołałem i puściłem się cwałem, a klacz obok mnie/
Biegłem ile sił w nogach, Tris chyba zresztą też. Moja grzywa powiewała
na wietrze. Nagle rozpadał się deszcz, ale mimo to biegliśmy dalej. Nim
dobiegliśmy na łąkę byliśmy przemoczeni, a nasze grzywy były posklejane i
było w nich błoto.
- Hahah - zacząłem się śmiać kiedy zakończyliśmy wyścig.
- Co? Przecież dobiegliśmy równo - spojrzała na mnie.
- Nic, uroczo wyglądasz taka mokra - powiedziałem otrzepując się.
- O ho ho, ty nie lepiej - odparła.
- Może pójdziemy do mnie? - zaproponowałem.
- Niech będzie - powiedziała i gestem wskazała mi, żebym ruszył.
Tris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz