niedziela, 29 marca 2015

Od Tris C.D. Crazy'ego

  Z początku nie rozumiem jego słów. Potrzebuję kilku sekund, aby przyswoić to pytanie. Miłością jego życia? Jak?
  Mrugam oczami. Dotarło do mnie. Chodzi mu o partnerstwo.
  - Ale sobie moment wybrałeś na pytania. - To chcę powiedzieć, lecz wychodzi dziwny pomruk. Próbuję zebrać słowa i ułożyć je w sensowne zdanie, lecz ludzie nie dają mi na to czasu. Ciężarówka hamuje, a ktoś otwiera tylne "wyjście". Człowiek chwyta mój kantar i wyprowadza na zewnątrz. Wierzgam i staję dęba, lecz na próżno.
  Musi mieć wprawę, myślę. Ale na każdego człowieka jest jakiś sposób, na pewno...
  Przełykam ślinę i odwracam się, odszukując wzrokiem Crazy'ego.
  Nie ma go.
  Wpadam w panikę i wykonuję kilka pełnych obrotów. Gdzie on jest?!
  - Uspokoić ją! - wrzeszczy stojąca obok mnie wysoka dziewczyna. Czuję, że ktoś wbija mi igłę w szyję. Moje powieki robią się cięższe, aż opadają. Nogi się pode mną uginają, świat zostaje ogarnięty przez czerń.

  Budzę się w dziwnym miejscu. Jest późno, księżyc wisi na niebie.
  Człowiek otwiera bramę; ciągnie mnie w swoją stronę. Zauważam, że jestem na pastwisku. Wprawia mnie to w jeszcze większą wściekłość. Chętnie wybiłabym wszystkich, którzy znajdują się w zasięgu mojego wzroku.
  - Uspokój się, piękna. - rozlega się nieznajomy głos z tyłu. - Tutaj nie jest tak źle, jak się wydaje, ślicznotko. Zawsze mogę ci pomóc. W świetle gwiazd wyglądasz cudownie. - Jest to bułany ogier o przyjaznym spojrzeniu, ale za ostatnie słowo w wypowiedzianym przez niego zdaniu mam ochotę go udusić, chociaż nie mam szczególnego powodu. Zaciskam zęby i rzucam mu spojrzenie, od którego uschłaby roślina, lecz mimo to nie zmienia wyrazu "twarzy".
  - Dave, przymknij się z łaski swojej. Ona jest bardzo przerażona, a twój jakże błyskotliwy podryw raczej nie zrobi na niej wrażenia. - odzywa się kara klacz. Jej rażące podobieństwo do Crazy'ego sprawia, że gdyby się nie odzywała, rzeczywiście uznałabym, że to on.
  Ogier nazwany Dave'm popycha klacz, a ona się śmieje. Po chwili Kara (tak nazwałam ją w myślach) zwraca się do mnie:
  - Słuchaj, nie wiem, kim jesteś, ale najmocniej przepraszam za tego idiotę.
  Dave szturcha ją mocniej, na co ona unosi "brew".
  - No co? Jesteś idiotą. Taki twój urok, Dave. - przechyla łeb w prawą stronę, po czym ponownie zerka na mnie. - Mam na imię Marlene. - Jej serdeczny uśmiech przekształca się w złośliwy, gdy przerzuca swój wzrok na bułanego ogiera.
  Uśmiecham się pod nosem widząc tę scenę. Po chwili przypominam sobie o Crazy'm.
  - Marlene... - zaczynam, ale uświadamiam sobie, że nie umiem prosić o pomoc. Mimo to nowo poznana klacz odwraca się do mnie, ignorując głupie uśmieszki Dave'a. - Widziałaś może karego ogiera, trochę podobobnego do ciebie, z wyglądu oczywiście. Ma na imię Crazy Dream.
  - Niestety, nie widziałam. - zwiesza głowę. - Trudno tutaj kogokolwiek znaleźć. Jest nas sporo.
  - A gdzie jesteśmy? - głos mi się załamuje.
  - Sama nie wiem. - przyznaje. - Wywieźli nas tu. Spędzam czas z Dave'm, bo wiem, że lepiej skupić się na czymś innym niż myśleniem o śmierci. Nas też kiedyś tu złapali. Byłam przerażona, ale jako iż mnie i tego tutaj schwytano w tym samym dniu, szybko sie poznaliśmy.
  - Jesteście parą? - wypalam. Natychmiast żałuję, że nie ugryzłam się w język.
  Łobuzerski uśmiech. Zdawkowy śmiech. Takiej reakcji ze strony Marlene się nie spodziewałam.
  - Nie. - odpowiada. - Jesteśmy tu dosyć długo. On twierdzi, że wiemy o sobie już zbyt wiele. Zgadzam się z nim. Dave jest raczej ogierem, którego kocham, ale nie umiałabym się w nim zakochać. To różnica, prawda?
  Odruchowo kiwam głową. Myślę o n i m. Marlene ma rację. Kocham go, ale czy jestem w nim zakochana?
  Nagle go zauważam. Crazy rozgląda się w przeróżne strony. To on.
  - Crazy. - szepczę.
  - Kto? - dziwi się Marlene. Nie mam czasu, aby tłumaczyć jej o kogo chodzi. Puszczam się galopem w stronę ogiera i przytulam go na powitanie.
  - Tak. Chcę zostać miłością twojego życia. Kocham cię, Crazy. - mój głos jest cichy, słyszymy go tylko ja i on.
  Crazy otwiera pysk, aby coś powiedzieć, ale rezygnuje z tego. Uśmiecha się do mnie. Unoszę głowę wyżej, aby go pocałować.
  - Ej, siostra, nie pora na takie rzeczy! - słyszę krzyk. To Ivan stoi kilka metrów dalej. Mam ochotę go za to udusić.
  - Skąd się tu wziąłeś? - mamroczę, gdy mój brat pojawia się obok.
  - Chciałem zadać ci to samo pytanie.
  - Uprowadzili nas. - mruczę i staję jeszcze bliżej Czarnego.
  - A to... - Instynkt każe mi powstrzymać jego krzyk. - Nie martw się, zaraz was odbijemy.
  To wszystko wydaje mi się takie nierealistyczne, że wybucham śmiechem. Lepsze to niż płacz na oczach tylu koni. Dochodzi do niezręcznej sytuacji, kiedy jest poważnie, a ja zachowuję się jak wariatka. Nagle poważnieję.
  - To nie jest możliwe. To się nie dzieje naprawdę. - mówię. - To znowu jakiś wyjątkowo głupi sen.
  Ponownie zamykam oczy. Nie chcę widzieć miny Ivana, Crazy'ego i całej reszty. Pozwalam sobie upaść na ziemię.

  Otwieram jedno oko, a następnie drugie. Natychmiast wstaję i rozglądam się z przerażeniem. Znajduję się w jakimś boksie. Uderzam przednimi kopytami o ziemię i zaczynam krążyć dookoła.
  Do moich uszu docierają dźwięki. Rejestruję rozmowę.
  - Ponoć złapałeś jakąś klacz, zgadza się? - To ta sama dziewczyna, która darła się, zanim odpłynęłam. Jestem wystraszona, jednakże mimo to nadstawiam uszy zaciekawiona.
  - Tak. - Tym razem jest to głos mężczyzny. - Jest to gniada i wysoka quarter horse. Spodoba ci się. - Nie widzę jego twarzy, ale po tonie głosu wnioskuję, że się uśmiecha. Wtedu ich zauważam. Brunetka idzie obok kogoś innego, kogo chyba kojarzę. Tak. To ten sam człowiek, który złapał mnie i Crazy'ego. Odwracam się i udaję, że nigdy nie patrzyłam w tamtą stronę.
  - Nieźle. - Nieznajoma gwiżdże z podziwem. - Skąd ją masz?
  - Złapałem razem z Isabelle. - odpowiada. - Piękna, prawda?
  - Jack! - krzyczy oburzona. - Nie taka była umowa! Miałeś kupić klacz i ogiera z hodowli, o której ci mówiłam, a nie porywać konie!
  - Spokojnie, Lorraine. Tą też damy radę oswoić. - uśmiechna się i sięga ręką w moją stronę, aby mnie pogłaskać. Gryzę go. Krzywi się, ale tylko na chwilę. - Z czasem.
  Lorraine nie odpowiada. Otwiera "bramę" boksu i przypina linę do mojego kantara. Szarpię głową i cofam się do tyłu. Wzdycha i ciągnie mocniej. Niechętnie idę za nią.
  - Ujeżdżanie zaczniemy jutro. Dziś musi oswoić się z tym miejscem. - stwierdza.
  Wypuszcza mnie na pastwisko, jak w moim śnie. Walę głową w płot, aby sprawdzić, czy się obudzę. Nic z tego. Tym razem to rzeczywistość. Z mojego oka wypływa łza.
  - Tris! Tris, żyjesz? - Głos Crazy Dreama. Nie patrząc na nikogo, biegnę za nim. Gdy tylko widzę, że jest przede mną, chcę odpowiedzieć na pytanie, które zadał mi, kiedy byliśmy w ciężarówce. - Chodźmy w inne miejsce. - mówi cicho. Posłusznie ruszam za nim.
  Pastwisko jest duże. Otaczają nas inne konie, ale nie zagadują. Przełykam ślinę i idę bliżej ogiera. Z nim czuję się bezpieczna. Pragnę mu odpowiedzieć, lecz głos więźnie mi w gardle.
  A niedługo może być już za późno...
  - Crazy... - szepczę mu do ucha tak cicho, że poza nami nikt tego nie słyszy. - Może i nie znamy się długo, ale... Kocham cię. Tak, chcę zostać miłością twojego życia...
  Mój głos jest tak cichy, że nie mam pewności, czy go usłyszał. Wiem jedno - jestem przekonana, że dobrze zrobiłam. Chyba. Mam nadzieję...


Crazy? <3

Od Tris C.D. Prince'a

  Puszczam się galopem do przodu.
  - Będę pierwsza! - wołam.
  - A w ogóle wiesz, gdzie mieszkam? - śmieje się ogier.
  Zatrzymuję się. Milczę; wiem, że Prince ma rację, ale nie chcę się do tego przyznawać.
  - Prowadź. - rzucam ostro. Ku mojemu zdziwieniu, mój przyja... mój znajomy nadal się śmieje. Uderzam kopytem o ziemię i posyłam mu mordercze spojrzenie.
  - Co cię tak śmieszy?! - wydzieram się. Słyszę jeszcze głośniejszy śmiech. Krzywię się, ale po chwili sama nie mogę się powstrzymać. To sprawia, że czuję odrazę do samej siebie. Jestem Betą, nie wypada mi tak się zachowywać.
  Staram się hamować śmiech, ale wargi wciąż mam uniesione do góry.
  - To gdzie mieszkasz? - pytam, aby zmienić temat.
  - Już ci pokażę. - Prince wyraźnie się ożywia. Kłusuje do przodu. - Chodź za mną.
  Doganiam go po kilku dłuższych krokach. Uśmiecha się do mnie serdecznie. Wolę tego nie odwzajemniać, bo nie wiem, co z tego wyjdzie...

Prince? Bardzo długie, nie?

Od Awarness C.D. Ivana

Słońce już dawno zaszło, robiło się coraz zimniej, ale mi to nie przeszkadzało. Szczerze? Mogłabym tak stać całe moje życie, mając przy sobie Ivan'a. Czułam jego ciepłe ciało. Czułam spokojny oddech i delikatne bicie jego serca... Zamknęłam oczy. Wróciłam myślami do czasów dzieciństwa. Słoneczna łąka, za nią liściasty, gęsty las. Słońce w zenicie i lekki, przyjemny wiatr. Nie miałam rodzeństwa toteż bawiłam się z Joshu'ą, synem zaprzyjaźnionej z moimi rodzicami pary. Bawiliśmy się w berka, to była moja ulubiona zabawa. To przykre, co stało się z Joshu'ą potem. To z nim wiązałam moją przyszłość, jednak teraz wydawał się odległą abstrakcją, gdy u mojego boku stoi siwy ogier. Pilnuje mnie, być może chce mnie chronić, tak jak mój ojciec. Czuję się przy nim bezpieczna... Po moim policzku powoli spływa ciepła łza, uśmiecham się nieświadomie i próbuję się wtulić w grzywę ukochanego, by nie zauważył owej łzy. Ogier całuje mnie delikatnie i proponuje:
-Już późno. Może wrócimy do mojej jaskini?
Zgadzam się kiwnięciem głowy. Po chwili jesteśmy w jaskini. Już kiedyś tu byliśmy. Wtulam się w ciepłe ciało ogiera. Oby to nie był mój kolejny głupi sen... Po chwili zasypiam.

 Ivan?

czwartek, 26 marca 2015

Od Nuty C.D. Prince'a

Słońce było coraz niżej, a ja tak właściwie skubałam trawę, tylko po to aby coś robić. Po chwili przestałam i podniosłam głowę, wpatrując się w zachodzące niebo. Spojrzałam na Prince 'a który właśnie podnosił głowę, i spytałam
- co teraz robimy?
- A na co masz ochotę? - powiedział tajemniczym głosem
- może się gdzieś szybko przejdziemy, zanim zapadnie zmrok?
- ok, z tego co widziałem idąc do tej rzeki,, nieopodal jest plaża, udamy się na nią?
- świetny pomysł - Odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam
- To idziemy - Rzekł Prince i odwzajemnił uśmiech. szliśmy koło siebie bez słowa, do końca lasku. Po dotarciu na plaże oboje byliśmy wydusić z siebie jedynie ,, Wow " bo plaża wyglądała przepięknie. Świetliki z lasu wyleciały nad wodę i piach, niebo zaczęły od góry pokrywać gwiazdy i tajemnicza czerń, ptaki które również były z lasu, cichutko śpiewały piękne melodie, a ten cały widok, razem z ptakami i świetlikami odbijał się w spokojnej wodzie całej plaży.
<Prince?>

środa, 25 marca 2015

Od Dreama Cd Amber

Zaśmiałem się na widok stojącej klaczy oraz latających i śpiewających w okół niej ptaków.
- Zdecydowanie częściej powinniście razem śpiewać - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję - odwzajemniła gest i nuciła dalej.
Patrzyłem na pełną gracji, kłusującą klacz i lecące za nią ptaki. Cudowny widok.
- Będziemy wracać? - spytałem patrząc na wodę.
- Myślę, że możemy - powiedziała.
Zaczęliśmy schodzić na dół wyspy w stronę wody, na niebie zaczęły kłębić się chmury, a z nich padać deszcz. Na niebie błysnął pierwszy piorun, a zaraz za nim kolejne.
- Najwyraźniej los chce nas tu zatrzymać - powiedziałem.
- Możliwe - przyznała - chodź, wiem gdzie tu jest jaskinia, w której schronimy się przed burzą.
Klacz szła powoli i ostrożnie ze względu na śliskie podłoże. Nasze kopyta były coraz bardziej w błocie, a grzywy coraz bardziej mokre. Na szczęście droga nie trwała długo.
- Ok jesteśmy na miejscu - oznajmiła wchodząc do jaskini.
- Nawet przytulnie - powiedziałem rozglądając się po wnętrzu.
- Chłodno jest - oznajmiła.
- Cóż pogoda jest jaka jest - odparłem i "objąłem" klacz.
- Dzięki - powiedziała cicho.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy długo, a deszcz ciągle padał, pioruny waliły.
- Wiesz wiele koni mówi, że dużo siedzisz na tej wyspie sama - spojrzałem na klacz.
- No wiesz... czasem każdy potrzebuje odpocząć - rzekła cicho i patrzyła na lejący deszcz.
- Rozumiem, kiedyś też lubiłem pobyć sam, z resztą myślę, że każdy tego czasem potrzebuje - oznajmiłem po czym spojrzałem na inteligentne oczy klaczy.
Amber? C:

Od Prince'a Cd Nuty

Skończyłem się śmiać i skubałem dalej trawę. Niebo zrobiło się różowe, ponieważ zachodziło słońce. W oczach Nuty odbijał się jego blask.
- Wiesz.. mi też się z tobą miło spędza czas - uśmiechnąłem się.
- Dzięki - powiedziała i skubała trawę dalej.
Grzywa i sierść klaczy błyszczały w świetle zachodzącego słońca, co muszę przyznać było ładnym widokiem.
Nuta?

Od Crazy'ego C.D. Tris

Uśmiechnąłem się. Nie umiałem wytworzyć sensownego zdania by odpowiedzieć jedynej.Co prawda nie byłem do końca przekonany co do Beatrice. Czy to jest ta wyjątkowa klacz?Czy może zdradliwa szkapa? Nie wiadomo... Jednak kiedy byłem przy niej moje serce biło jak szalone. Czy to znaki? Ja jestem przekonany że tak. Liznąłem ją po szyji i zapytałem:
-Co ty na to żebyśmy pobiegli do miasta?
-Hmm...
-Znaczy że tak?
-Brzmi ciekawie..Chodźmy!-zarżała radośnie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Słyszeliśmy trąbienie samochodów i piski opon. Tak. To odgłosy miasta. Aż chciało się śpiewać.
-Tu..Tu..
-Co nucisz?-zagadnęła mnie Tris
-Nic. Kompletnie nic.
Uśmiechnęła się do mnie i w końcu skręciliśmy do parku. Gwar miasta ucichł, za to był śpiewa ptaków i okrzyki dzieci. Podszedł do nas bury terier i zapytał:
-Państwo nie tutejszy?
-Nieee...-ziewnąłem
-Mój kolega chciał powiedzieć że nie- Tris poprawiła mnie
Terierek obejrzał nas ze wszystkich stron i pisnął:
-Ulala! Jesteście końmi!
-Tak trudno to zauważyć?!- podniosłem ,,brew"
-Tak. Szczególnie jak ma się takie cielsko - dogryzł mi
-Ja Cię załatwię!-zarżałem wkurzony
-Chłopcy!Basta!-Tris zdenerwowana rzuciła się między naszą kłótnię
Terier uciekł w krzaki. Westchnąłem:
-Masz to coś..
-Jak to klacze!-zarżała
Zaśmiałem się serdecznie. Mieliśmy już wracać,gdy z krzaków wyszedł terier i jego...PAN?!Stanąłem jak wryty, Tris również. Człowiek był mały i chudy z ciemnymi włosami. Wyglądął raczej na miłego jednak w ręce (która mu się trzęsła) trzymał telefon.Podniósł dłoń i zaczął nas ,,uspokojać".Prychnąłem na człowieka i już miałem kopnąć ale Tris popatrzyła na mnie wzrokiem typu:,,Uspokój się".Od razu wstrzymałem ogień.Po chwili coś pociągnęło mnie do tyłu. Zorientowałem się że mam na pysku kantar i przymocowaaną do niego linkę. Na końcu liny stała wysoka kobieta z włosami upiętymi w wysokiego,blond koka.Pociągnęła mnie do dziwnej machiny która byłą mojego rozmiaru. Tris też tam wciągnęli. W końcu się zorientowałem że jedziemy do stadniny... Musiałem jej to powiedzieć:
-Tris ja Cię kocham... Kocham na życie. Nawet jak nigdy się nie zobaczymy to chce Ci zadać to jedyne pytanie..
W jej oczach widać było strach i niepewność ale z drugiej strony intrygę.
-Czy zostaniesz miłością mego życia?
Bałem się że mnie wyśmieje. Czy za wcześnie to powiedziałem?
(Tris? <3)

Od Prince'a C.D. Tris

- hmm... co masz na myśli mówiąc to? - spytałem patrząc na klacz.
- Noo... tak szczerze to jeszcze nie wiem - powiedziała.
- Wiesz to takie rzeczy trzeba wiedzieć- zaśmiałem się.
- Oj tam, oj tam -udała obojętną - To co robimy?
- Możee.. ścigajmy się na łąkę! - zawołałem.
- Okej - odparła i wzięła do buzi patyk, którym narysowała linię startu.
- 3.. 2.. 1.. START! - zawołałem i puściłem się cwałem, a klacz obok mnie/
Biegłem ile sił w nogach, Tris chyba zresztą też. Moja grzywa powiewała na wietrze. Nagle rozpadał się deszcz, ale mimo to biegliśmy dalej. Nim dobiegliśmy na łąkę byliśmy przemoczeni, a nasze grzywy były posklejane i było w nich błoto.
- Hahah - zacząłem się śmiać kiedy zakończyliśmy wyścig.
- Co? Przecież dobiegliśmy równo - spojrzała na mnie.
- Nic, uroczo wyglądasz taka mokra - powiedziałem otrzepując się.
- O ho ho, ty nie lepiej - odparła.
- Może pójdziemy do mnie? - zaproponowałem.
- Niech będzie - powiedziała i gestem wskazała mi, żebym ruszył.
Tris? default smiley :d

Od Amber CD Dreama

Wstałam późnym rankiem. Słonce było już około zenitu. chwilę przyglądałam się jedynemu na turkusowym niebie leniwie płynącemu i wcale nie śpieszącemu się pierzastemu obłokowi.
Jest około dwunastej! Zaspałam!
Nagle zza krzaków wysunął się Dream.
- Dobrze się spało?
- Tak...
- Nie chciałem ciebie budzić. Wyglądałaś jakbyś miała ładny sen.
- Rzeczywiście śniło mi się, ze biegłam po łące śpiewając z ptakami jakąś piosenkę.
Czekaj jak to szło?
Zaczęłam nucić jakaś przyśnioną melodie. po chwili namysłu okoliczny ptasi chór przyłączył się do mnie.

Dream? sorki brak weny...

Od Nuty C.D. Prince'a

W drodze do mojego domu rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach, głównie przygodach i wyzwaniach jakie przeżyliśmy. Zanim się obejrzeliśmy byliśmy już u mnie.
- Jesteś głodny? - spytałam
- Trochę, nie chce się narzucać - Odpowiedział
- Jabłko, Marchew, czy coś innego ?
- ja, ja wezmę Jabłko - rzekł Prince, a ja podałam mu mały "koszyczek" z jabłkami, a sama wzięłam marchew. Gdy zjedliśmy poszliśmy nad małą rzeczkę i piliśmy wodę aż w końcu powiedziałam
- Musze przyznać, że naprawdę miło spędza mi się z tobą czas - ogier spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, po czym podniósł głowę do góry, a ja dodałam
- Tak, tak, wiem to trochę dziwne że mówię takie coś, - lekko się zawstydziłam - ale musze przyznać, że rzadko ktoś inny to ode mnie słyszy takie słowa - próbowałam się obronić kiedy ogier lekko się zaśmiał, a ja strasznie się przy tym zdziwiłam.
- Z czego się tak śmiejesz?
- Z niczego. - Chciałam naciskać, aby powiedział, lecz pomyślałam, że lepiej będzie to zostawić w spokoju. Oboje zaczęliśmy skubać trawę kiedy słońce zaczęło zachodzić.

Prince ? Uszanuj to ;-)

wtorek, 24 marca 2015

Od Dreama CD Amber

- Ładnie tu, nie dziwię ci się, że lubisz tu przebywać - posłałem jej ciepły uśmiech.
- Został mi do pokazania ci tylko wulkan więc w drogę - zarządziła i ruszyła pełnym gracji kłusem.
Biegłem obok klaczy, gwiazdy na niebie świeciły, wiał delikatny wiatr, który rozwiewał nasze grzywy. W oczach Amber odbijał się księżyc i gwiazdy, ładny widok.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła, a ja zauważyłem, że stoimy na wielkiej górze przy kraterze. Najwyraźniej byłem tak zapatrzony w jej oczy, że nie zauważyłem gdzie jesteśmy, po czym idziemy itp.
- Wow - powiedziałem, bo tylko to zdołałem z siebie wydusić.
Nie mogłem w sobie znaleźć słów, które opisały by ten zapierający dech w piersiach krajobraz.
- Widzę, że ci się podoba - uśmiechnęła się.
- Żartujesz? tu jest pięknie! - zawołałem.
Klacz wyglądała już na lekko zmęczoną dlatego zaproponowałem powrót na dół wyspy:
- Chyba jesteś zmęczona, może wracajmy - powiedziałem.
- Okej - odparła i zaczęła powoli schodzić w dół.
Podążałem za klaczą na dół. Zeszliśmy na małą plażę wyściełaną piaskiem. Amber położyła się na piasku i patrzyła na zachodzące słońce. Chodziłem po plaży i pilnowałem jej póki nie zasnęła, kiedy to uczyniła położyłem się obok niej i również zasnąłem.
Amber? C:

poniedziałek, 23 marca 2015

Od Amber Cd Dreama

- Maż rację, poza tym miło mi będzie ciebie oprowadzać.
- Mi będzie miło tobie towarzyszyć.
Na niebie pojaśniały pierwsze gwiazdy. Zaczęliśmy wędrować w górę Rzeki Brzasku. Teren co chwila stawał się bardziej trudny do przejścia. ostre luźno leżące odłamki ostrych jak brzytwa skał tylko czekały na
nieuważną istotę by ją poranić i opaść na dół Zimowych Grani. im wyżej się wspinaliśmy tym powietrze było bardziej rozrzedzone. Słychać było że Dreamowi sprawia to kłopot. Za chwilę się przyzwyczai - pomyślałam.
Stanęliśmy koło źródła. To jest źródło Rzeki Brzasku, a w dole moje ulubione miejsce Pod Niebna Łąka.

Draem?

Od Dreama Cd Amber

- Co, pewnie lubisz tu przebywać? - spytałem.
- Skąd wiesz? - rzuciła mi zdziwione spojrzenie.
- Widać jak patrzysz na tę okolicę. Z oczu można wiele wyczytać - powiedziałem.
- Musisz znać się na rzeczy skoro to widzisz, nie każdy widzi takie rzeczy - odparła cicho.
Powoli zaczynało się robić zimno.
- Chłodno się robi - powiedziałem i spojrzałem na klacz, a ona tylko skinęła głową - Coś cię martwi?
- Nie - rzekła i dalej patrzyła na głazy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł żeby wracać przez tą lodowatą wodę na drugi brzeg, mimo że dystans nie jest długi nie opłaca się potem chorować - oznajmiłem.
Amber?

Od Prince'a CD Nuty

Razem z Nutą pobiegliśmy szybkim galopem, ba co ja gadam cwałem. Ustalona trasa biegła do końca polany. Aktualnie prowadziłem, nie powiem lekko zmęczony już byłem, na ostatnich metrach wyprzedziła mnie Nuta, która dumnie stanęła na mecie.
- Gratuluję - powiedziałem.
- Dzięki - zaśmiała się - co teraz robimy?
- Nie wiem, możemy się udać na przykład do mnie - zaproponowałem.
- A ja wolę do mnie - zaśmiała się.
- Niech będzie - odparłem i ruszyłem za klaczą.
Kłusowaliśmy w stronę mieszkania Nuty.
Nuta? co dalej? wena [*]

Od Nuty Cd Princa

Kłus szybko zmienił się w galop, pędziłam przed siebie w ciepłym wiosennym wietrze. Stanęłam na chwilkę i zawołałam Prince 'a, a ten natychmiast pogalopował do mnie. Pędziliśmy tak dłuższą chwilę, po czym zapytał mnie;
- Na co masz ochotę?
- Ja? Hmm może na wyścig? Co ty na to?
- A ja na to że bardzo chętnie - Oboje po słowach Prince 'a zaczęliśmy się lekko śmiać i ustalać gdzie odbędziemy nasz mini wyścig.
- Może na Pod niebnej polanie? - spytał Prince i oboje zwolniliśmy do kłusu
- Dobra - Odparłam, i dyskutowaliśmy, gdzie odbędzie się wyścig.
Po dojechaniu na polane zaczęliśmy ustawiać się w miarę jej połowy.
- A więc podsumowanie, Tu zaczynamy, o tu - Zrobiłam krótką linie kopytem przed moim i Prince 'a miejscem - A kończymy przy górach, tak?
- Jasne, a teraz ustaw się na miejsce, I 3
- 2
-1 Start! - krzykną Prince i oboje pogalopowaliśmy.

< Prince? Wiem, wiem że krótkie ale choroba >

Od Amber Cd Dreama

Zaczęliśmy spacerować w pół mroku. Rozmawialiśmy trochę, ale z moją nieśmiałością było to trochę trudne.
Ptaki siedziały w mojej grzywie i cicho świergotały. Zeszliśmy zez zbocza w kierunku małej zatoczki.
Stanęliśmy na pisaku.  Gęsta mgła zasłaniała wodę i wyspę.
- Musimy się przedostać na drugą stronę. - powiedziałam.
- Ok.
Zaczęliśmy płynąć w lodowatej wodzie. Nie było to trudne. Morze było spokojne, a dystans nie tak długi.
Kiedy zbliżaliśmy się do końca mgła zaczęła rzednąć. Po niedługim czasie naszym oczom ukazała się wyspa piękna jak zawsze. Stanęliśmy pomiędzy głazami. Było tam bielej niż gdziekolwiek indziej na terenach stada.
- To są Mgliste Głazy.
- Ciekawe.
Podążyliśmy znanym mi szlakiem wiodącym ku Pod Niebnej Łące wzdłuż rzeki Brzasku.
Nagle Dream coś powiedział:

Dream?

niedziela, 22 marca 2015

Od Tris C.D. Crazy'ego

  Schylam się, aby spróbować morskiej wody. Mądre to nie jest, przyznaję przed samą sobą.
  - Tris... ja cię kocham. - słyszę głos. Wszędzie bym go rozpoznała, tym bardziej, że jest tuż za mną.
  Wypluwam wodę, częściowo dlatego, że jest obrzydliwa, a z drugiej strony z zaskoczenia. Wytrzeszczam oczy i odwracam się w stronę ogiera. Patrzy na mnie niepewnie; żałuje wypowiedzianych słów?
  Chcę coś odpowiedzieć. Crazy zwiesza głowę, a mnie zżerają wyrzuty sumienia spowodowane faktem, że nie umiem się odezwać. Powinnam się odezwać... ale wielokrotnie słyszałam, że w sprawach miłości słowa należy dobierać delikatnie i mądrze, gdyż później można tego żałować. Stawiam przed sobą pytania: czy ja również go kocham? Czy wiem, czym jest miłość? Chodzi oczywiście o prawdziwą miłość, nie taką, która była pomiędzy mną a Sethem. Nie rozumiem miłości. Nie wiem, czym ona jest. Co mam mu teraz powiedzieć?
  Mimo tego coś we mnie rwie się do Crazy Dreama. Czuję, że jest dla mnie ważny. Wiem, że tak jest, ale nie umiem tego przyznać. Nie powinnam zakochiwać się po raz kolejny. Jestem Betą, nie miłość mi w głowie!
  Nie. Nie mogę go kochać. Niewiele o mnie wie, może się naprawdę rozczarować. Skrzywdzę go moim charakterem, zrujnuję mu życie.
  Ale jestem taką egoistką, że nie to mnie obchodzi. Tak, kocham Crazy'ego.
  Robię kilka kroków w stronę karego ogiera i przytulam się do niego.
  - Ja też cię kocham. - szepczę. Te słowa z trudem przechodzą mi przez gardło.
  W tej chwili po raz pierwszy od niecałych dwóch lat czuję się silniejsza. Odważyłam się powiedzieć mu, co myślę... a raczej to, co czuję. W moich oczach zbierają się łzy. Mrugam oczami, aby pozwolić im wypłynąć.
  Jeszcze nigdy nie płakałam ze szczęścia. Do dziś.

Crazy? <3

Od Tris C.D. Prince'a

  Wolałabym nie mówić tego, co przed chwilą powiedziałam. Lepiej byłoby milczeć. Owszem, Prince ma rację, to trochę pomogło, lecz nie chciałam się do tego przyznawać.
  Idziemy stępem obok siebie. Oddycham głęboko, jestem zmęczona, ale czuję się... bardziej... Jak to się nazywa? Szczęśliwa? Chyba tak. Dawno się tak nie czułam. Ostatni raz byłam zadowolona kilka miesięcy temu podczas podobnej próby sensownego spędzania czasu z Crazy'm.
  - Prince... - zaczynam.
  - Co? - ogier odwraca się w moją stronę.
  - Mam pomysł. - mówię z tajemniczym uśmieszkiem.
  - Jaki? - robi tę samą minę.
  - Pozwólmy sobie na szaleństwo... - szczerzę się. To niepodobne do mnie zachowanie.

Prince? To samo...

Od Prince'a C.D. Nuty

Szedłem obok Nuty.
- Gdzie idziemy? - spytałem spoglądając na klacz z pod grzywy.
- Przed siebie - odparła.
- Ciekawie się zapowiada - powiedziałem i odgarnąłem grzywę z oczu.
- Tsaaa... też tak myślę - mruknęła.
- Wiem zróbmy coś, coś szalonego! - powiedziałem.
- Czemu by nie? - zaśmiała się - tylko powiedz mi co.
- Więc noo.... a ten... noo... nie wiem - parsknąłem śmiechem.
- Strasznie niezdecydowany jesteś - uśmiechnęła się.
W końcu wyszło na to, że nic nie wymyśliliśmy.
- Dobra, dobra nie może być tak nudno - zawołałem.
- Co masz na myśli? - stanęła i spojrzała na mnie.
- No, że chodzenie takie w kółko jest nudne - uśmiechnąłem się.
- No, no dobrze myślisz - powiedziała.
Poszliśmy gdzieś nie wiadomo gdzie tylko po to żeby iść i gadać. Fajnie spędza mi się z nią czas. Nuta przyśpieszyła do kłusa. Pozwoliłem jej mnie wyprzedzić. Patrzyłem jak biegnie kłusem pełnym gracji.
Nuta?

Od Melodii

Deniver odszedł z niewiadomych powodów, a ja? Cóż no nic samotna jestem. Zresztą jest okey przecież jestem do tego przyzwyczajona. Nasze stado nie jest zbyt wielkie, ale raczej lepiej mieć jest jakiegoś przyjaciela niż ciągle włóczyć się samemu jak jakiś dziwak. Żwawym kłusem pobiegłam w stronę polanki na której zwykle można spotkać wiele koni. No cóż osób tu dziś niewiele i dobrze. Podeszłam do klaczy która pasła się sama, mam nadzieję, że nie jest jakaś bardzo nieśmiała.
- Cześć, Melodia jestem - przywitałam się.
- Nuta - powiedziała i spojrzała na mnie.
Stanęłam obok klaczy i zaczęłam skubać trawę tak jak ona. Trochę ze sobą pogadałyśmy jest spoko, niestety wymsknęło mi się kilka wrednych odzywek.
- Idę nad wodospad idziesz ze mną? - spytała.
- Eee.. ok - przytaknęłam i poszłam razem z klaczą nad wodospad.
Był już wieczór, zachodziło słońce. Położyłam się na piasku kawałek od wody i spojrzałam na zachodzące słońce. Nuta skończyła pić i podeszła do mnie.
- Co tak leżysz? - spytała patrząc na mnie. Faktycznie wyglądałam dość śmiesznie bo leżałam na grzbiecie i miałam dziwnie skręcony łeb.
- Tak jakoś - zaśmiałam się.
Nuta?

Od Tris C.D. Amber

  Wzdycham.
  - Jesteś wściekła, prawda? - odzywa się moja kuzynka. - Tris, ja...
  - Tak, jestem wściekła. - przerywam jej i wylewam na nią całą swoją złość. - Teraz może spokojnie sprowadzić większą ilość! Stado Spokojnego Nieba jest zagrożone! - Nawet nie zauważam, że mój ton zamienia się w krzyk. Drę się na Amber i nie potrafię przystopować. Robi mi się głupio. - Przepraszam. Nie chciałam tak się wydzierać.
  - Rozumiem. - szepcze. - Co teraz? Nie współczułabyś mu, gdybyś to ty tam była, a nie ja, prawda? - Spuszcza wzrok.
  Nie wiem, kiedy od kiedy potrafię się tak znieczulić, ale jestem pewna, że nie pomogłabym temu ogierowi, gdyby był w potrzebie. Zostawiłabym go na pastwę losu i nawet bym się za nim nie obejrzała. Naprawdę nie mam serca.
  - Nie. - przyznaje, ale w moim głosie nie słyszę skruchy, lecz dumę. Połowicznie cieszę się, że nie pomogłabym Nexemu, lecz druga część mnie jest zawstydzona mym egoizmem.
  - Tak myślałam. - wzdycha klacz. - Ale czasem i ty powinnaś zwrócić uwagę na kogoś, kto nie jest tobą. - Piorunuję ją wzrokiem. - To nie miało tak zabrzmieć. - poprawia się niemal sekundę po zdaniu przed chwilą przez nią wypowiedzianym.
  - Amber... Ja nawet w żadnym stopniu nie znam się na medycynie. - usprawiedliwiam się.
  - Mogę cię nauczyć.
  Zamieram.
  - Co? - To miało być okrzyk zdumienia, ale coś nie wyszedł.
  - To, co słyszałaś. Mogę cię nauczyć. - mówi, już nieco głośniej.
  - Jeśli to możliwe...

Amber? Naucz mnie. :D

Od Ivana C.D. Awarness

  Stało się to, o czym zawsze marzyłem.
  Jak do tego doszło? Jakim cudem potrafię zakochać się jeszcze raz - po tych wielu nieudanych próbach odnalezienia prawdziwej miłości? Przecież obiecałem sobie, że nie będę szukał "tej jedynej" po raz kolejny, wolałem znaleźć przyjaciółkę... Avi taka była. Teraz jest dla mnie kimś więcej, kimś ważniejszym.
  Nie mogę oderwać od niej moich myśli. Gdy tylko zamykam oczy, zaraz pojawia mi się obraz ją przedstawiający.
  Nie mogę z niej zrezygnować.
  Pewnie niektórzy uznaliby to za dziwne, w końcu znamy się od niedawna, ale dla mnie nie ma różnicy.
  Przytulam Nessy do siebie. W tej chwili liczy się dla mnie tylko ona. Nie reaguję na żadne dźwięki dochodzące z zewnątrz. Po chwili już sam nie wiem, jaki jest dzień tygodnia, jaka pora dnia. Nie mam pojęcia, jak długo tu stoimy. Czas mija w mgnieniu oka. Zamykam oczy i unoszę kąciki warg do góry, po czym szczerzę się do War.
  Ponoć nie da się zobaczyć całego świata w ciągu jednej chwili. Ale jak to się stało, że teraz przede mną stoi moje życie?

Avi? Takie coś wyszło na początek...

piątek, 20 marca 2015

Od Dreama Cd Amber

Uważnie przyglądałem się Amber i czekałem aż mnie zauważy. Kiedy mnie zauważyła podszedłem do niej.
- Witaj - uśmiechnąłem się.
- Cześć - powiedziała cicho.
- Nie bądź nieśmiała, nie gryzę - odparłem.
- Tak, ja to wiem - spojrzała na mnie.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na spacer? - spytałem.
- Czemu nie? - powiedziała i ruszyła na przód.
Szliśmy przez las i trochę rozmawialiśmy. Amber jest nieśmiała ale nie przeszkadza mi to.
- Tereny naszego stada są bardzo ale to bardzo piękne - zacząłem.
- Też tak myślę - przyznała- Szczególnie wyspa snu.
- Szczerze to rzadko tam jestem, może się tam przejdziemy?
- Dobra - zgodziła się.
Amber? :3

środa, 18 marca 2015

Od Crazy'ego C.D. Tris

Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Język dosłownie ugrzązł mi w gardle. Przyczepił się i nie chce się odczepić.Tris patrzyła mi głęboko w oczy, poczułem lekki łaskotanie w żołądku. Czyżby to jest to uczucie?W końcu odpowiedziałem:
-Wiesz..Robię to codziennie.
Tris o mało nie parsknęła śmiechem. Klapa.Ech.. Westchnąłem głęboko. Ze środka jaskini (w której znajdował się medyk) widać było zachodzące słońce. Mój wzrok znów powędrował do Tris. Chciałem się zapytać czy.. Przejdzie się ze mną na plażę?Poganiamy się tam,pobawimy. Ale odmówi. W końcu to klacz Beta. Nie w łbie jej zabawy ze zwykłym członkiem stada..Pewnie wolałaby tak czy siak mieć innego przyjaciela. Jednak usłyszałem jak z mojego gardła brzmi głos:
-Tris ja chciałem się Ciebie zapytać czy...Znaczy...Może...Przeszłabyś się ze mną?
Jej wargi ozdobiła teraz długa krecha. Pewnie uważała mnie za debila..Choć znamy się trochę to chyba za wcześnie by o to pytać.Ale w końcu wydusiła:
-No dobrze..Ale tylko na chwilkę!
Pokiwałem łbem na znak że tak.Wyszliśmy po cichu z jaskini, żeby nie nakryła nas medyczka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po paru minutach galopu już czuliśmy pod kopytami piasek.Od razu wszedłem do wody. Tris po patrzyła na mnie zdziwiona a ja się zaśmiałem. Razem popatrzyliśmy razem w zachodzące słońce. Tylko ja i moja wybranka... O czym ja gadam?!Crazy ogarnij się!Poczułem jak stopniowo narasta we mnie nadzieja a z drugiej strony zażenowanie.Wyszeptałem ledwo słyszalnie:
-Tris ja Cię kocham..
Tris jednak po patrzyła na mnie tymi swoimi mądrymi oczami. Czyżby to usłyszała?
(Tris?Lekki dramacik dla podkręcenia atmosfery :-3)

poniedziałek, 16 marca 2015

Od Amber

W moim życiu dużo się ostatnio działo. Poznałam wspaniałego Winnera. O mało co nie zabiły mnie wilki i lawina, ale on zawsze był blisko i pomagał mi. Następnie spotkaliśmy  Nex'ego i byłam przy tym jak bili się o mnie. Następnie opatrzyłam mu rany i razem z Winnerem wróciliśmy tutaj. Minął już chyba tydzień od naszego powrotu. Ne raczył się do mnie odezwać, omija mnie ciągle i wymiguje od spotkań.
Czy zrobiłam coś nie tak? Może nie jestem najlepszą klaczą?
Wędrowałam długo rozmyślając o różnych dziwnych sprawach np. Czy nadaję się jeszcze na alfę? Chyba większość koni uważa mnie za wariatkę rozmawiającą tylko z ptakami, wiecznie nie obecną i dziwaczną. Dotarłam nad Wodospad Myśli. Woda z cichym szumem spływała po kamieniach i dalej wiła się rzeką. Podeszłam do brzegu koło klonu. Jeden samotny skowronek nucił cichą melodię. Kiedy podeszłam do owego stworzenia ucichło. Zaczęłam zatem śpiewać cichą pieśń:
Klik

Po skończeniu ptak usiadł mi na głowie. Zauważyłam, że po drugiej stronie wodospadu stoi jakiś koń.

ktoś dokończy?

niedziela, 15 marca 2015

Od Prince'a C.D. Tris

Zaczęliśmy się gonić. Klacz klepnęła mnie co oznaczało że moja kolej by ją złapać. Potruchtałem za pędzącą klaczą, nie powiem trudno było ją złapać. Przyśpieszyłem i złapałem Tris.
- Mam cię! - zawołałem.
- A niech to ja teraz cie też - powiedziała szybko klepiąc mnie po grzbiecie i rzucając się do ucieczki.
Natychmiast pobiegłem za nią. Ganialiśmy się tak do zmęczenia, kiedy byliśmy zmęczeni poszliśmy stępem przed siebie.
- Taka zabawa czasem naprawdę pomaga - uśmiechnąłem się.
- No niech ci będzie - odparła.
Tris? Brak weny :/

Od Nuty

Wędrowałam sobie samotnie i rozmyślałam, gdy nagle usłyszałam kroki. Postanowiłam pójść za dźwiękiem kroków. Nagle ujrzałam Pstrokatego ogiera. Zawołałam
- Hej - Ogier podszedł w moją stronę i powiedział
- Cześć, Jak się nazywasz?
- Jestem Nuta, a ty?
- Prince. Co porabiasz?
- Tylko sobie chodzę.
- Ja też.
- Może się przejdziemy?
- Jasne - I oboje poszliśmy na przód.

<Prince? sorry brak weny >

Deniver odchodzi...

Deniver odchodzi z naszego stada.

(We lost the photo :/)
Deniver
Szpieg

Od Tris C.D. Prince'a

  Stajemy przy jeziorze. Ogier nie traci swojego optymizmu, wciąż uśmiecha się do mnie serdecznie.
  Widzę swoje odbicie. Nie mogę na to patrzeć. Przez osobę, którą widzę w wodzie, runął mój świat. Czyli przeze mnie. Sama to zrobiłam.
  Uderzam kopytami wodę, rozpryskując ją na różne strony. Nie chcę widzieć samej siebie.
  - Chyba jednak jest w tobie coś ze źrebaka. - mówi Prince. W jego głosie nie słychać złośliwości, ale mimo to cała się spinam.
  Gromię ogiera wzrokiem, na co on odpowiada reakcją, której w życiu bym się nie domyśliła - wybucha śmiechem.
  - Co? - prycham. - Aż tak źle wyglądam? - Silę się na uśmiech.
  - Nieeee... - szczerzy się.
  Nie ukrywam, zdenerwował mnie. Staram się nie dać po sobie tego poznać, ale chyba mi się nie udaje. Czemu nie umiem ukrywać swojego charakteru? Byłoby lepiej dla wszystkich, gdybym umiała udawać. Cóż, marny ze mnie kłamca, niestety.
  - Co robimy? - pytam od niechcenia.
  - Hmm... Nie wiem. - udaje zastanawiającego się, po czym uśmiecha się szeroko. - Berek! - woła.
  Rzucam odbiegającemu ogierowi pełne powątpiewania spojrzenie. Zawsze myślałam, że tylko mój brat pomimo swojego wieku wciąż zachowuje się w ten sposób, ale chyba jednak się myliłam.
  Wzdycham i biegnę za Prince'm. Doganiam go po siedemnastu sekundach (liczyłam). Absurdalny sposób spędzania czasu okazuje się, ku mojemu zdumieniu, dosyć... przyjemny?
  Chyba dobrze jest na jakiś czas zapomnieć o codziennych problemach.

Prince?

Od Tris C.D. Crazy'ego

  Moje oczy powoli się zamykają. Crazy szepcze mi coś do ucha. Niewiele mogę zrozumieć, a bardzo bym chciała wiedzieć, co chce mi przekazać. Będąc w takim stanie udaje mi się zarejestrować jedynie moje imię. Tris.
  Moja głowa opada na ziemię. Świat spowija ciemność. Przestaję słyszeć tego, co mówi ogier. Nie widzę niczego przede mną.
  Następnie pojawia się białe światło...

***

  Czy ja już umarłam?
  Otwieram oczy i rozglądam się dookoła. Mogę oddychać, więc chyba jednak żyję, ale dlaczego jest tu tak jasno? Dlaczego nie ma tu Crazy'ego? Dlaczego jestem tu zupełnie sama?
  Prawie sama.
  - Tris. - odzywa się ktoś. Odwracam się, przede mną stoi czarna klacz, mniej więcej mojego wzrostu.
  Znam ją... ale to niemożliwe. Przecież Ruth nie żyje... Seth ją zabił.
  Ruth była przyjaciółką mojego brata, Caleba, ale mój były partner pozbył się ich obu.
  Skoro ona nie żyje, to ja chyba też.
  - Gdzie ja jestem. - To miało być pytanie, lecz go nie zaakcentowałam i tak nie brzmi.
  - Och, Tris. - szepcze Ruth. - Co ty tu robisz?
  - Też chciałabym to wiedzieć. Czy ja już nie żyję? Co się stało? Dlaczego nie ma tu nikogo oprócz nas? Crazy! - wołam. - Jesteś tu, prawda? Żyjesz?
  - Tris. - mówi cicho. - Jesteśmy tu same.
  - Ale... ja cię znam! - krzyczę. - Jesteś Ruth, zgadza się? Jak to możliwe?
  - Niezupełnie. - klacz kręci głową. - Ale nie jestem tu po to, aby rozmawiać na mój temat. Musisz zdecydować.
  Zamieram w bezruchu.
  - C-co...? Co zdecydować? - pytam łamiącym się głosem.
  - Chcesz dalej żyć czy wolisz to zakończyć?
  Dla wielu odpowiedź byłaby prosta. Dla mnie nie jest.
  Popełniłam błąd zostając partnerką Setha i nigdy sobie tego nie wybaczę. To powód, dla którego wolałabym to zakończyć, jak to przed sekundą powiedziała Ru... to znaczy jakas nieznajoma.
  Ale miałabym zostawić Crazy'ego, który tego wieczoru walczył w mojej obronie, dam ryzykując życie? Nie, nie mogę tak zrobić. Amber, Ivan...
  Budzi się we mnie wola życia. Nie chcę umierać.
  - Zostaję. Chcę żyć.

***

  Powoli wracam do świadomości. Leniwie otwieram oczy, ale obraz wciąż mam lekko zamazany. Słyszę skrawki przyciszonej rozmowy.
  - Będzie żyć. - Klacz. Pewnie ktoś z grona medyków. Jak ja się tu znalazłam? Czyżby to, co przed chwilą nastąpiło, było jedynie snem? - Doznała kilka poważnych ran, lecz nie są śmiertelne.
  - To dobrze. - Crazy! To Crazy! Niespodziewanie wstaje, co nie było specjalnie mądre. Natychmiast potykam się o coś i leżę jak długa na ziemi.
  - Auć. - jęczę. Z trudem podnoszę się, by ponownie się położyć. Lekarz wzdycha.
  - Zostawię was samych. - Uśmiecha się wymownie. Mam ochotę jej za to przywalić, ale jestem zbyt zmęczona, aby yo zrobić. Zamiast tego rzucam jej mordercze spojrzenie. Nie może go zobaczyć, gdyż jest już poza jaskinią.
  - Tris. - odzywa się Crazy. Przerzucam mój wzrok na niego. Decyduję się wstać ponownie. Przytulam się do ogiera. Trwa to dosłownie sekundę. Spuszczam wzrok, więc nie widzę jego reakcji.
  - Ja chciałabym ci podziękować. - Z trudem dobieram słowa. Nigdy nie umiałam przepraszać, szkoda. - Pewnie gdyby ciebie tam nie było, już bym nie żyła.

Crazy? Wzruszające, czyż nie? :P

sobota, 14 marca 2015

Od Amber Cd Tris


- Tak, mój był. Byliśmy w lesie z Winnerem i nas zaatakował.Nic takiego się nie stało.
- To dobrze trzeba coś z tym by nas nie nękał.
- Przyznam ci się do czegoś...
- Tak?
- No bo jak winner z nim walcył to on przegrał aj ja go opatrzyłam...
- Co!?
- No tak wyszło.
- Po co? Jak? czemu?
- Jak ktoś potrzebuje pomocy to ja muszę pomóc coś mnie do tego pcha.

Tris? Wybacz tak jakoś wyszło

Od Nessy Cd Ivana

Ivan wydawał mi się jakiś przygnębiony. Może coś się stało, ale nie należę do takich, co muszą wszystko wiedzieć. Gdyby chciał, to by powiedział. Wróciłam na chwilę na polanę, a koło południa umówiłam się z ogierem.

Zaproponował plażę. Zgodziłam się. Po drodze był mało rozmowny. W końcu zatrzymaliśmy się nad brzegiem. Czułam się bardzo dziwnie. Czułam pustkę w środku, sama dokładnie nie wiem dlaczego. Wpatrywaliśmy się w leniwe fale.
-Awarness, ja... ładnie tu, prawda?-w końcu odezwał się Ivan. Pokiwałam tylko głową.
Chwilę później odezwał się ponownie.
-Kocham cię -powiedział pewnie.
Zamarłam.
-Ja... - wydukałam z głupkowatym uśmiechem na twarzy. No bo... Co to właściwie znaczy "kochać"? Bardziej niż lubić? Czy lubić w taki "specjalny " sposób.
Na pewno kocham kogoś, bez kogo nie mogę żyć. A czy teraz dam radę żyć bez Ivan'a? Nie wydaje mi się. Z czasem przywiązuję się do innych.
-Ja też cię kocham - zaśmiałam się i pocałowałam Ivan'a. Chyba się trochę zdziwił, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Ivan również się uśmiechnął.

<Ivan? :3 >

Shire odchodzi...

Jak wyżej...

Shire
 Zielarz

Where is the photo? :(
Orange Tree
Strażnik Graniczny

Oooogłoszeeeenia paraaaafiaaalneee!

Powitajmy wiosnę w naszym stadzie. Dzisiaj blog otrzymał nowy wygląd.
Mamy nadzieję, że dalej będziecie pisali.

 Amber the Alfa, Tris the Beta i Ivan the Gamma :P

Od Crazy'ego C.D. Tris

Klacz zapytała zdenerwowana:
-Czemu stoisz mi na drodze?Trzeba uciekać!
Ja jednak stałem jak wryty. Nie miałem zamiaru w ogóle postawić kopyta.Zastrzygłem uszami ale usłyszałem tylko wiatr.. Jednak...Aha!Wiedziałem!Usłyszałem wycie wilków!
-Za mną!-zarządziłem
Tris chciała coś powiedzieć ale spiorunowałem ją wzrokiem. Prychając pobiegła za mną..
***
Biegliśmy razem. Obok siebie. Pierwszy raz poczułem że u boku mam bliską osobę. Która mnie wesprze.Po chwili zaczęliśmy zwalniać.Jednakże usłyszeliśmy tupot łap za nami. Kazałem Tris uciekać.
-A co z Tobą?!-wrzasnęła
-Ze mną?Co ma być?UCIEKAJ!-odpowiedziałem jej
Tris odwróciła się smutna i zaczęła uciekać.Wilki podchodziły do mnie zdecydowanie ZBYT blisko. Wycofywałem się bardzo powoli. Wilczury były wychudzone i wściekłe. Z pysków leciała im ślina. ,,Są głodne"-pomyślałem po chwili. Nagle usłyszałem krzyk:
-CRAZY!
-TRIS!-zaniepokojny krzyknąłem
Pobiegłem w stronę dźwięku. Czułem narastający niepokój.. Co zobaczyłem nie da się wymazać z pamięci. Tris w plamie krwi. Z jej szyji ciekła krew. Powoli opadały jej powieki. Wpadłem w furię, wilki miały już zacząć biesiadować. Ale ja bym do tego nie dospuściły! Podbiegłem do Tris i broniłem jej jak się dało. Jeszcze jeden wilk chciał mi się stawić ale dostał po pysku i zamknął (miejmy nadzieje) raz na zawsze. Trąciłem pyskiem Tris. Nie odezwała się w ogóle. Położyłem się obok niej. Lizałem* jej skórę próbując zatrzymać wyciek krwi.
-Będę zawsze z Tobą Tris...Zawsze zajmiesz to niezwykłe miejsce w moim sercu..-szepnąłem prosto do jej ucha.
Poczułem jak łza poleciała mi po pysku a zaraz potem spadła na Tris.
(Tris?:-3)
*Lizałem- Crazy nie "całował" Tris, tylko jak koń z koniem próbował sprawić jej ulgę :3

czwartek, 12 marca 2015

Od Prince'a C.D. Tris

- Dziękuję Wasza Wysokość - zaśmiałem się - Gdzie szłaś ?
- Tam przed siebie - odparła cicho.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz mi ci potowarzyszyć? - spytałem.
- Niech no się zastanowię... - powiedziała tajemniczo - więc podjęłam decyzję i pozwalam Ci.
Klacz ruszyła, a ja stąpałem obok niej. Z tego co widzę po księżycu jest gniada. Tris truchtała kłusem więc bez zastanowienia przyśpieszyłem.
- Tak w ogóle nie powiedziałem Ci ale jestem strażnikiem - rzekłem.
- Dobrze wiedzieć - ucięła i biegła dalej.
- Obmyśliłaś sobie jakąś trasę czy po prostu biegniesz przed siebie? - spytałem.
- Wiesz zanim na ciebie wpadłam nie miałam trasy i teraz też nie mam - powiedziała oschle.
- Mhm - mruknąłem.
Trochę pospacerowaliśmy i odprowadziłem Tris do jej domu. Następnie udałem się do siebie.
***
Rano poszedłem na łąkę zaspokoić głód. Pasło tu się kilka koni, a mi w oczy od razu rzuciła się Tris. Podbiegłem do niej i przywitałem się:
- Cześć - uśmiechnąłem się i skubnąłem trawę.
- Hej - powiedziała przenosząc na mnie swój wzrok.
- Idę niedługo nad wodospad idziesz ze mną? - spytałem.
- Nie wiem - odparła nerwowo.
- W takim razie się dowiedz - uśmiechnąłem się starając się rozluźnić atmosferę.
Klacz rzuciła mi pytające spojrzenie i otworzyła usta aby coś powiedzieć.
- Jaa.. no... dobra.. pójdę - posłała mi wymuszony uśmiech.
Po jakimś czasie ruszyliśmy drogą prowadząca do wodospadu. Klacz patrzyła na ziemię. Uważnie ją obserwowałem, w jej oczach było widać coś.. nie wiem jak to określić.. hmm.. coś jakby poczucie winy. Nic nie mówiąc Tris przeszła w galop zostawiając mnie na chwilę w tyle, jednak chwile później dorównywałem już jej kroku. Doszliśmy nad wodospad, Tris spojrzała na wodę, potem na mnie i znów na wodę i znów na mnie, a ja posłałem jej tylko pytające spojrzenie.
- Czy mam się bać - zaśmiałem się, a klacz ciągle milczała.
Dziwne, nie powiem. Podszedłem do wody i zacząłem pić, Tris uczyniła to samo. Nagle Betatrice zaczęła rozchlapywać wodę przednim kopytem.
- Chyba jest w tobie coś ze źrebaka - zaśmiałem się patrząc na klacz uroczo rozpryskującą wodę.
Tris? C:

środa, 11 marca 2015

Od Tris C.D. Prince'a

  Słońce zaszło. Na niebie pojawiają się pojedyńcze gwiazdy, a księżyc jest dobrze widoczny. Stoję pod drzewem i wpatruję się w górę, jakby była to najważniejsza rzecz na świecie.
  Po kilku minutach decyduję się na spacer po terenach. Samotny spacer, oczywiście.
  Kłusuję i nagle przypomina mi się Seth. On zrujnował moje życie. Sprawił, że jestem taka jaka jestem. Gdybym się w to nie mieszała, może teraz byłabym szczęśliwa. Miałabym przyjaciół, chętnie rozmawiałabym z każdym członkiem Stada Spokojnego Nieba. Nie byłoby takiej możliwości, że kogoś bym nie poznała.
  Ale tak nie jest.
  Zrobiłam coś, czego nie musiałam robić. Sprawiłam, że zginęło wielu członków mojego poprzedniego stada. Do dziś stawiam sobie jedno pytanie - jak mogłam być taka naiwna?
  W lewym oku kręci mi się łza. Co ja zrobiłam?
  Mrugam oczami i idę dalej. Nagle się z kimś zderzam.
  - Przepraszam. - rozlega się głos.
  - Nic się nie stało. - szepczę odruchowo. Unoszę wzrok, aby zobaczyć, kto na mnie wpadł. Jest to ogier, biało-czarny. Patrzy na mnie spod brązowych oczu.
  - Stado Spokojnego Nieba, zgadza się? - pyta ogier.
  - Tak. Jestem członkinią tego stada. - odpowiadam niechętnie. Z jednej strony dziwnie się czuje jako Beta, o której niewielu wie, a z drugiej strony cieszę się, że mnie nie znają. Postanawiam zostawić moje imię dla sebie w najbliższym czasie. Nie mam zamiaru go ujawniać. Pewnie mi to nie wyjdzie, gdyż wzbudzę podejrzenia nie odpowiadając na pytanie "Jak masz na imię?".
  - Ja też. - mówi. - Od niedawna, ale jednak jestem.
  - A ja od początku. - wypalam. Po chwili jestem zła na siebie, że nie ugryzłam się w język. No i teraz z pewnością się do myśli, kim jestem. Dlaczego ja nie umiem kłamać?
  - To chyba jesteś wysoko w hierarchii? - Po tym pytaniu dochodzę do wniosku, że ogier uznał, iż już przeszliśmy na "ty". Nie ukrywam, czuję się po tym lepiej. Naprawdę nie lubię zwrotów typu "pan" lub "pani", a już szczególnie wtedy, gdy sama muszę tak się zwracać.
  - Ta... Jestem klaczą Beta. - wzdycham.
  - To chyba dobrze. - stwierdza. - Jej, zapomniałbym. Jestem Prince. Zdradzisz mi twe imię, madame? - przybiera żartobliwy ton głosu.
  - Może tak, a może nie... No dobra. Zwę się Beatrice, ale większość mówi do mnie Tris. - mruczę pod nosem. Staram się, aby nie zabrzmieć jak ostatni ponurak, lecz niezbyt mi to wychodzi. - Ty też tak możesz.

Prince?

Felix odchodzi...

"Małe" opóźnienie.
Z przykrością informuję, że po tak długim czasie (naprawdę długim...) Felix zdecydował się opuścić nasze stado...

Felix
Strażnik ogólny
Autor: wikimiki100

Od Tris C.D. Amber

  Czekam i powoli zaczynam się niecierpliwić. Amber miała przyjść tu o zmierzchu, a minęło już sporo czasu.
  Rozglądam się i dostrzegam kuzynkę pędzącą w moją stronę. Rzucam jej oskarżycielskie spojrzenie.
  - O ile dobrze pamiętam, miałaś zjawić się tutaj godzinę temu. - mruczę.
  - Przepraszam. Zapomniałam. - przyznaje ze skruchą.
  - No dobrze. - wzdycham. - Chciałaś o czymś porozmawiać. - przypominam, patrząc na nią wymownym wzrokiem.
  - Aha, rzeczywiście. - kiwa energicznie głową.
  - O czym? - unoszę lewą brew.
  - Bo wiesz... - zagryza dolną wargę. - Niedawno pewien koń, którego znam, zaczął nas atakować.
  - Kogo? - pytam.
  - Mnie i Winnera. - szepcze.
  Winner. Jak to się stało, że do dziś nie poznałam go osobiście? Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że pomimo tego, iż jestem potomkinią pierwszych członków Stada Spokojnego Nieba i klaczą Beta, nie znam prawie nikogo. W myślach robię listę członków, których znam.
  Ivan, mój brat, o którego istnieniu wiem od kilku miesięcy.
  Amber. Jest moją daleką kuzynką (jeszcze rok temu nawet przez myśl by mi nie przeszło, że mam kuzynkę) i Alfą, więc byłoby trudno jej nie znać.
  Crazy Dream. Mój tak zwany "kumpel". Nie ukrywam, zrobił na mnie wrażenie - nie miał mnie dosyć po dwóch dniach i nie przeszkadzał mu fakt, że mam talent do ładowania się w kłopoty.
  Black Sabbath i Mordrake. Przeprowadziłam z nimi kilkuminutową rozmowę. Mordrake był nachalny, natomiast jego brat spokojny i opanowany. Aż mi szczęka opadła, gdy dowiedziałam się, że są rodzeństwem.
  Awarness kojarzę z widzenia, więcej wiem o niej z opowieści Ivana, który potrafi nawijać o swoich przygodach nie wiadomo ile czasu. Zawsze myślałam, że nie jest taki gadatliwy, ale widocznie się myliłam.
  - Ej, wracaj. - Słowa kuzynki wyrywają mnie z zamyślenia.
  - Wybacz. Mówisz, że was zaatakował, tak? - upewniam się. - Wiesz o nim cokolwiek? Każda informacja się przyda, Amber.

Amber?

niedziela, 8 marca 2015

Od Prince'a Cd Dreama

Spojrzałem jak ogier odchodzi i zmierzyłem wzrokiem moje szczotki na kopytach. Były całe brudne. Poszedłem do jaskini, którą wcześniej wybrałem.
***
Rano poszedłem nad wodospad myśli. Napiłem się wody i ruszyłem w stronę łąki. Zjadłem trochę trawy i pobiegałem. Tereny tego stada są piękne. Poszedłem jeszcze na dłuuugi spacer. W okół było ciemno i nic nie było widać. Kiedy szedłem Zieloną Aleją gdzie było już totalnie czarno i nie było nic widać, wpadłem na jakąś klacz. Nie widziałem jej, ponieważ było ciemno.
- Przepraszam - powiedziałem.
- Nic się nie stało - odparła cicho.
Któraś klacz dokończy? przepraszam, że krótkie C:

Od Dreama Cd Prince'a

Byłem zdziwiony widokiem ogiera z taką maścią, nie powiem spodobała mi się. W końcu nowy można mu pomóc.
- Pewnie chcesz żebym cie oprowadził? - zaproponowałem.
- A mógłbyś? Bo wiesz nie chce się narzucać - powiedział odrzucając na bok bujną grzywę.
- Pewnie - odparłem.
Ruszyłem mocno wyciągniętym kłusem. Prince kłusował obok mnie, szczerze mówiąc to moim zdaniem będzie mieć powodzenie u klaczy. Skręciłem w wąską górską dróżkę która prowadziła na jeden ze szczytów pobliskiej góry. Wszystko po to aby pokazać mu całą dolinę z lotu ptaka.
- To jest dolina w której znajduje się duży obszar terenów naszego stada. Chodźmy dalej - odparłem.
Oprowadziłem go po całych terenach.
- Tu wracamy do punktu wyjścia, na łąkę - parsknąłem.
- Widać - uśmiechnął się i zaczął grzebać kopytem w ziemi.
- Na razie cie zostawiam bo muszę załatwić parę spraw, jak coś wiesz gdzie mieszkam - powiedziałem i ruszyłem kłusem pełnym gracji.
Prince?

Od Amber

Był chłodny wiosenny wieczór. stwierdziłam, że pójdę się przejść. nie minęło parę minut, a już byłam w drodze. Myślałam trochę o tym co się ostatnio wydarzyło. zostałam zaatakowana przez byłego. Winner mnie obronił, a ja go opatrzyłam. Jeszcze dołączył ten nowy ogier jak on miał a tak Prince. Jest taki trochę tajemniczy i wzbudził moją ciekawość. Niestety nie miałam sposobności by z nim pomówić. Spieszyłam się an spotkanie z ..? No tak zapomniałam z Tris. Miało być o siódmej przy Lodowym Jeziorze.
Tylko by się nie spóźnić. Przeszłam do galopu. Niedługo potem stanęłam u podnóży Lodowych Szczytów.
- Jezioro jest na środku, teraz czeka mnie długa wspinaczka.
Wspinając się coraz wyżej ciągle próbowałam sobie przypomnieć po co miałyśmy się spotkać.
Stanęłam na górce. w oddali widziałam trochę zirytowaną kuzynkę.
Chyba się spóźniłam. zaczęłam schodzić w dół.

Tris? O czym miałyśmy pogadać :)

Od Ivana C.D. Awarness

  - Dobrze. - kiwam głową.
  Czekamy jeszcze kilka minut, by następnie znowu biegać bez sensu. Ciągle któreś z nas wybucha śmiechem. Dobrze jest śmiać się z byle czego.

  Godzinę później decydujemy się na powrót.
  - Może... do popołudnia? - sugeruje Nessy.
  - Spoko. - odpowiadam zdawkowym tonem. Klacz nie zwraca mi na to uwagi, z czego szczerze się cieszę. Moja młodsza siostra wiecznie się tego czepia.
  - Hmm... No to cześć. - uśmiecha się. Również mruczę "cześć", gdy odbiega. Odprowadzam ją wzrokiem i uśmiecham się jak idiota.

  Powiesz jej to.
  Idę przez Zieloną Aleję i po raz kolejny zmuszam samego siebie, aby powiedzieć Awarness, że... No właśnie: że co? Układam w myślach ewentualną wypowiedź i po kilku sekundach już ją skreślam. Nie, to zabrzmi jakbym był nachalny. Nie, to nie wypali. Nie, to będzie brzmiało źle...
  Jęczę cicho i uderzam głową w drzewo.
  - Cześć. - słyszę głos klaczy. Odwracam się i widzę Avi.
  - Hej. - Staram się przybrać wesoły ton głosu.
  To tylko dwa proste, niedługie słowa. Chyba nie uważasz, że nie dasz sobie z nimi rady?
  - Masz ochotę wybrać się nad Słoneczną Plażę? - pytam.
  - Jasne. - mówi. Ruszamy na plażę, zbliża się wieczór.
  Na miejscu zaczynam oddychać szybciej. Nie mam zamiaru tchórzyć. Nie po to ją tu przyprowadziłem.
  Ale w połowie rozmowy nie będę z tym wyskakiwać.
  - Avi... - zaczynam.
  - Hm? - odwraca się w moją stronę.
  - Ja... Ładnie tu, prawda? - Rezygnuję. Znowu. A powinienem tego nie robić. Klacz patrzy na mnie ze zdziwieniem, ale nie pyta o szczegóły.
  Raz się żyje.
  - Awarness... Kocham cię.

Avi? :D

Od Prince

Galopowałem sobie spokojnie przez las, w okół świeciło słońce, wszystko wracało do życia po zimie. Za dawnych czasów kiedy byłem w hodowli ponoć byłem jednym z najlepszych, ale i tak co mi z tego jeśli inni mnie nie lubili. Nie chciałem żyć czempionatami, hodowlą czy zawodami w ujeżdżaniu. Raz dałem na siebie wsiąść, nie więcej. Munsztuk, ciasno zapięty popręg to nie dla mnie. Ja chcę być wolny, korzystać z życia! Kiedy tak sobie galopowałem chyba przekroczyłem tereny jakiegoś stada, ponieważ można było zauważyć ślady kopyt, gdzieniegdzie wyskubaną trawę. Zwolniłem do kłusa. Wiatr rozwiewał mi grzywę, a promienie słońca grzały grzbiet. Parsknąłem z radości i pokłusowałem dalej. Zwolniłem kiedy zobaczyłem klacz sabino.
- Cześć - przywitałem się - Wiesz może gdzie znajdę Alfę stada?
- Właśnie z nią rozmawiasz- uśmiechnęła się nieśmiało.
- Oj to przepraszam - spuściłem wzrok.
- Nie ma problemu - odparła - Więc co cię do mnie sprowadza?
- Szukam stada - uśmiechnąłem się.
- Ok, nie widzę przeciwwskazań abyś dołączył - odwzajemniła gest.
- Dziękuję - podziękowałem.
- Wiesz ja muszę iść, w tamtą stronę jest łąka o tej godzinie jest tam sporo koni, idź tam i ktoś na pewno cię oprowadzi - rzekła cicho wskazując mi odpowiednią stronę po czym pogalopowała w swoją stronę.
Według wskazówek klaczy udałem się na łąkę. Podszedłem do klaczy zimnokrwistej.
- Cześć - uśmiechnąłem się.
- Witaj - odparła chłodno wracając do skubania trawy.
- Jestem Prince - przedstawiłem się.
- Shire - ucięła - sorry nie mam czasu - powiedziała odchodząc w inną stronę.
No trudno będą inni, ruszyłem w stronę jakiegoś ogiera.
- Cześć - przywitał się - nowy?
- Tak, Prince jestem - uśmiechnąłem się.
- Oprowadzić cię, może inaczej pomóc ? - spytał - Dream jestem.
Dream?

Odświeżanie XD

  Odświeżanie
  Mamy mały nieporządek na blogu postanowiłam go trochę ulepszyć i odświeżyć. Dodane zostaną nowe funkcje itp. Konie które zostają w stadzie mają czas na napisanie opowiadania 22 marca.
Mam nadzieję ze uda nam się razem rozkręcić bloga  an na nowo.

~Alfa Amber

Prince!



Nowy koń w stadzie - Witaj Prince!
http://filing.pl/wp-content/uploads/2014/06/filing_images_20dcc509a6f733.jpg
Prince -  Strażnik ogólny